sobota, 24 maja 2014

51.

Gabriel

            Podałem jej wielkie pudełko z popcornem, a sam wziąłem niewiele mniejszy kubek z colą. Zabrałem ją do kina, żeby chociaż na chwilę uciec od problemów naszych przyjaciół. Z Leonem nie widziałem się wieki. W sumie to nie udało mi się z nim porozmawiać od czasu jego zerwania z Violettą. Zrezygnował z pracy w Studio. Na razie jego obowiązki przejął Pablo, ale szuka kogoś nowego. Violetta dalej prowadzi zajęcia i udaje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wydaje mi się, że nigdy nie dowiemy się, co takiego wydarzyło się w głowie Leona, że tak postąpił.
 -Dziękuję, że wyciągnąłeś mnie do kina. –uścisnęła moją dłoń. -Trochę rozrywki nam nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić, mimo, że taki rodzaj filmów nie jest w moim typie.
Uniosłem brwi i pokręciłem głową. Jak można nie lubić X-menów? Dziewczyna nie wie, co traci. No ale w końcu jest kobietą z krwi, kości i umysłu. Nie dla niej mutanci i ich walka z ludzkimi osobnikami, którym przeszkadza ich obecność. Pewnie wolałaby siedzieć w domu z kieliszkiem wina, oglądając te dziwne seriale. Jak leciał ten tytuł? Zaraz, zaraz... Niech sobie tylko przypomnę. Kroniki... Nie. To było jakieś inne słowo... O wiem! Pamiętniki Wampirów. Właśnie tak. Zupełnie nie wiem, co ona widzi w tym dennym serialu o krwiopijcach. I jeszcze zachwyca się tym całym Damianem czy tam Damonem. Nie wiem, jak mu tam, ale osobiście uważam, że jestem po stokroć seksowniejszy.
            W ogóle chyba do jej ulubionych scen należą te, w których filmowy przystojniak jest bez koszulki. Zauważyłem, ze gdy tylko Wolverine wystawi swoją klatę na światło dzienne, Cami wydaje się bardzo ożywiona. Pochyla się lekko do przodu, jakby chciała być jak najbliżej niego i bezwiednie zaciska palce na podłokietnikach kinowego fotela. Jej oczy robią się wielkie i wpatruje się nimi w ekran, przygryzając dolną wargę. Czy można być zazdrosnym o fikcyjną postać? No może nie do końca fikcyjną, bo przecież jako światowej sławy piosenkarka, ma szansę spotkać się z Jackmanem na żywo... I co wtedy? Może spodoba jej się bardziej niż ja... Na samą myśl, że mogłaby się z nim związać, ścisnęło mnie w dołku. Nigdy nie powiedziałem jej, że ją kocham, ale prawda jest taka, że za nic nie chcę jej stracić.
            Objąłem ją ramieniem i lekko pocałowałem w ucho. Odwróciła się do mnie błyskając zębami w promiennym uśmiechu. Nie mogłem się powstrzymać. Chciałem tylko musnąć jej usta i wrócić do oglądania filmu, ale kiedy nasze wargi złączyły się w pocałunku, oszalałem. Pogłębiłem pocałunek, przysuwając ją bliżej siebie. Nie wiem, jak ona to robi, ale potrafi rozpalić wszystkie moje zmysły. Całowałem ją zaborczo, zastanawiając się, czy może przypadkiem nie jest to zasługa jej włosów. Ktoś kiedyś wierzył, że rudzielce są pocałowani przez ogień. I wydaje mi się, że coś w tym jest. Skąd inaczej wziął by się w niej ten cały żar?
 -Gabe... –odepchnęła mnie lekko, kiedy zacząłem błądzić dłońmi po jej ciele. –Uspokój się. Jesteśmy w sali pełnej ludzi.
 -Nie masz w swoich pragnieniach kwadracika opisanego, jako „seks w miejscu publicznym”?
Zachichotała cicho.
 -Nie lubię Simsów. –pocałowała mnie w policzek i kazała oglądać film.
            Po seansie chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła do pobliskiego supermarketu. Stwierdziła, że kupimy najtańszego szampana i wypijemy go nad jeziorem. Siedzieliśmy na zimnej trawie, spoglądając na gwieździste niebo.
 -Opowiesz mi coś o gwiazdach? –chwyciła za butelkę i pociągnęła długi łyk.
 -No niektóre są seksowne. Znam taką jedną, rudą...
Trzepnęła mnie w ramię ze śmiechem.
 -O tych na niebie, głuptasie. –podała mi szampana.
Spojrzałem w górę. Kiedyś chciałem być astronomem. Każde kieszonkowe odkładałem do skarbonki w kształcie świnki, żeby móc kupić sobie teleskop. Kiedy w końcu mi się to udało, co noc wychodziłem z nim na balkon, żeby obserwować konstelacje. Pamiętam, że mama strasznie na mnie krzyczała, kiedy siedziałem do świtu, patrząc w niebo. W szkole byłem nieprzytomny z powodu braku snu, zacząłem dostawać słabe stopnie. Moja rodzicielka zrobiła mi straszną awanturę i schowała teleskop, mówiąc, że jeżeli nie podciągnę się w nauce, mogę sobie pomarzyć o moich gwiazdach. Nie zrobiłem tego. Nie chciałem jej pokazać, ile to dla mnie znaczy. Żeby zrobić jej na złość, zacząłem olewać szkołę jeszcze bardziej i stało się tak, że zrezygnowałem ze swojej pasji. A później odkryłem inną. Ciała Niebieskie zamieniłem na piruety i tak zostało mi do dzisiaj.
