sobota, 7 września 2013

1.


7 lat później

Violetta


            Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Spojrzałam w okno... Niebo jeszcze nigdy nie było tak niebieskie. Mam nadzieje, że to dobry znak i że dzisiejszy dzień będzie początkiem czegoś dobrego. Co się u mnie działo wcześniej? Przez ostatni rok podróżowałam po świecie. Razem z Diegiem byliśmy w Grecji, Francji, Niemczech. Odwiedziliśmy nawet Chiny, bo moim marzeniem było zobaczyć Mur Chiński. Wcześniej przez 6 lat mieszkałam w Katarze razem z Angie i tatą. Z Diegiem zeszłam się jakoś 1,5 roku temu, gdy pojechałam odwiedzić Nati w Hiszpanii. On też tam był i tak jakoś wszystko samo się potoczyło. Czy jestem szczęśliwa? Chyba tak... Chociaż czasami zdarza mi się myśleć o Leonie, a odkąd jestem znowu w Buenos Aires myślę o nim coraz częściej. Od naszego rozstania nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu, chociaż miałam nadzieję, że zadzwoni. Sama kilka razy chciałam to zrobić, ale jakoś zawsze brakowało mi odwagi. Nie wiedziałabym, co mu powiedzieć... Leżałam na łóżku i gapiłam się w sufit, zastanawiając się czy on też czasami o mnie myśli. Z tego stanu wyrwał mnie dźwięk komórki.
‑Halo?
‑Cześć skarbie! Wyspałaś się?
Diego... Z jakiegoś powodu wolałabym żeby nie zadzwonił.
‑No tak, a ty? –spytałam, bo nie chciałam żeby zaczął coś podejrzewać. Gdyby się dowiedział, że myślałam o Leonie nie byłby zadowolony.
‑Też. Widzimy się dzisiaj?
‑Dzisiaj nie mogę. Mam spotkanie w sprawie pracy, a później chciałabym odwiedzić paru znajomych.
‑No dobrze, daj znać jak ci poszło.
‑Zadzwonię później.
‑Kocham cię. Powodzenia.
‑Nie dziękuję. Trzymaj się. –rozłączyłam się szybko.
Dlaczego nie chciałam mu powiedzieć, że też go kocham? Nie będę o tym teraz myśleć. Muszę się przygotować na rozmowę.
            Nucąc pod nosem „En mi mundo” zbiegłam po schodach do kuchni przygotować sobie śniadanie. Wzięłam miskę z szafki, nasypałam do niej trochę płatków i zalałam je mlekiem. Zajadając je uświadomiłam sobie, że osiągnęłam w życiu pewną stabilizację. Już nie jestem tą małą nastolatką, która ma mętlik w głowie i nie wie, co zrobić. Mam Diega, własne mieszkanie, a teraz zacznę pracować. To początek nowego rozdziału w moim życiu. ‑Oby był to dobry rozdział! –powiedziałam głośno i skrzyżowałam palce na szczęście. Wstawiłam pustą miskę do zlewu i pobiegłam na górę się ubrać. Trochę mi to zajęło, bo oczywiście, zamiast szybko się uczesać, zaczęłam śpiewać do szczotki, więc w końcu wyszłam z domu mając świadomość, że najpewniej się spóźnię.
            Dzień był przepiękny. Słońce mocno świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Tęskniłam za tym miejscem. Tęskniłam za Buenos Aires. To właśnie tutaj wydarzyły się najważniejsze chwile w moim życiu. Odkryłam swoją pasję, poznałam babcię i ciocię, umocniłam więź z tatą, który w końcu zaakceptował to, że muzyka jest częścią mnie... No i się zakochałam... To właśnie w tym miejscu spotkałam moją pierwszą miłość, a nawet dwie pierwsze miłości. Zrobiło mi się głupio... Teraz z perspektywy czasu wstydzę się tego, że zraniłam Tomasa i Leona. Tego drugiego nawet bardziej... Ale nie zrobię z tym już nic. To wszystko wydarzyło się 7 lat temu i teraz nic nie jest, ani nie będzie takie samo. Czasu niestety nie da się