Diego
Leopold... Uspokoiłem się trochę. Już myślałem, że chodzi
o tego palanta Leona. Mam nadzieję, że już nigdy nie pojawi się w życiu
Violetty. Tyle czasu zajęło mi wyrwanie go z jej głowy, że wściekłbym się,
gdyby nagle znowu odnowili kontakt. Leon to chyba jakieś moje fatum. Uciążliwy
wrzód na dupie. Przeklinam dzień, w
którym ich drogi się zeszły. Nie to, żebym się bał, że Violka mnie
zostawi, gdyby się pojawił. Znam swoją wartość i wiem, że ten padalec nie
dorasta mi do pięt. To teraz moja dziewczyna i nikt, ani nic tego nie zmieni. Może i jestem zazdrosny, ale jakbym nie miał być? Violetta to śliczna, mądra,
utalentowana kobieta. Ma świetną figurę. Zdaję sobie sprawę z tego, że faceci
oglądają się za nią na ulicy. Czuję wtedy dumę, bo jest moja, ale gdyby któryś
próbował do niej uderzać, musiałby pogodzić się ze złamanym nosem. O mało, co
nie wystartowałem do Tomasa. Opanowałem się ze względu na Violę, ale wcale nie
podoba mi się to, że z nim gada, a już tym bardziej, że go dotyka! Przecież
widziałem, jak ją rozbierał wzrokiem. Widocznie to jego zakochanie
jeszcze mu nie przeszło. Chyba będę musiał sobie z nim poważnie porozmawiać.
Tylko, żeby Viola się o tym nie dowiedziała. Zawsze się denerwuje, kiedy
jestem zazdrosny. Znowu musiałbym wysłuchiwać o zaufaniu i innych pierdołach.
Nie przeczę, że to ważny element związku, dlatego jej ufam i nie mam
wątpliwości, nie zdradziła by mnie, bo jest po prostu na to za dobra. Źle by
się potem z tym czuła. Poza tym przecież mnie kocha, prawda? Chodzi mi o to, że
nie ufam typ typkom, którzy chcieliby położyć łapska na moim. Mam ochotę ich
wszystkich rozszarpać na strzępy.
Miałem już serdecznie dość tego
siedzenia w RestoBand i wysłuchiwania, co mogłoby się spodobać tej całej
Cami. Gdyby to ode mnie zależało, to mogłaby w ogóle nie przyjeżdżać, ale
przecież nie powiem tego Violi. W ogóle nie trawie tych jej przyjaciół. Tomasa
z oczywistego powodu. Luci za te jego pieprzone balony! Gdyby mógł to
zrobiłby z nich zamek, w którym żyłby długo i szczęśliwie, siedząc na balonowym
tronie, jedząc balonowe spaghetti i pijąc balonową wodę. Może nie byłby to taki zły pomysł, gdyby udało mi się go
przekonać, do napełnienia balonów helem. Wtedy by sobie z tym całym zameczkiem
odleciał i byłby święty spokój. Ale nikt nie pobije Fran z tym jej
irytującym chichotem i ciągłym zachwycaniem się wszystkim. Chyba zacznę rzygać.
-Już chcesz iść?
–popatrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami.
-Wiesz, że jutro
muszę wcześnie wstać, bo zaczynamy ten wielki projekt, o którym ci opowiadałem.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
-Dobrze. To
trzymajcie się ciepło wszyscy i do jutra.
Oczywiście musiała wszystkich przytulić zanim wyszliśmy.
Odetchnąłem z ulgą, gdy
opuściliśmy bar. Było już dosyć późno. Wkurzyłem się, bo to oznaczało, że Viola
mnie spławi przy drzwiach i nie będę mógł z nią zostać. Zauważyłem, że ostatnio
nie dopuszcza mnie zbyt blisko do siebie. Zawsze tłumaczy to zmęczeniem, albo
tym, że musi coś przygotować na lekcje do Studio. Fakt, że dopiero
zaczyna pracę i chce się pokazać z jak najlepszej strony. Tym bardziej, że
zajęła stanowisko tej swojej ciotki. Postanowiła, że będzie tak samo dobrą
nauczycielką, jaką była kochana Angie.
-Nie byłeś zbyt
rozmowny. –zarzuciła mi Viola.
Bo nie cierpię twoich przyjaciół.
-Bo cały czas
myślę o tym projekcie. To naprawdę coś dużego. –skłamałem.
