niedziela, 10 listopada 2013

21.

Agus

            Biegłam jakimiś podejrzanymi uliczkami w Buenos Aires. Miałam długą, czarną suknię, przez którą co chwilę się potykałam i upadałam. Przed czymś uciekałam. Co chwilę oglądałam się za siebie, ale poza mną nie było tam nikogo. Najgorsza jednak była w tym wszystkim cisza... Nie słyszałam swojego przyspieszonego oddechu, ani bicia serca. Byłam przerażona. Gdy odwróciłam się kolejny raz i spojrzałam za siebie, zauważyłam, że wokół moich kostek zaczyna unosić się czarna mgła. Próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Mgła sięgała mi już do kolan i zaczęła spowalniać moje ruchy. Wyciągnęłam rękę mając nadzieję, że uda mi się czegoś chwycić, ale trafiłam w pustą przestrzeń. Zaczęłam szlochać. Zatrzymałam się i upadłam na kolana. Zakryłam twarz rękami. Wstrząsały mną spazmy płaczu. Przegrałam... Nagle poczułam czyjeś ręce na moich ramionach. Ktoś bardzo delikatnie pomógł mi wstać. -Już dobrze, skrzypaczko. Skrzypaczko? Spojrzałam na mojego wybawcę. Ten uśmiech...
 -Agus! Spóźnisz się na zajęcia! –Tomas szarpał mnie za ramię.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego zdezorientowana. Zaczęłam rozglądać się po pokoju.
 -Słyszysz mnie? Znowu wczoraj zarwałaś noc!
Jego głos brzmiał, jakby dochodził z zaświatów.
 -Tomas, nie krzycz tak... –poprosiłam błagalnie i zaczęłam przecierać oczy.
 -Martwię się o ciebie. –westchnął. –Stanowczo za dużo pracujesz nad tą piosenką.
 -Yhym...
W ogóle nie słuchałam, co mój kuzyn ma mi do powiedzenia. Chciałam po prostu znowu położyć głowę na miękkiej poduszce i wrócić do tego niesamowitego uśmiechu... Tomas znowu mną potrząsnął. Mój wzrok powędrował do budzika, na którym była godzina 7:45. Mój umysł wyrwał się nagle z wnyków, w które złapał go Morfeusz. Zaczęło do mnie dochodzić, że faktycznie zaspałam i mam tylko 15 minut, żeby dostać się do Studio21. Pierwsze zajęcia mieliśmy z Gabrielem, a on nie toleruje spóźnialskich. Dodatkowo moja podświadomość szepnęła mi, że dzisiaj jest kolejna lekcja z walca angielskiego i Philip na pewno stwierdzi, że nie chciałam na nią przyjść, bo się go boję! Nie mogę do tego dopuścić! Szybko zerwałam się z łóżka i ogarnęłam na ile to było możliwe.
 -Podwieziesz mnie? –spytałam Tomasa.
Skinął głową.
       Do sali wpadłam chwilę przed Gabem. Gloria popatrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem. Machnęłam ręką, żeby się nie martwiła. Zaczęłam się rozglądać za Philipem. Nie zauważył, że przyszłam, bo stał tyłem do drzwi i był pogrążony w rozmowie z Arturo. Podeszłam do nich.
 -Pewnie nie przyjdzie, bo... –usłyszałam jak mówi do kolegi.
 -Cześć! –klepnęłam go w plecy.
Philip powoli się odwrócił i spojrzał na mnie. Przez chwilę był zaskoczony, ale zaraz szeroko się uśmiechnął.
 -Cześć, skrzypaczko! Już myślałem, że...
 -Nie przyjdę, bo się ciebie boję? –prychnęłam. –Chciałam, żebyś tak myślał.
Zmarszczył brwi.
 -Wszystko ok.? –spytał nagle.
Zdziwiłam się.
 -Nie rozumiem?
 -Jakoś tak blado wyglądasz... –założył mi kosmyk włosów za ucho.
Zwykły gest, ale trochę mnie rozczulił...
 -Źle spałam. –spuściłam wzrok.
Nie skomentował tego. W ogóle darował sobie swoje głupie odzywki i skupił się na tańcu. Rozluźniłam się. Dzisiaj nie wytrzymałabym jego uwag. Byłam mu niemal wdzięczna za to, że siedział cicho. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się, dokładnie tak samo jak w moim śnie.
     Po zajęciach z Gabem poszłam z Glorią do sali muzycznej. Poprosiłam moją przyjaciółkę o pomoc w napisaniu piosenki. Pokazałam jej melodię i poprosiłam, żeby zagrała ją na pianinie. Ja niby trochę gram, ale nie wychodzi mi to tak ładnie jak jej.
 -Melodia jest całkiem dobra. –powiedziała Gloria, gdy skończyła.
 -No z tego akurat jestem zadowolona, ale tekst... Nie wiem, czy to napiszę. W sumie to nigdy nie byłam zakochana...
 -Nigdy nie byłaś zakochana? –Gloria otworzyła usta ze zdziwienia.
 -No jakoś tak wyszło... –nerwowo zaczęłam skubać sweter.
 -Ja byłam setki razy! Musisz spróbować! Te motylki w brzuchu, dźwięk harfy w tle i tysiące spadających z nieba serduszek. –blondynka rozłożyła ręce i okręciła się kilka razy wokół swojej osi. –Coś pięknego! –wzniosła oczy do góry i westchnęła.