cofnąć. Pozostaje mi jedynie wyciągnąć wnioski z tamtego okresu i nie popełniać już tych samych błędów. W sumie to nawet nie jestem pewna czy znowu gdzieś ich tutaj spotkam. Nie mam pojęcia jak potoczyły się ich losy. Czy dalej tutaj mieszkają, pracują, czy mają swoje rodziny? Na samą myśl, że Leon może mieć kogoś poczułam dziwny ucisk w żołądku. Uspokój się! Skarciłam samą siebie. Przecież ja też mam kogoś. Nie powinno mnie obchodzić to co i z kim Leon robi. A jednak... To uczucie towarzyszyło mi przez całą drogę do Studio21.
            Przekraczając próg szkoły pomyślałam, że to niesamowite jak ten czas szybko leci. Wydaje się, że jeszcze nie tak dawno sama uczęszczałam tutaj jako uczennica, a teraz to ja ‑Violetta Castillo- będę pomagała tym młodym ludziom odnaleźć siebie w muzyce. To doprawdy niezwykłe! Gdy Pablo zadzwonił do mnie z propozycją pracy jako nauczycielka w Studio od razu wiedziałam, że odpowiedź będzie twierdząca. Nie mogłam nie przyjąć tej posady. Muzyka jest całym moim życiem, a to, że mogę się nią dzielić z innymi i razem z nimi tworzyć coś wspaniałego, daje mi takiego kopa i napędza w życiu, że czasami mam wrażenie, że eksploduję! I wylecą ze mnie tysiące nut! Zaśmiałam się pod nosem z samej siebie.
Studio nie zmieniło się wcale. Czuję się dokładnie tak, jakbym wyszła stąd wczoraj i po prostu wróciła następnego dnia. Na korytarzu jest pełno ludzi. Tutaj ktoś tańczy, a inni mu klaszczą do rytmu. O! A tutaj ktoś próbuje ułożyć melodie, co chwilę poprawiając wygrywane na gitarze akordy. Przy szafkach jakaś para wpatruje się w siebie jakby poza nimi nie było nic innego. No tak... Pierwsze miłości... I znowu w mojej głowie powraca temat Leona. To chyba to miejsce i fakt, że tak długo tutaj nie byłam, sprawił, że wspomnienia zalewają mnie niczym wodospad i nie zanosi się na to, żeby dały mi chociaż chwilę wytchnienia. Nagle moją uwagę przykuła grupka dziewczyn, które śpiewały „Veo veo”. Muszę przyznać, że nieźle im to wychodzi. Na mojej twarzy zagościł promienny uśmiech. Pamiętam jak sama śpiewałam tę piosenkę razem z Cami i Fran. Pierwsza z nich jest teraz światowej sławy piosenkarką. Właśnie kończy kolejną trasę koncertową. Gdy ostatni raz z nią rozmawiałam, mówiła, że po ostatnim koncercie wraca do Buenos Aires nagrywać nową płytę. Cieszę się, bo będzie okazja się spotkać. Tak dawno się nie widziałyśmy, a chciałabym w końcu jej pogratulować ogromnego sukcesu. Pamiętam, że za bardzo w siebie nie wierzyła. Kilka nieudanych castingów spowodowało, że chciała zrezygnować z kariery muzycznej, ale w końcu jej się udało. Jestem z niej strasznie dumna. Francesca dalej pomaga Luce prowadzić RestoBand. Od czasu do czasu, moje ulubione rodzeństwo, daje małe koncerty dla publiczności zebranej w lokalu. Po rozmowie z Pablo mam zamiar ich odwiedzić. Nie mówiłam Fran, że wracam. Mam nadzieję, ze się ucieszy na mój widok. Och... Nie mogę tak po prostu stać, gdy te dziewczyny tak ślicznie śpiewają!
Mira el cielo intenta cambiarlo... –dołączyłam do nich. Na początku miały zdziwione miny, ale potem szeroko się do mnie uśmiechnęły i razem dokończyłyśmy piosenkę.
‑No, no, no. Brawo. –spojrzałam za siebie.
Wysoki szatyn klaskał w dłonie, lekko unosząc jeden kącik ust.
