poniedziałek, 7 października 2013

10.


Lara

            Leon znowu katował motor. Nie wiem, co go ugryzło. Przyszedł wściekły na tor, szybko się przebrał i zaczął jeździć. Zmartwiłam się, bo ostatnim razem o mało się nie połamał. Powiedziałam mu, że powinien dać sobie z motorami spokój, dopóki nie wydobrzeje. Zwróciłam mu nawet uwagę na to, że jeszcze lekko kuleje na nogę i źle będzie mu się jeździło. Popatrzył wtedy na mnie gniewnym wzrokiem i powiedział tylko „No to patrz”. Jakiż on potrafi być irytujący. Pewnie znowu chodzi o pannę Castillo. Odkąd ta dziewczyna wróciła do Buenos Aires, Leon jest albo nerwowy, albo zamyślony. Tak na zmianę. Chciałabym mu jakoś pomóc. Wiem, że jego uczucie do Violetty nie minęło. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawsze będzie w jego sercu, mimo że on za wszelką cenę próbuje ją z niego wyrzucić. Czy nie powinnam być zazdrosna? W końcu zawsze będę tą drugą, ale nie przeszkadza mi to. Leon przede wszystkim jest moim najlepszym przyjacielem, a to, że czasami umilimy sobie czas, bo czujemy się samotni, jest bonusem do tej przyjaźni. Jeśli tylko zakocha się w kimś naprawdę, to nie będę mu robiła problemów i wiem, że on by mi ich też nie robił. 
            Przez bite trzy godziny jeździł po torze, jak jakiś wariat. Kilka razy zamarłam, kiedy wykonywał niebezpieczny manewr. Na szczęście dzisiaj obyło się bez wypadków, ale czasami mało brakowało. Podszedł do mnie. Ze złością ściągnął kask i cisnął go na trawę.
 -Tak, Leon. Ten kask był dzisiaj bardzo niedobry. Z pewnością zasłużył sobie na to, żeby go poobijać. –skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego z dezaprobatą.
 -Przestań... –opadł ciężko na trawę i położył się na plecach.
Czekałam. Nie chciałam z niego niczego wyciągać. Opłacało się.
 -Zaczęła mi śpiewać „Podemos”.
Nie zrozumiałam od razu. Dopiero po chwili się zorientowałam, że ta piosenka kiedyś dużo dla nich znaczyła.
 -I? –spytałam.
Leon szybko usiadł.
 -I? Ty tak na serio? –spojrzał na mnie oburzony. -To właśnie ta piosenka kiedyś nam się obojgu przyśniła! Przypomina mi o wszystkim, co kiedyś mnie z Violettą łączyło. Myślałem, że mi serce pęknie. Tyle się starałem, zawsze przy niej byłem. Znosiłem to, że ciągle się wahała, że nie wiedziała kogo wybrać. Przełknąłem jakoś Tomasa, potem Diego. I kiedy wydawało mi się, że wszystko wreszcie nam się ułożyło i teraz tylko pozostało czekać na happy end, ona stwierdziła, że lepiej będzie jak się rozstaniemy. Wyjechała, zostawiając mnie z niczym. –przetarł dłońmi po twarzy, jakby chciał w ten sposób zetrzeć wspomnienia.
 -Leon... –usiadłam obok niego i objęłam go ramieniem. –Byliście bardzo młodzi. Minęło już tyle lat...
 -Ale to dalej boli. –spojrzał na mnie bezradnie. –Myślałem, że jakoś się z tym wszystkim uporałem, ale kiedy wróciła...
 -Wiem, wiem...
Westchnął.
Tak naprawdę nic nie wiedziałam. Nigdy nie byłam, aż tak zakochana. Nigdy nie czułam czegoś takiego, jak Leon do Violetty. Byłam na siebie wkurzona, że nie potrafię mu pomóc. Przytuliłam go z całej siły. Chciałam żeby wiedział, że nie jest z tym sam.
 -Niestety nie wiem, jak ci pomóc... Ale mogę zrobić ciasto czekoladowe!
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Uff... to dobry znak.
 -Dziękuję.
 -Proszę. –cmoknęłam go w policzek. –Przebierz się, a potem pójdziemy do mnie.
            Leon trochę się rozluźnił. Chyba mu ulżyło, kiedy wyrzucił z siebie wszystkie troski. Osobiście uważam, że dużo lepiej jest komuś opowiedzieć o problemach, niż je w sobie tłamsić. To tak jakby ładować w siebie tony ładunków wybuchowych. Potem wystarczy iskra i człowiek wybucha, i przestaje panować nad swoim życiem. Cieszę się, że Leon nic przede mną nie ukrywa. Wiem, że mi ufa i vice versa. Zaczął mi opowiadać o przesłuchaniach, które dzisiaj odbywały się w Studio, i że znaleźli prawdziwy talent.
 -Nie zgadniesz kim ona jest. –mówił podekscytowany.
 -No kim? –spytałam, wstawiając ciasto do piekarnika.
 -Kuzynką Tomasa!
 -Tego od... –ugryzłam się w język.
Humor Leona znacznie się poprawił i nie chciałam niepotrzebnie przypominać mu znowu o Violettcie.
 -Tak tego... Tomas w sumie zawsze dobrze śpiewał. Może nie był tak utalentowany jak ja...
 -Jakiś ty skromny. –rzuciłam w niego ścierką.
Złapał ją w locie i zaczął wycierać naczynia, które myłam.
 -No, więc miał on jakiś talent, ale ta jego kuzynka jest po prostu... Niesamowita. Śpiewa, tańczy, gra na skrzypcach. Szkoda, że jej nie słyszałaś. Może pogadam z Fran i poproszę ją, żeby namówiła Agus, do zagrania małego koncertu w Resto? Jak się uda to cię zabiorę i sama się przekonasz.
Uśmiechnęłam się. Zawsze, gdy mówił o muzyce był taki ożywiony. Szkoda, że sam przestał śpiewać. Nieraz słyszałam jak gra. Tworzył jakieś nowe melodie, dopracowywał stare, ale nigdy nie słyszałam, żeby do nich śpiewał.
            Wyciągnęłam ciasto i odstawiłam, żeby ostygło. Piękny zapach unosił się w całym domu. Leon chciał je od razu zjeść, ale zrezygnował z tego pomysłu, gdy poparzył sobie palce. Lubię go takiego. Teraz był wesoły, beztroski. Taki duży chłopiec. To ostatnio niezbyt częsty widok. Byłam z siebie dumna, że potrafię chociaż chwilowo poprawić mu samopoczucie. Chciałam, żeby w końcu zaczął być szczęśliwy. Niewątpliwie na to zasługiwał. W duchu sobie przyrzekłam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby mu pomóc. Nawet jeśli będę musiała uciekać się do podstępów. Popatrzyłam na niego i ciepło się uśmiechnęłam.
 -No co? –przyglądał mi się podejrzliwym wzrokiem.
 -Herbatki? –spytałam.
 -Poproszę.
Gdy ciasto było już chłodne, pochłonął na raz prawie połowę blaszki.
 -Rozboli cię brzuch, jak będziesz tyle jadł! –pogroziłam mu palcem. –I to w dodatku na noc.
 -Tak, mamo. –powiedział i wziął kolejny kawałek. –Mówiłem ci już, że robisz najpyszniejsze ciasto czekoladowe na świecie?
 -Powtarzasz to przy każdym kawałku.
 -Chyba się z tobą ożenię.
 -Myślisz, że bym cię chciała? –zaśmialiśmy się oboje.