 -Ale z ciebie romantyczna dusza!
Spojrzałam w stronę drzwi. Zobaczyłam w nich Philipa, który opierał się o futrynę.
 -Co robicie? –podszedł do nas i wziął kartki, na których był zapis nutowy mojego utworu.
 -Próbujemy napisać piosenkę na przedstawienie. –zaświergotała Gloria. –Agus ma małe problemy i jej pomagam. –zatrzepotała rzęsami.
Philip spojrzał na mnie. Potem położył kartki na pulpicie i zaczął grać.
 -Trochę bym to podrasował.
Muszę przyznać, że z jego poprawkami melodia brzmiała lepiej. Pokiwałam głową i poprosiłam, żeby mi je zapisał. Potem zaczął gadać coś o tym, że można by było dołożyć gitarę, perkusję... Czułam się, jakby mówił do mnie będąc pod wodą. Jego słowa zamieniły się w bełkot, którego nie potrafiłam zrozumieć. Popatrzyłam na niego. Zaczął mi się rozmazywać. Gwałtownie zamrugałam powiekami. Zrobiło mi się słabo.
          Nie wiem jakim cudem Philip znalazł się obok. Nagle poczułam, że mnie obejmuje w pasie i pomaga usiąść na krześle.
 -Agus, źle się czujesz? Popatrz na mnie!
Spojrzałam na niego nieprzytomnie. Nie uśmiechał się głupkowato. Widać było, że jest przejęty. Wzięłam głęboki oddech.
 -Już mi lepiej. –szepnęłam.
 -Zabiorę cię do lekarza.
 -Nie, nie trzeba. –pokręciłam głową. –Po prostu ostatnio za dużo siedziałam nad tą piosenką...
 -Jadłaś coś w ogóle dzisiaj?
 -Nie... Zaspałam i nie zdążyłam.
 -A wczoraj?
 -Piłam kawę...
 -Piłaś kawę!- wzniósł ręce do góry. –No to rzeczywiście się najadłaś.
Zrobiło mi się głupio. Zaczęłam się gapić w kąt. Chciałabym, żeby sobie już poszedł i zostawił mnie w spokoju. Zaraz pewnie zaczną się te jego głupie komentarze.
 -Chodź... –pociągnął mnie za rękę.
 -Gdzie?
 -Pójdziemy coś zjeść. Nie przyjmuję odmowy! –zastrzegł.
         Zamówił chyba największą lasange, jaką kiedykolwiek w życiu widziałam i dopilnował, żebym wszystko w siebie wcisnęła. Myślałam, że pęknę. Rozsiadłam się na krześle.
 -Tomas pomyśli, że jestem w ciąży. –poklepałam swój brzuch.
 -Tomas?
 -Mój kuzyn. Mieszkam z nim.
 -A rodzice?
 -Są w Hiszpanii. Tata Tomasa, załatwił tam mojej mamie lepszą pracę i się przenieśli. ‑wytłumaczyłam.
 -Nie tęsknisz za nimi?
 -Tęsknię, ale często ze sobą rozmawiamy. Na wakacje mam do nich jechać.
Philip przyglądał mi się przez dłuższą chwilę w milczeniu.
 -No co? –nie wytrzymałam w końcu.
 -Lubisz pastelles?
Zaśmiałam się.  Uwielbiałam te słodkie pierożki z nadzieniem karmelowym. Nie mogłam się im oprzeć, kiedy przede mną leżały. Kiedy wyznałam to Philipowi, zniknął na chwilę, żeby powrócić z pełnym talerzem tych smakołyków. Nie było szans, żebyśmy zjedli je wszystkie, dlatego poprosiliśmy obsługę, żeby nam je zapakowała.
         Na dworze zdążyło się już ściemnić, więc Philip zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Muszę przyznać, że miło spędziłam z nim czas. Wcale nie jest takim aroganckim idiotą, jakim mi się wydawał na początku. Szliśmy, więc ramię w ramię, patrząc jak w Buenos Aires powili zaczyna się nocne życie. Zerknęłam ukradkiem na mojego towarzysza. Był jakiś zamyślony. 
 -Mam wrażenie, że zapomniałaś, że muzykę masz w sercu... –zaczął, gdy byliśmy już przy drzwiach mojego domu.
 -Nie w głowie. To wszystko jest tutaj. ‑pokazał ręką na klatkę piersiową. -Kiedy będziesz dzisiaj leżeć w łóżku, zamknij oczy i po prostu to poczuj. Słowa same się znajdą.
Spojrzałam na niego. Może ma rację? Może za bardzo skupiłam się na napisaniu idealnego tekstu, gubiąc w tym wszystkim uczucie...
 -Pomyśl o tym. –odwrócił się i zaczął schodzić po schodkach.
Dalej! Powiedz coś!
 -Philip...
Zatrzymał się i odwrócił, słysząc mój głos.
 -Dziękuję.
Uśmiechnął się szeroko, tak jak tylko on potrafi.
 -Cała przyjemność po mojej stronie. –lekko się ukłonił. –Do zobaczenia jutro. –wsadził ręce do kieszeni i poszedł.
          Zrobiłam tak, jak mi powiedział. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Mam to poczuć. Zmarszczyłam brwi. Dwa słowa... Dziewięć liter, które nie chcą jej przejść przez gardło... Słowa, których nie może powiedzieć... Tak! To właśnie to! Zerwałam się z łóżka i zaczęłam szukać kartki i długopisu. Mam moją piosenkę.