 -Widzisz tę gwiazdę? –wskazałem na mocno świecący punkt. –To Acrux. Najjaśniejsza w gwiazdozbiorze Krzyża Południa. Ta na górze Krzyża to czerwony olbrzym Gacrux, po lewej stronie masz Mimose, a po prawej delta Crucis.
 -Myślisz, że spadające gwiazdy spełniają życzenia? –spytała nagle.
 -Nie wiem. –wzruszyłem ramionami. –Ale masz okazję się przekonać. Popatrz. –wskazałem ręką na gwiazdę, która zdawała się frunąć w dół niczym sokół, który wypatrzył swoją kolację.
Cami zacisnęła mocno powieki i z poważną miną w myślach wypowiedziała życzenie. Uśmiechnąłem się na ten widok. W tym momencie nie wyglądała jak seksowna, pewna siebie piosenkarka, która na scenie była wulkanem energii. Była raczej małą dziewczynką, która z całych sił pragnie, by spełniło się jej największe marzenie.
 -O czym pomyślałaś? –szepnąłem jej na ucho.
 -Jak ci powiem, to się nie spełni! –położyła się na trawie, ciągnąc mnie za sobą. –A ty? Masz jakieś życzenie?
 -No parę by się znalazło. –zacząłem muskać jej szyję.
 -Jakie na przykład?
 -Żebyś w końcu przestała gadać i mnie pocałowała.
Zaśmiała się, a potem przyciągnęła moją twarz i złożyła na ustach głośnego całusa.
 -Nie do końca o coś takiego mi chodziło. –skrzywiłem się.
Pstryknęła mnie w nos, a potem usiadła i ciężko westchnęła.
 -Muszę ci coś powiedzieć.
            Leżałem na łóżku myśląc o tym, co powiedziała mi Camila. Zostawia mnie. Wyjeżdża, bo jakiś Mardebil zaproponował jej występ w australijskiej wersji U-Mix. Ma oceniać tamtejsze talenty. Czyli co? Będzie zachwalać wycie kangurów, które będą konkurować z wiecznie pijanymi misiami koala albo z diabłami tasmańskimi? Nie chcę żeby wyjeżdżała, ale jest zdecydowana. Nie mogę kazać jej zostać, bo mam takie widzimisię. Jednak myśl, że nie zobaczę jej przez długi okres czasu, zabija mnie, jak drewniany kołek wampira. Chciałbym móc zrobić coś, co by ją tutaj zatrzymało... Może przykuję ją łańcuchami do kaloryfera? Albo zamknę w piwnicy? Albo po prostu przyznaj, że ją kochasz. Dzięki głosiku w mojej głowie... No dobrze, kocham tego rudzielca. To znaczy nie wiem, czy to jest miłość, ale jestem pewien, że przy nikim innym nie czułem się tak, jak przy niej. Więc jeżeli to nie jest to, to sam nie wiem czym ta miłość może być.
            Pół dnia pisałem jakiś głupi tekst, tylko po to, żeby jej pokazać, że naprawdę mi na niej zależy. Ubrałem się w najlepsze ciuchy, kupiłem jej ulubione czekoladki i czekałem cierpliwie, aż mi otworzy. Widać, że się mnie nie spodziewała. Włosy miała w nieładzie, była ubrana w jakiś rozciągnięty dres i wyglądała, jakby dopiero wstała. O matko z ojcem! Chciałbym codziennie patrzeć na nią, właśnie taką, jaka jest teraz.
 -Gabe... Nie spodziewałam się... –w panice zaczęła przygładzać włosy. –Daj mi chwilę, ogarnę się jakoś...
Już miała mi zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale powstrzymałem ją.
 -Proszę, posłuchaj mnie.
Spojrzała na mnie niepewnie, ale lekko skinęła głową. Wziąłem głęboki oddech. Na serio chcę zrobić z siebie debila? Rozejrzałem się dookoła. Chciałem się upewnić, że nikt się nie kręci gdzieś w pobliżu. Teren wydawał się czysty, więc wyjąłem wymiętą kartkę z kieszeni i zwróciłem się do Cami.
 -Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.
 -Ale Gabe...
 -Cii... Nic nie mów. Napisałem dla ciebie piosenkę.
 -Co zrobiłeś? –popatrzyła na mnie wielkimi oczami.
 -Mogłabyś po prostu posłuchać?
Stwierdziłem, że skoro Tomas wyrwał Fran na jakiś tkliwy kawałek, to może ja też powinienem spróbować. Sytuacja w sumie jest inna, bo Camila cały czas mi mówiła, że mnie kocha, ale chciałem zrobić coś, co wywrze na niej duże wrażenie. Chciałem jej pokazać, że dla niej jestem w stanie nawet zaśpiewać, chociaż dobrze wie, że nigdy tego nie robię, nawet pod prysznicem. Mam nadzieję, że to doceni i zrezygnuje z tego głupiego programu i zostanie ze mną.
 -Uwaga, zaczynam.
Roześmiała się.