4 komentarze:

  1. Kolejny wspaniały rozdział ;) W serialu lubię Larę, a tutaj ją wręcz ubóstwiam! Relacja Leona i Lary (tzn. przyjaźń) jest piękna i prawdziwa. Zawsze mogą na siebie liczyć i mówią sobie wszystko. Coś czego brakowało w związku Violetty i Leona...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmmm...ciasto czekoladowe ;) Narobiłaś mi ochoty.

    Przyznam szczerze, że za serialową Lara nie przepadam, a ta u Ciebie mnie oczarowała. Jest taka prawdziwa, docenia Leosia, wspiera go, rozumnie, a przynajmniej się stara :P Jest prawdziwą przyjaciółką.
    Jak się cieszę, że nie tylko ja widzę to jak bardzo Leon kocha muzykę, jego pasję, te ogniki tańczące w jego oczach, kiedy o niej mówi. On jest cudowny i tyle w temacie. W każdym calu <3

    Co ja tu mogę więcej powiedzie? Rozdział świetny, czekam na kolejny? Tak, to chyba będzie dobre.

    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Wpadłam tu przez przypadek i nie żałuję.
    Ujęłaś mnie swoją historią. Tym jak prowadzisz bohaterów, jak pokazujesz ich życie. Prawda jest taka, że dobrych historii o Violi jest mało, można je wyliczyć na palcach dwóch rąk. Za to jest pełno historii, w których nie ma przekazu.
    Twoja historia ma przekaz. Pokazuje, że miłość do drugiej osoby mimo upływu lat może nie wygasnąc, tylko nadal trwać. Tak jest w przypadku Violetty i Leona. Minęło tyle lat, a Leon, mimo że Violetta bardzo go zraniła i ją kocha. Wszystko powróciło do niego wraz z powrotem Violetty do jego życia. Znowu wprowadziła mętlik do jego głowy. Znowu zrobiła mu bałagan w zyciu, ale to już nic nowego w wykonaniu Violetty, więc nie ma, co się dziwić.
    Lara. Miłe zaskoczenie. Lubię ją u ciebie, naprawdę. Jest wielkim wsparciem dla Leona. Jest przy nim w momencie, kiedy on jej potrzebuje, kiedy znowu się pogubił.
    Szkoda, że Leon już nie śpiewa, ale mam nadzieję, że się to zmieni. Bo muzyka, to jego miłość.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    [te-fazer-feliz.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Lara - bardzo fajna dziewczyna, polubiłam ją i cieszę się, że jest przy Leonie i się o niego tak bardzo troszczy. Widać (dzięki temu jak opisujesz jego uczucia :)), że chłopak dalej cierpi po tym, jak Viola z nim zerwała. Mam jednak nadzieję, że ich miłość zasklepi rany i wszystko się ułoży :)
    Periwinkle

    OdpowiedzUsuń