7 komentarzy:

  1. Philip, jaki kochany <3 tak się przejął omdleniem Agus, która by the way faktycznie się przemęcza, kto to widział funkcjonować o jednej kawie? a potem dziwić się, że piosenki nie może napisać, że jej się koszmary śnią (chociaż tutaj mogłoby być piękne zakończenie snu, ale Tomi wszystko zepsuł ;p) a wracając do Philipa - cudownie zatroszczył się o Agus :) zabrał ją na porządny obiad, kupił jej ulubione pierożki, dał dobrą radę... po prostu cud, miód, malina <3 i tak sobie myślę, że ten chłopak chyba zaczyna coś czuć do tej dziewczyny :) może teraz ona zmieni do niego swoje nastawienie i obdarzy go troszkę cieplejszym uczuciem niż do tej pory ;)
    Pozdrawiam,
    Periwinkle ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na na na na na na. Agus kocha Philipa!
    Rozdział boski jak zwykle.
    Później jeszcze coś dopiszę, bo niewygodnie mi się komentuje z tableta :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, ja znowu tutaj! Miałam skomentować, więc jestem :-)
      Cieszysz się???

      Przez pewnego anonimka nie jestem pierwsza, foch forever na 3 sekundy :(

      Okej, do rzeczy!
      Rozdział jest przecudowny <3
      Sen Agus... ach..., me enamore :)
      Oczywiście, nasza mała, słodka Agus wreszcie poznała czym jest prawdziwa miłość <3
      Dobra, koniec tych wzruszeń.
      "Tomas pomyśli, że jestem w ciąży." Niezłe :p
      A Philip robi się chyba ciut zazdrosny hehe :-)
      Dwa słowa... Dziewięć liter = kocham cię <3
      Jakaż ja kreatywna :D

      Dzisiaj przeżywam katusze :/ Mam ochotę na lody, a tu wszystko pozamykane :( Chyba sobię zaraz sama zamrożę :D
      Haha. Jaka ja jestem łomna!

      Muy te quiero chica <3
      Czekam jak zawsze cierpliwa na next :)

      Usuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale jak dla mnie oni są taką młodszą wersją Leonetty :D
    Ciekawe jaką też piosenkę napisała Agus .. ? :D
    Rozdział jak zwykle świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, tylko więcej leonetty plisss

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie jest i moja Agus!
    Widzę, że siła perswazji zwyciężyła xD
    Dobra, ale ja nie o tym xD
    Moja kochana Tinkerbell, to było CUDOWNE!
    To chyba mój ulubiony rozdział z tych, które powstały dotąd na Twoim blogu :D
    Jest w nim coś innego, coś wyjątkowego. Przez chwilę czułam się jak w zupełnie innej historii. Zresztą u Cb zawsze tak jest, bo Ty stworzyłaś coś zupełnie odbiegającego od reszty.
    Philip jest taki uroczy, z każdym dniem uwielbiam go coraz bardziej :D Skąd Ty go wytrzasnęłaś? xD Maraśny, oj mraśny :D
    I to jak martwił się o Agus. Swoją drogą, mam nadzieję, ze ta sytuacja rozjaśni wszystko w tej jej pięknej główce. Nie może się tak przepracowywać. Poza tym, czuję, ze ona zaczyna powoli rozumieć też inną rzecz, ale cicho sza! Ja nic nie mówię ;)
    Czekam na następny rozdział, jestem ciekawa utworu, który stworzy nasza dziewczynka ;)

    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Phillip i Agus <3 <3

    OdpowiedzUsuń