‑A teraz moje panny szybko do sali. Przygotujcie się do zajęć. –wskazał ręką salę, w której katował mnie swego czasu Gregorio. –Niech się pani nie obrazi, ale obawiam się, że jesteś troszkę za stara na lekcje w Studio. –kącik powędrował jeszcze wyżej, a w jego niebieskich oczach dostrzegłam wesołe iskierki.
‑No cóż, kobiet nie pyta się o wiek, ale rzeczywiście muszę przyznać ci rację. Jestem trochę za duża żeby się tutaj uczyć, ale w sam raz żeby uczyć kogoś! –zaśmiałam się. ‑Nazywam się Violetta Castillo i od dzisiaj dołączę do grona nauczycieli.
‑W takim razie witam nową koleżankę w naszych szeregach. Pablo wspominał, że jeszcze kogoś przyjmie. Jestem Gabriel Fernandez i uczę tańca. –wyciągnął do mnie dłoń, a ja z niedowierzaniem i otwartymi ustami patrzyłam na niego. Minęła chwila zanim przypomniałam sobie, że grzeczność wymaga tego, żeby odwzajemnić uścisk.
‑Przepraszam. Po prostu zdziwiłam się, że nie ma już Gregorio.
‑Ale mam nadzieję, że nie jesteś tym bardzo zawiedziona? –spytał, bacznie mnie obserwując. 
‑Nie! –szybko zaprzeczyłam. -Cieszę się, że wreszcie ktoś się go pozbył. Ups... chyba nie powinnam tego głośno mówić. 
Zaśmiał się, a ja stwierdziłam, że jest bardzo sympatyczny i będzie nam się razem dobrze pracowało.
‑Wybacz, ale obowiązki wzywają, a na ciebie pewnie czeka Pablo. Znajdziesz go w pokoju nauczycielskim.
‑Dziękuję. –odpowiedziałam i ruszyłam, by odnaleźć dyrektora.
           Nagle do moich uszu dotarła, grana na klawiszach, dobrze mi znana melodia. Mój puls niebezpiecznie przyspieszył. Czy to możliwe? Tak grał tylko on... Ale przecież... Na chwiejnych nogach podeszłam do drzwi od sali muzycznej, w której tyle przesiedziałam z Beto.
-...Aunque no me veas mirame, no me importa esta vez! Voy por ti! Voy por ti! Voy por ti! Voy por tiiii! –kończyła śpiewać jakaś dziewczyna, zapewne uczennica Studia.
‑Bardzo dobrze, Gloria. Tylko musisz poćwiczyć wyższe dźwięki, bo momentami w nie nie trafiasz. 
Ten głos... Coraz bardziej zdenerwowana spojrzałam na mężczyznę, który jej przygrywał.  Te dołeczki, które pojawiły się, gdy się do niej uśmiechnął... Zrobiło mi się gorąco. Czuję, że zaraz serce wyskoczy mi z piersi. Nie potrafię się ruszyć, a gardło mam tak ściśnięte, że zaraz przestanę oddychać. Czy to możliwe, żebym po tylu latach czuła coś takiego? Czy to możliwe, żeby widok Leona grającego piosenkę, którą tyle razy śpiewaliśmy razem, tak bardzo mnie poruszył?
‑Witaj Violu.
-...
‑Violetta! Mówię do ciebie! 
Wzdrygnęłam się. Spojrzałam w stronę Pabla i głupkowato się uśmiechnęłam.
‑Pablo...
‑Cieszę się, że cię widzę. Zapraszam do gabinetu. –uśmiechnął się do mnie i biorąc pod rękę zaprowadził do pomieszczenia, gdzie mieliśmy obgadać szczegóły mojej pracy w szkole.

2 komentarze:

  1. genialnie opisujesz uczucia Violi<3 myślę, że w jej przypadku powiedzenie 'stara miłość nie rdzewieje' jest jak najbardziej prawdziwe;
    fajnie, że wspomniałaś o tym, co działo się u niej i u dziewczyn w ciągu tych 7 lat :)
    kolejny plus za wprowadzenie całkiem nowej postaci - Gabriela ;)
    już nie mogę się doczekać pierwszego spotkania Violi i Leona... jak zareagują? co sobie powiedzą? już otwieram następy rozdział ;p
    Periwinkle ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. C
    Cu
    Cud
    Cudo!!!!
    Loffam, loffam, loffam, loffam, loffam...

    OdpowiedzUsuń