Nie zostawiaj mnie,
Długą krętą drogą,
Szedłem do nikogo, aż spotkałem Cię.
Nie zostawiaj mnie,
Podaj mi swą rękę,
Śpiewam Ci piosenkę, tego tylko chcę.

Nie zostawiaj mnie...

No może nie był to popis moich umiejętności wokalnych, ale miałem nadzieję, że zrozumie przesłanie. Czekałem, aż w końcu się odezwie i powie, że jej się podobało.
 -To było... –zamilkła na chwilę szukając odpowiedniego słowa. -...fantastyczne. Jak na to, że nie umiesz śpiewać.
 -Oj tam... Nie wyjedziesz? –spytałem pełen napięcia.
 -No nie wiem...
 -Kocham cię Cami.
Patrzyłem jak jej oczy zaczynają błyszczeć, a uśmiech wyraża prawdziwy zachwyt. Dość długo musiała czekać na te słowa, ale w końcu się doczekała. Zarzuciła mi ręce na szyję i namiętnie pocałowała. Kiedy w końcu oderwała się ode mnie, by złapać oddech, roześmiała się z całych sił.
 -No dobrze, zostanę.
Trochę mnie to zaskoczyło. Jeszcze wczoraj była pewna, że wyjedzie i nic nie zmieni jej decyzji, a dzisiaj...
 -Jeżeli bardzo zależy ci na tym programie, to nie chcę stać na przeszkodzie...
 -Nie ma żadnego programu.
Przebiegła, ruda lisica. Wymyśliła sobie program, żeby zmusić mnie do wyznania uczuć. Kobiety...
 -Zapłacisz mi za to.
 -Ciekawe jak?
 -Nie będę opuszczał deski w kiblu, czym doprowadzę cię do szału.
Jej dźwięczny śmiech rozniósł się po całym osiedlu.

7 komentarzy:

  1. O matko! Kolejny świetny rozdział i udało mi się tu dotrzeć przed opublikowaniem pierwszego komentarza (choć to pewnie się zmieni)!
    Jestem naprawdę zachwycona twoim stylem pisania, a także pomysłami, które są niezwykle oryginalne. Historia nie jest tylko opowiadaniem o grupce nastolatków, które nie mają pojęcia czego chcą w życiu, ale wyraża coś więcej. Podjęłaś się trudnego zadania, ponieważ bohaterowie są dorośli i mają zupełnie inne problemy jednak czytając opowiadanie nie widać, by był to dla ciebie jakiś kłopot. Doskonale odnajdujesz się w takiej tematyce i wychodzi ci to genialnie.
    Twoje opowiadanie jest jednym z nielicznych, na którego nowe rozdziały czekam z zapartym tchem i niecierpliwością. Kiedy widzę, że pojawił się nowy fragment historii na moją twarz wpełza szeroki uśmiech, który powiększa się w miarę czytania. Jesteś niesamowicie utalentowana.
    Co do tego rozdziału, jak już wspomniałam, jest cudowny. Camila i Gabriel to jedna z moich ulubionych par, która nie występuje w serialu. Gabriel, który w "Violetcie" nie ma żadnego związku z bohaterami skradł moje serce. Historia miłości Cami i Gabe'a jest perfekcyjna w każdym calu. Potrafię śmiać się, płakać i czuć razem z nimi. Kiedy Gabriel wspomniał o pamiętnikach wampirów (ze względu na Iana, który odgrywa chłopaka w opowiadaniu) miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Natomiast, kiedy wyznał Cami miłość, w duchu krzyczałam "tak! tak! nareszcie!". Niewiele osób potrafi przekazać emocje w taki sposób, by osoba po drugiej stronie monitora poczuła to samo.
    Bardzo podoba mi się też fakt, że każdy rozdział jest fragmentem życia innej osoby czy pary. Nie wygląda to tak, że przez pięć rozdziałów jest np. Leonetta, potem rozdział przerwy i znowu, co jest ogromnym plusem.
    W twoim opowiadaniu, stylu pisania i egzystencjach bohaterów nie ma nic niepotrzebnego i przypadkowego. Nie można im nic zarzucić. A twoje genialny pomysły i humorystyczne akcenty tylko dodają wszystkiemu wartości i charakteru.
    Masz potencjał na wspaniałą i uwielbianą pisarkę.

