poniedziałek, 14 października 2013

13.

Francesca

            Gdy Violetta zadzwoniła do mnie i powiedziała załamanym głosem, że musi się ze mną spotkać, przeraziłam się. Szybko zadzwoniłam po Tomasa, żeby zastąpił mnie w Resto i przybiegłam do domu, żeby go trochę ogarnąć, zanim przyjdzie. Mam nadzieję, że nic złego się nie stało. Ułożyłam ciasteczka na talerzyku i postawiłam go pośrodku stołu. Poprawiłam jeszcze serwetki i chyba z dziesięć razy zmieniałam położenie cukiernicy. Najgorsze było czekanie na nią. Nie chciała mi przez telefon powiedzieć, o co chodzi. Powiedziała tylko, że przyjdzie do mnie zaraz po lekcjach. Zaraz tu umrę, jeśli się nie zjawi. Zaczęłam skubać sweter. Chciałam czymś zająć ręce. W końcu nie wytrzymałam i stwierdziłam, że pójdę w stronę Studio i spotkamy się w drodze. Gdy szukałam torebki, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je w pośpiechu. Viola.
            Była niesamowicie smutna. Rozłożyłam ramiona, a ona w nie wpadła. Przytuliłam ją mocno i pogłaskałam po włosach.
 -Już dobrze... –powiedziałam kojącym głosem. –Wejdź do środka, zaraz wszystko mi opowiesz.
Violetta westchnęła i ruszyła w stronę kuchni.
-Napijesz się czegoś? –spytałam.
-Może kawy? Prawie nie spałam tej nocy.
Zrobiłam kawę i usiadłam naprzeciwko.
-No, kochana, co się takiego stało? ‑chwyciłam pocieszająco jej dłoń.
-Chodzi o Diego...
-Ach tak! Jeszcze cię nie przeprosiłam za to, że prawie wygadałam się w sprawie Leona! Tak mi przykro, nie wiedziałam, że mu nie powiedziałaś, że z nim pracujesz! Gdybym wiedziała, nie pisnęłabym słówka. Musisz mi uwierzyć!
 -Fran...
 -Dobrze, że Tomas wymyślił tę historię z Leopoldem. Na początku chciałam go wyśmiać, bo przecież żadnego Leopolda nie znam...
 -Francesca!
Głos mojej przyjaciółki przywołał mnie do porządku. Jaka ja jestem głupia! Viola przyszła, żeby się wyżalić, a to ja cały czas gadam! Ta moja niewyparzona buźka. Czy nie potrafię się czasami ugryźć w język? W końcu, to moje nieustanne gadanie ściągnie na mnie nielada kłopoty. Czuję to.
 -Violu, przepraszam! Już milczę jak trup! –wykonałam gest zamykania ust na wyimaginowany kluczyk, który później wyrzuciłam za siebie.
 -Chyba grób.
Spojrzałam na nią, nie wiedząc, o co jej chodzi.
 -Jaki znowu grób?
 -Nieważne. –machnęła ręką. –Diego mnie wczoraj spytał, czy powiedziałabym mu, gdybym spotkała Leona...
 -Oj... Myślisz, że coś podejrzewa?
Violetta odstawiła kubek z kawą i zaczęła chodzić po kuchni. Zatrzymała się przy oknie i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w widok za nim. Tylko nie palnij czegoś głupiego! Daj jej powiedzieć! Przecież możesz być chociaż przez 5 minut cicho. Strofowałam się w myślach.
 -Nie wiem, czy coś podejrzewa. Ostatnio chyba się od siebie oddaliliśmy... Rozumiesz, kiedy znowu zobaczyłam Leona... –wykonała nieokreślony ruch ręką w powietrzu. –Kiedy znowu go zobaczyłam... Tak mnie tutaj ścisnęło. –przyłożyła rękę do miejsca, w którym czuło się bicie serca. –Ja chyba...
 -Kochasz go? –spojrzałam na nią uważnie.
Znowu zapatrzyła się w widok za oknem. Było widać, że się zastanawia nad odpowiedzią.
 -Nie wiem czy to miłość. To raczej... Sentyment. Tak właśnie bym to nazwała.
 -Przyznałaś się Diego, że z nim pracujesz?
Podbiegła do mnie i uklęknęła. Położyła swoje dłonie na moich kolanach i popatrzyła na mnie smutno.
 -Uwierz mi, Fran, że chciałam. Już mu miałam powiedzieć „Diego, ja pracuję z Leonem”, ale nie chciało mi to przejść przez gardło. Znowu skłamałam! –zerwała się na nogi. –Sprawa z ojcem powinna mnie nauczyć, ze na kłamstwie daleko nie zajdę, ale nie mogłam mu powiedzieć... -ukryła twarz w dłoniach.
 -Czemu nie porozmawiasz z Diego, przecież powinien zrozumieć?
 -Nienawidzi Leona. Wściekłby się i kazałby mi zrezygnować z pracy, a ja chcę pracować! Bardzo mi na tym zależy...
Biedna Violetta. Chciałabym, żeby w końcu wszystkie jej zmartwienia się skończyły. Ale u niej jak nie jedno, to drugie, zawsze coś nie układa się, tak jak powinno. Jak nie ojciec, to Tomas i Leon, jak nie to, to Diego. I tak w kółko.
 -W sumie na razie nie musisz się martwić. Diego nie wie, że skłamałaś, więc wystarczy, że będziesz go trzymała z daleka od Leona. –uśmiechnęłam się promiennie.
Ja to jednak mam łeb!
 -Szczególnie daleko od siebie będą na imprezie dla Cami.
Uśmiech zszedł mi z ust, tak szybko jak się pojawił. Nie pomyślałam o tym... No to mamy problem. Dzisiaj rano zadzwoniłam do Leona i powiedziałam mu, co szykujemy i że jest zaproszony. Powiedział, że z miłą chęcią przyjdzie. Mam mu teraz powiedzieć, żeby nie przychodził? Pokręciłam głową. Może Diego nie przyjdzie? Ale jak Viola mu wytłumaczy, że nie chce z nim iść? Nie... To też bez sensu. Musi być jakieś wyjście... Myśl, Fran, myśl!
 -Wiem. –wykrzyknęłam głośno, aż Violetta się wzdrygnęła. –Zbieraj się! Wychodzimy!
            Szłyśmy do Leona. Violetta nie była z tego powodu zadowolona, ale całą drogę jej tłukłam, że mój plan jest dobry i wszystko będzie dobrze.
 -No nie wiem. Wiesz, że Leon nigdy nie pochwalał moich kłamstw. –ciągle nie była pewna, czy mój pomysł jest dobry.
 -Ale nigdy cię nie wydał, prawda?
 -Niby tak, ale... Teraz sytuacja jest inna. Może go poprosimy, żeby po prostu nie przychodził?
 -Przecież też jest przyjacielem Cami! Byłoby jej przykro, gdyby nie przyszedł.
 -Masz rację, przepraszam Fran...
Stanęłyśmy przed jego domem. Violetta niepewnie spoglądała na drzwi. Jeśli szybko nie zapukam, to mi ucieknie. Zastukałam i obie czekałyśmy. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyłyśmy Leona. Był bez koszulki. Viola na chwilę zamarła w bezruchu. Usłyszałam, jak wciąga powietrze nosem. Leon był wyraźnie zaskoczony naszą wizytą.
 -Yyy... Przepraszam, gdzie moje maniery. –otworzył drzwi szerzej. –Proszę wejdźcie.
Wpuścił nas do środka i wzrokiem poszukał jakiejś koszuli.
 -Nie spodziewałem się gości. –rzucił, wciągając, znalezioną na krześle, koszulę przez głowę.
 ‑Napijecie się czegoś?
 -Ja dziękuję. –odpowiedziałam siadając na czarnej sofie.
Leon miał bardzo ładny salon. Śnieżnobiałe ściany idealnie komponowały się z hebanowymi meblami i czarnymi dodatkami. Był tu także balkon i pianino, którego chyba dawno nie odkurzał.
 -A ty, Violu?
 -Słucham?
Odkąd weszłyśmy, moja przyjaciółka, była jakby w transie. Mało co do niej docierało. Wpatrywała się tylko w Leona, jak jakiś podlotek. To tylko sentyment, taa... Tak prawdę mówiąc wolałabym, żeby była z Leonem. Dla mnie byli parą idealną. Jak Bonni i Clyde... No może nie do końca, bo oni zginęli w strzelaninie... To jak Romeo i Julia! Nie... oni też zginęli... Może skończę z tymi porównaniami, bo mi nie wychodzą.
 -Pytałem, czy chcesz coś do picia. –Leon przekrzywił głowę i na nią spojrzał.
 -Aaa... Nie, nie. Dziękuję. –zarumieniła się.
 -To, co was tutaj sprowadza?
Usiadł na fotelu i czekał na to, co mamy mu do powiedzenia.