Przecież wiem, że jestem najlepszym inżynierem i budowa
nowego centrum handlowego będzie dla mnie łatwizną.
-Nie bój się. Na
pewno sobie poradzisz. –przytuliła się do mnie.
-Może zostanę na
noc, co? –pocałowałem ją w szyję.
-Późno już... A
jutro musisz wcześnie wstać. –wyślizgnęła się z moich objęć i zaczęła szukać
klucza w torebce.
Niech to... Sam jej podałem wymówkę na tacy.
-Zadzwonię jutro.
–przesłała mi buziaka i znikła za drzwiami mieszkania.
Dzieje się coś niedobrego.
Czuję, że nie mówi mi o czymś, że chce coś przede mną ukryć. Oddala się coraz
bardziej. Może to przez tę muzykę i szkołę. Jest tym bardzo pochłonięta. Wiem,
że to dla niej ważne, no ale nie może być przecież ważniejsze ode mnie! Chyba,
że chodzi o coś innego... O coś, albo o kogoś. To miasto i Studio pewnie
przypomniały jej czasy, kiedy była nastolatką. Czyżby chodziło o Tomasa? Nie...
Niemożliwe. Zachowywała się wobec niego uprzejmie, ale nie było w jej gestach
niczego, co mówiłoby o tym, że jej uczucia od niego odżyły. Więc może, ten cały
Leopold, wcale nie jest dostawcą owoców. Może ta cholerna Włoszka zapomniała
zadzwonić do Leona. W końcu on też przyjaźnił się z Camillą. Mam nadzieję, że
to nie prawda, bo gdyby okazało się, że Violetta mnie okłamała i potajemnie się
z nim spotyka, musiałbym z nią inaczej porozmawiać. Przysięgam, że gorzko by
pożałowała tego, że ze mnie zakpiła.
Wszedłem do mieszkania,
ściągnąłem kurtkę i powiesiłem ją na wieszaku. Niedbale rzuciłem klucze na
stolik obok. Zadzwonię do niej. Wyciągnąłem z kieszeni komórkę i
poszukałem numeru Violetty. Odebrała za czwartym sygnałem.
-Po prostu się za
tobą stęskniłem.
Zaśmiała się.
-Przecież przed chwilą się widzieliśmy!
-A ja się czuję,
jakby od tego czasu minęły wieki.
-Głutpasie!
Powinieneś iść już spać! Jutro czeka cię ciężki dzień.
-Violu...
-Tak?
-Powiedziałabyś
mi, gdybyś spotkała gdzieś w mieście Leona?
Usłyszałem, jak po drugiej stronie słuchawki, Violetta
gwałtownie wciąga powietrze.
-Sk... Skąd to
pytanie? –zaśmiała się nerwowo.
-No jesteśmy w
miejscu, w którym prawdopodobnie mieszka Leon, chyba, że się wyprowadził.
Przynajmniej mam taką nadzieję.
-Jesteś zazdrosny?
-Odpowiedz.
–prawie warknąłem do słuchawki.
Nastała cisza. Spojrzałem na telefon. Połączenie dalej
trwało.
-Viola? Halo?
-Diego, ja...
–zawahała się. –Nie lubię, kiedy się na mnie złościsz. Oczywiście, że bym ci
powiedziała. Dlaczego miałabym to ukrywać?
-Nie wiem właśnie.
Przepraszam, że się zdenerwowałem... Wiesz przecież, że cię kocham.
Powiedziałaby mi. W sumie sama powtarza, że podstawą w
związku jest zaufanie.
-Wiem, wiem. Ja
też cię kocham... Wyśpij się dobrze.
Rozłączyła się. Może faktycznie jestem zbyt zazdrosny? Może
zaczynam trochę świrować?
Zajebiste opowiadanie. A dlaczego zajebiste? Bo jest inne od pozostalych.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się postać Diego. Oj, nie podoba.
OdpowiedzUsuńW serialu ostatnio zyskał moją sympatię, po kilku scenach z udziałem Gregoria i wgl, ale w Twoim opowiadaniu on jest taki... Taki sceptycznie nastawiony do wszystkiego.
To oczywiście nie zmienia faktu, że rozdział mi się bardzo podoba i jest świetnie napisany :D
Naprawdę, bardzo dobrze sobie poradziłaś z opisaniem odczuć i przemyśleń Diega, który, nie ukrywajmy, jest raczej czarnym charakterem. Ja sama mam niemałe trudności z opisywaniem uczuć na przykład Ludmiły.