    Gratuluję.
    Pozdrawiam i oczywiście życzę weny na dalsze rozdziały!

    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem! Widzę radość w Twoich oczach. Nic, nie czytaj tego, chciałam się dowartościować.
    Przy fragmencie o Damonie śmiałam się jak głupia. Świetnie to zaplanowałaś ^ ^
    Podoba mi się, że tu wszystko jest takie swobodne, naturalne. W ich rozmowach nie ma żadnych przesadnie ckliwych zwrotów, ani przesłodzonych słów, których mało kto używa, jeśli w ogóle.
    Każdy ma własną osobowość i charakter, a większość tekstów zwala mnie z nóg. Kocham to opowiadanie, niczym Gabe Camilkę i Damona mwahaha.
    Serial się przy Tobie chowa (jak przy większości bloggerowych opowiadań, scenarzyści "Violki" nie są zbyt utalentowani - nie licząc blogów o Tomasie, który gwałci Violettę i ucieka do Stanów). No ale wiesz, taki talent do czegoś zobowiązuje. Możesz się ze mną nim podzielić. Nie będę zła.
    Zemsta Gabe'a doskonała. To już mu nie wybaczy. Nieopuszczona deska = koniec związku!
    Moja bogata wypowiedź. Nawet na opublikowanie nie zasługuje, ech.
    Podziwiam Cię, wręcz na klęczkach wielbię. Jak napiszesz książkę, to zadzwoń i daj mi zniżkę, bo kryzys jest, a ja wchodzę jedynie w posiadanie dwóch złoty. Lajf is brutal.
    No. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Podziwiam xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, no jak można tak pisać? Ja się pytam, jakim sposobem?
    Zazdroszczę ci talentu, naprawdę ;)
    Camila jest cwana xD Okłamała Gaba, żeby powiedział jej w końcu, że ją kocha. Ba, on nawet piosenkę jej ułożył! A wszystko, żeby nie wyjeżdżała. A ona tak naprawdę nie miała takiego zamiaru. Sprytnie :D
    No cóż ja ci mogę powiedzieć? Mam nadzieję, że teraz Cam i Gabe się ogarną i będą razem, bo muszą normalnie :D
    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniołku,

    Jestem naprawdę bardzo mile zaskoczona.
    Od samego początku czułam, że posiadasz niesamowity talent literacki.
    Tym rozdziałem tylko upewniłaś mnie w tym przekonaniu.
    Mimo tak wielkiego sukcesu, nadal pozostajesz osobą niezwykle skromną.
    Właśnie to sprawia, że przyciągasz do siebie czytelników jak magnez.
    Wszystko, co piszesz ma wielką wartość, zawiera magię.
    Jeśli tylko w siebie uwierzysz, możesz osiągnąć wszystko.
    Każdy wątek w twoim opowiadaniu jest na swój sposób wyjątkowy.
    Nie potrafię zdecydować się na jeden, przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha xD Gabe i jego teksty o wampirach miażdżą xD
    Camila wreszcie dopięła swego :) i dobrze, bo na moje oko to Gabriel już od dawna ją kocha, tylko uparciuch nie chciał się przyznać ;p a ona tego potrzebowała :) piosenkę rewelacyjną jej napisał ;) to co? teraz już chyba mogą żyć długo i szczęśliwie ;)
    Pozdrawiam,
    Periwinkle:*

    OdpowiedzUsuń