czwartek, 19 września 2013

5.



Francesca

      Schodziliśmy właśnie z Lucą ze sceny. Muszę przyznać nieskromnie, że ludzie uwielbiają nasz duet. Śpiewamy w barze codziennie, żeby umilić gościom czas. RestoBand jeszcze nigdy nie miał tak wysokich obrotów. Interesy idą świetnie, a lokal stał się jednym z najpopularniejszych w tej części miasta. Tak bardzo mnie to cieszy... Mieliśmy z Lucą sporo problemów na początku, ale teraz wyszliśmy na prostą.
 -Świetnie nam poszło! –brat objął mnie ramieniem.
 -Zawsze nam świetnie idzie!
 -Fran skromna, jak zawsze. –zaśmiał się, zmierzwił mi włosy i udał się w stronę kuchni.
Usiadłam na stołku przy barze i upiłam spory łyk soku pomarańczowego. Z Lucą też teraz jest całkiem inaczej. Nie kłócimy się i dogadujemy jak nigdy wcześniej. Może to wszystko przez tę sprawę z Marco... Tak, Fran w końcu znalazła miłość! A przynajmniej tak mi się wydawało...
Po tym jak nieszczęśliwie potoczył się mój „związek” z Tomasem, Marco pojawił się w moim życiu niczym książę na białym koniu. Zawsze miałam romantyczną duszę, więc nasze pierwsze spotkanie urosło w moich oczach do rangi miłości od pierwszego wejrzenia. Ja też mu się od razu spodobałam, no i tak jakoś zaczęliśmy się spotykać na poważnie. Byliśmy ze sobą 5 lat. Nigdy nie zapomnę jak zabrał mnie do Palermo. Zawsze uwielbiałam północną część tej zielonej dzielnicy Buenos Aires. Kojarzy mi się z takim małym rajem na ziemi. Marco trzymał mnie za rękę, gdy przechodziliśmy ulicami, nad przepięknymi jeziorkami. Pamiętam, że w pewnym momencie pociągnął mnie w stronę dziwnego drzewa. Jego kształt przypominał butelkę po winie. Mój chłopak mi wytłumaczył, że jego nazwa to palo borracho i dosłownie oznacza „pijane drzewo”. I właśnie pod tym drzewem, które kojarzyło się z alkoholem i kwitło tysiącami różowych kwiatów, Marco uklęknął i poprosił, żebym została jego żoną. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Postanowiliśmy, że ślub odbędzie się na przyszły rok. Na początku było wspaniale, jak w banalnym filmie, w którym wszystko kończy się na „i żyli długo i szczęśliwie”, ale po jakimś czasie Marco zaczął się ode mnie oddalać. Zrzuciłam to na zdenerwowanie, bo przecież zbliżał się najważniejszy dzień w naszym życiu i nie zwróciłam na to zbyt dużej uwagi.
Całe moje życie wywróciło się do góry nogami w dniu, w którym chciałam mu zrobić niespodziankę i wcześniej wróciłam z Włoch, gdzie pojechałam obejrzeć suknie ślubną. Kupiłam mu jego ulubione grissini i poszłam do jego mieszkania. Wiedziałam, że go nie będzie, bo pracował, więc postanowiłam, że zrobię mu kolację-niespodziankę. Nigdy nie zapomnę widoku, który zastałam w jego mieszkaniu, gdy tam weszłam. Na podłodze walały się ciuchy, wśród których rozpoznałam koszule Marco, ale oprócz tego były tam ubrania należące do kobiety. Gdy podeszłam do drzwi sypialni usłyszałam jednoznaczne dźwięki. Otworzyłam je z hukiem i zobaczyłam mojego narzeczonego zabawiającego się z jakąś blondyną. Przywaliłam mu grissini w głowę i rzuciłam w twarz pierścionkiem. Długo się nie mogłam po tym pozbierać. Popadłam nawet w depresję, ale jakoś udało mi się z tego wyjść.
Od tego czasu Luca jest dla mnie bardzo opiekuńczy i spełnia moje wszystkie zachcianki. Z Marco nie miałam żadnego kontaktu od tamtej pory. Wiem, że dzwonił, próbował się ze mną spotkać, ale mój brat skutecznie te próby niweczył. I bardzo dobrze. Wiem, że gdybym go zobaczyła, udusiłabym go gołymi rękami. Uderzyłam pięścią w ladę baru. Ktoś nagle zasłonił mi oczy...
 -Luca? Masz jakieś delikatne ręce... –powiedziałam niepewnie.
 -To nie Luca! –usłyszałam głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby.
 -Violetta! –odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz mojej przyjaciółki.
Przytuliłam ją bardzo mocno. Tak dawno jej nie widziałam. Z moich oczu popłynęły łzy wzruszenia. Obejmowałyśmy się przez dość długą chwilę, aż wreszcie Violetta odsunęła się ode mnie i zaczęła szukać czegoś w torebce.
 -Mam coś dla ciebie! –w końcu udało jej się wyciągnąć śliczną maskę wenecką. –Byłam we Włoszech i pomyślałam, że ci coś przywiozę.
Moja kochana Viola. Zawsze o wszystkich pamięta.
 -Dziękuję! Jest prześliczna. Jesteś w Buenos Aires z wizytą? –spytałam, oglądając maskę.
 -Właściwie to nie... Wróciłam na stałe. Pablo zadzwonił do mnie z propozycją pracy i jestem teraz nauczycielką w Studio...
Popatrzyłam na nią zdezorientowana. Tam pracuje przecież Leon...
 -Viola!
Usłyszałam krzyk Luci. Mój brat podbiegł szybko do mojej przyjaciółki, uniósł ją i okręcił wokół własnej osi.
 -Tak, tak, Luca, to ja we własnej osobie. Dla ciebie też coś mam. –wyciągnęła z torebki likier i wręczyła Luce.
 -Prawdziwy włoski likier! –Luca był wniebowzięty.
Jeszcze raz mocno uścisnął Violę i pobiegł do kuchni kontynuować pracę.
 -Pracujesz w Studio? Tam uczy też...
 -Leon, tak... –westchnęła i założyła włosy za ucho. –Rozmawialiśmy i jakoś się dogadaliśmy.
Spojrzałam na nią niepewnie, ale nie chciałam drążyć tematu. Wydawało mi się, że pomimo tego, że minęło tyle lat, Viola bardzo to przeżywa.
 -Co tam w ogóle u ciebie? Jakieś poważniejsze zmiany? –spytałam z uśmiechem.
 -No może troszkę... Spotykam się z Diego.
Zakrztusiłam się sokiem. Viola musiała mnie długo klepać po plecach, żebym wreszcie doszła do siebie.
 -Przepraszam... Po prostu mnie zaskoczyłaś... –mówiłam pomiędzy atakami kaszlu.
 -No może to dość niespodziewana wiadomość, ale jestem z nim szczęśliwa.
Popatrzyłam jej w oczy. Chyba jednak nie była do końca o tym przekonana.
 -A jak tam Studio?
Oczy Violi zaświeciły się jak lampki na choince.
 -Wspaniale! Tak się cieszę, że muzyka znowu będzie miała większy udział w moim życiu. Gdy tam weszłam i poczułam tę energię, to aż mnie ciarki przeszły! Fran jestem taka podekscytowana, że będę tam uczyć. Wprost nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia! ‑uścisnęła moją dłoń.
Uśmiechnęłam się. Może i minęło trochę czasu, ale to ta sama Viola, którą poznałam w szkole.
 -A ty jak tam? Widzę, że interesy dobrze idą.
 -Tak, tak. Jesteśmy z Lucą bardzo zadowoleni.
 -A sprawy sercowe? Czy moja mała Francesca jest szczęśliwie zakochana? –spytała z wielkim uśmiechem.
 -Była... –opowiedziałam jej całą historię z Marco.
 -Co za bezczelny typ! –Viola nie kryła wzburzenia. 
 -Jak się czujesz kochana?
 -Już dobrze. Dzięki mojemu bratu, pracy w barze i oczywiście muzyce jest fajnie i mogę już mówić o tym, co się wydarzyło na spokojnie. –uśmiechnęłam się.
 -Zawsze wiedziałam, że jesteś silną dziewczyną! ‑przytuliła mnie mocno.
Dobrze było mieć ją znowu przy sobie.
 -Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że tutaj jesteś. Jak Cami wróci z trasy to znowu będziemy wszystkie razem! –zachichotałam.
 -Cześć... 
Spojrzałam w kierunku, z którego dochodził głos. Głośno wciągnęłam powietrze do płuc. Popatrzyłam na Violettę, która była lekko zmieszana, a później na niego. Nie miał zbyt wesołej miny.