Ale ty masz taki styl pisania, że nie mam się po prostu do czego przyczepić! Czyta się lekko i szybko, a gdy się już skończy, chce się więcej i więcej!
Rozdział krótki, ale zauważyłam, że u ciebie zazwyczaj są takie krótkie. Mi to jakoś zbytnio nie przeszkadza. Tylko czekam na perspektywę Agus i po prostu jak zobaczyłam, że dodałaś następny rozdział, to się troszeczkę rozczarowałam tym, że jest tylko Diego. Ale nie martw się, rozdział jest tak dobrze napisany, że nie umiem się na ciebie gniewać. xD :)
A wiesz co mi się jeszcze u ciebie podoba? Nie wrzuciłaś wszystkich przyjaciół i znajomych Violetty do jednego worka, czyli nie kazałaś im wszystkim pracować w Studio, co zazwyczaj robią bloggerki. Francesca pomaga Luce, tak jak Tomas, Camila jest gwiazdą, Diego inżynierem... Misz-masz, ale to kocham! :D
Mam tylko nadzieję, że pojawi się Lu, nawet jako jakaś taka postać drugoplanowa, bo uwielbiam tą postać, a u ciebie to by było... Mua! :D :)
Ale to Twoje opowiadanie i co by nie było, to na pewno wyjdzie ci świetnie i będę to czytać i komentować. :D
Ode mnie się już nie uwolnisz!
Buziaki,
Twoja wierna czytelniczka,
M. ;*
Hejjj! :D
OdpowiedzUsuńWIesz co? Chyba uzależniłam się u Ciebie od Agus, bo widzę nowy rozdział i od razu pierwsza myśl: będzie Agus? A tu nii ma :( No, ale trudno, mogę z tym żyć. Chyba. Ważne, że w ogóle rozdział jest ^^ I to świetny - jak każdy do tej pory.
Co do Diego... Hm, uwielbiam go! Czemu ja zawsz uwielbiam wstrętnych typów? Cóż, takie upodobanie :D Jest taki ... Krytyczny wobec wszystkiego, taki zły, że aż mrru, nie wiem, co ja w ogóle wypisuję...
W każdymr azie świetnie się rozdział czytało i czekam na następny!
Buziaczki, Carmen
Świetny blog! Jeden z najlepszych, jakie znam. Po prostu kocham czytać twoje opowiadanie! Mam nadzieje, że Leonetta w końcu się zejdzie;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z czytelnikiem powyżej, opowiadanie jest świetne. Oryginalne i chyba jedne z najlepszych jakie czytałam :)
Usuń,,Gdyby mógł to zrobiłby z nich zamek, w którym żyłby długo i szczęśliwie, siedząc na balonowym tronie, jedząc balonowe spaghetti pijąc balonową wodę" - turlam się po podłodze i płaczę ze śmiechu xD Wątek Luci i jego balonów zawsze wydawał mi się zabawny, ale nigdy nie wpadłabym na coś takiego ;) Uwielbiam te Twoje poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńMoże jestem jakaś dziwna, ale podobała mi się perspektywa Diego. Może i za nim nie przepadam, ale fajnie czytało mi się ten rozdział (pewnie zasługa zdolnej autorki ^^). W pewnym sensie rozumiem Diego. Ma prawo być zazdrosny. Leon i Violetta byli blisko, a stara miłość nie rdzewieje, jeśli była prawdziwa, rzecz jasna ;) Ogólnie, było to opisane w naprawdę dobry sposób. Należy tu też wspomnieć o jego niechęci w stosunku do jej przyjaciół. Chichot Fran, wzrok Tomasa... Och, ach, ech... Wciąż nie mogę powstrzymać się od śmiechu xD
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;) Mam nadzieję na więcej Agus i Leonetty.
Buziaki, Diana ;***
Świetny blog, kiedy next?
OdpowiedzUsuń"Poza tym przecież mnie kocha, prawda?" "A clue: NO!"
OdpowiedzUsuńDiego.... nie lubię tego pana ;/ mówi, że kocha Violettę, a traktuje ją jak swoją własność, jak jakiś przedmiot! Nie toleruje jej przyjaciół i w ogóle jak dla mnie cały jest na nie.
Tekst o balonach Luci rozwala system xD
Ściskam,
Periwinkle ;)
Super :D
OdpowiedzUsuń