7 komentarzy:

  1. Jeju, Leon bez koszulki *.* Kurde, że też mnie tam nie było xD Ja to bym go... Dobra, nie będę lepiej już się wypowiadać na ten temat :P Diana - zboczuch xD

    Viola, Viola, Viola... Jaka Ty jesteś słonko zagubiona. Zacznij w końcu myśleć i zrozum, że jedyna osoba, którą kochasz to Leoś. On i te jego nienaganne maniery, cudowny charakter, piękne oczy, cudowny uśmiech... Oł siet! Znowu. Dobra, jestem z powrotem, taką przynajmniej mam nadzieję xD Od miłości nie da się tak po prostu uciec, nie da się o nie zapomnieć... Możemy jedynie próbować tłumić uczucie, odłożyć jej na bok, ale nie możemy sprawić, aby tak po prostu znikło. Jeśli oczywiście jest to prawdziwa miłość. A w przypadku Violi i Leona jestem pewna, że tak. Jestem tego pewna jak tego, że po nocy zawsze będzie dzień, jak tego, że gdy księżyc schowa się za horyzontem, wzejdzie słońce... No w każdym razie, jestem pewna ;)
    Jestem taaaka ciekawa planu Francesci. O co może chodzić w ogóle? Co za pomysł uroił się w jej ślicznej główce. Już nie mogę się doczekać kolejnego wspaniałego rozdziału ;)

    Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby Leonetta byłaby znowu razem... ^.^ Ta notka była taka słooodka, po prostu bosa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. miało być boska :D, sory za błąd

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkryłam Twojego bloga wczoraj i już jestem pod wielkim wrażeniem!
    Opisujesz inną historię bohaterów z Violetty, ukazujesz ich w nieco innym świetle. Są dojrzalsi, bardziej otwarci na innych i (przynajmniej moim skromnym zdaniem) bardziej prawdziwi. Oprócz głównego wątku opowiadania (Leonetta) , czytelnik może poświęcić swoją uwagę dobrze znanym (Francesca, Tomas, Lara) lub nowym ( Agus, Philip, Gabriel) postaciom. Dla każdego coś dobrego! ( nie mogłam się powstrzymać :))
    Chciałam też powiedzieć Ci, byś pisała dalej i nie zniechęcała się ilością komentarzy. To nie one decydują o wartości, tego co piszesz.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Violetta, ta dziewczyna zawsze mnie irytowała i działała mi na nerwy i to bardzo.Jej niezdecydowanie i to, że nie wiedziała czego chce od życia jest cholernie wkurzające. Teraz jest dorosłą kobietą i w pewnym sensie nadal nie wie, czego chce od życia. Jest z Diego, ale nadal coś czuje do Leona. Chociaż ona stwierdziła, że to sentyment. Violetta mnie śmieszy, naprawdę. Czy ona chociaż raz nie może podjąć jakiejś decyzji bez niezdecydowania. I do tego Diego.
    Violetta swoim zachowaniem pewnie znowu zrani Leona, ale w tym to ona jest mistrzynią. Chyba uwielbia zadawać Leonowi ból. Ja nie rozumiem jeśli się kogoś kocha, to jak można od niego odejść od tak Widać Violetta, to potrafiła. Ale ja już nie mam do niej słów. Dlatego nie dziwię się, że Leona traktuje ją, tak jak traktuje. Zasłużyła sobie nato.
    Mam nadzieję, że dziewczyny nie poproszą Leona, aby przychodził na imprezę dla Cami, bo to będzie głupota. Czemu ona ma robić coś, aby Violetta znowu nie wpadła w tarapaty? Leon, to przyjaciel Cami, i ma prawo być na imprezie. Niech Violka sama sobie załatwi sprawę z Diego, a nie wciąga w to Leona, który problemy Violetty w chwili obecnej powinien mieć gdzieś.

    Takie moje zdanie.

    Wybacz za mój bezsensowny komenatrz, przepraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznijmy może od Franceski. Kocham to, jak troszczy się o swoją przyjaciółkę i jak ważna jest ona dla niej. No i do tego ta jej nieodłączna gadatliwość i mylenie słów w popularnych stwierdzeniach... Uwielbiam Franceskę! <3 A jeszcze w Twoim wykonaniu, to już naprawdę sie rozpływam. :D
    Ale kurde, zgadzam się z Ag - Violetta działa na nerwy. Sentyment? No ludzie, naprawdę? A zresztą, to chyba nawet lepiej - Violetta nie powinna kochać Leona, bo tym jeszcze bardziej go rani. Im bardziej go kocha, tym mocniej go rani. Ale ja gadam tak bez sensu, bo i tak jestem za Leonettą... No, nie ważne xD
    Kurde, Leoś bez koszulki? Weź no, bo palpitacji serca dostanę xD
    Diego by się wściekł i zrezygnował z pracy? Oj... Tutaj widać, że nie jest on niestety wymarzonym chłopakiem z bajki. Powinien zrozumieć, że dla Violetty Studio było, jest i zawsze będzie niezwykle ważne. Ale nie, on woli być egoistą i myśleć tylko i wyłącznie o swojej zazdrości o Leona. Przepraszam, Leopolda. xD
    Ogólnie rozdział cudny, znowu brak Agus, ale da się przeżyć :D Ciekawi mnie, co knuje Francesca, bo ona to zawsze wymyśli coś takiego, że wszystkim szczęki opadną z wrażenia :D xD
    Mam nadzieję, że niedługo uraczysz nas długim fragmentem o Agus. Ale ja cię do niczego nie zmuszam, co by nie było, na pewno wyjdzie ci świetnie. :)
    Tyle.
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne "sentyment", to się nazywa MIŁOŚĆ, a nie ;p
    Tak sobie teraz pomyślałam, że w sumie to Violetta na własne życzenie komplikuje sobie życie. Czy nie prościej byłoby powiedzieć prawdę? Mimo wszystko trochę jest mi jej szkoda, jest taka zagubiona. Całe szczęście, że ma przy sobie Francescę :) Już ona coś wymyśli i pomoże przyjaciółce ;)
    Periwinkle

    OdpowiedzUsuń