7 komentarzy:

  1. o nie, o nie, tylko nie Marcesca! chociaż z drugiej strony może być ciekawie...
    no nic, czekam na dalszy ciąg historii. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Perspektywa Francesci bardzo ciekawa ;) Oryginalna jest ta cała sprawa z Marcescą, takie pytanie się nasuwa : Czy w tym opowiadaniu Marco to drań? ;) Jestem w ogóle ciekawa jak akcja się rozwinie w Twoim opowiadanku ;)
    Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Kocham ten blog! Twoje opowiadanie jest inne i ma w sobie to 'coś'! <3
    Czekam na następny z niecierpliwością <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, zacna niewiasto!
    Wybacz, że przybywam tak późno, ale cóż... Mam teraz czas i nadrabiam komentowanie na blogach. Bo przeczytałam już wcześniej, że tak się przyznam...
    Nie lubię Violetty. Nie wiem czemu, ale mnie irytuje. To chyba ze względu na to, że w serialu za nią nie przepadam i jak po prostu widzę to imię to mnie bierze ;)
    Jestem zasmucona informacją iż Marco jest dupkiem, ale mogę się z tym pogodzić. Ważne, że tak nam fajnie piszesz i wgl.
    Bardzo mi się podobał rozdział, jak zawsze zresztą.
    Pozdrawiam, pozostaję z uszanowaniem
    Carmen Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż. Cudowną Marcescę możemy wszyscy znaleźć w Twoich opowiadaniach! więc u mnie musi być inaczej ;p
      Co do Violetty, to też mnie strasznie wkurzała w serialu, ale nie myślałam, że u mnie również będzie irytująca ;D
      Ściskam mocno!

      Usuń
  5. bardzo fajny i ciekawy punkt widzenia Francesci :)
    Marco zachował się niewybaczalnie, najpierw takie romantyczne oświadczyny, daje Fran nadzieję na wieczną miłość, a potem ją bezczelnie zdradza! bidulka... mam nadzieję, że w końcu znajdzie tego swojego księcia, który będzie jej wierny ;)
    w ogóle to taki kochane, że pomimo czasu i odległości Viola i Fran nadal są najlepszymi przyjaciółkami, mogą o wszystkim pogadać i zwierzać się sobie; super, że znowu się spotkały, mam nadzieję, że Cami też wkrótce do nich dołączy ;)
    Periwinkle :)

    OdpowiedzUsuń