Leon
Wiedziałem, że za mną wybiegła, ale nie miałem zamiaru
się zatrzymywać. Przyspieszyłem jeszcze bardziej. Co mam jej niby powiedzieć?
Że jestem pieprzonym sukinsynem? Że od tak podeptałem miłość, którą obdarzyła
mnie Violetta i wyrzuciłem ją do kosza, jak jakiegoś śmiecia? Boże... Przecież
wcale tego nie chciałem! Jak niczego innego pragnąłem dzielić z nią każdy mój
dzień, chciałem się z nią zestarzeć. Czułem, że Viola jest jak promienie
słoneczne, dzięki którym na Ziemi może istnieć życie. To właśnie dzięki niej
chciało mi się wstawać i cieszyć się każdą chwilą. Ale niestety słońce, w każdej
chwili, mogą zasłonić gradowe chmury... Najgorsze jest to, że nie wydaje mi
się, żeby w tym przypadku, mogło wyjść zza nich ponownie.
Czuję się jak bohater antycznej tragedii. Ciąży nade mną
jakieś fatum, a każdy wybór urasta do rangi konfliktu tragicznego. Mógłbym
przybić sobie piątkę z samym Edypem...
-Leon!
Musiała za mną biec, żeby
dotrzymać mi kroku.
-Czemu to zrobiłeś? –spytała, ciężko łapiąc
powietrze.
Nie odpowiedziałem. Zatrzymałem się dopiero w parku. Podszedłem do
naszej ławki i ciężko na niej usiadłem. Nasza ławka? Schowałem twarz w dłoniach. Nie ma już żadnych nas.
Lara usiadła tuż obok. Popatrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem.
-Porozmawiaj ze mną.
Westchnąłem. W sumie
dlaczego nie? Może kiedy podzielę się z kimś tym ciężarem, przestanę mieć tak
potworne wyrzuty sumienia.
-Czemu jej coś takiego powiedziałeś? –spytała
łagodnie.
-Bo ją kocham.
Zmarszczyła brwi i przez
chwilę milczała.
-Nie rozumiem.
-Bo to wszystko nie jest takie proste.
-przymknąłem oczy.
Rano miałem niespodziewanego gościa. Odwiedził mnie
Diego. Niedawno Violetta powiedziała mi, że się z nim pogodziła i zamierzają
utrzymywać przyjazne stosunki. W sumie to ostro się o to pokłóciliśmy, bo
wolałem, żeby raz na zawsze zniknął z jej życia. Poza tym trudno było mi
uwierzyć w jego szczere intencje. Coś, może jakiś szósty zmysł, podpowiadało
mi, że Diego obmyśla jakiś straszliwy plan, który doprowadzi do końca mojego
związku z Violettą. Gdybym wtedy posłuchał głosu mojego instynktu i bardziej
się upierał przy tym, żeby zakończyła tą znajomość, nie musiałbym jej teraz
ranić. Ale nie chciałem kazać jej wybierać pomiędzy nami. Dobrze ją znam.
Zawsze wszystkim daje kolejną szansę, mimo że nie wszyscy na nią zasługują.
Byłoby jej cholernie przykro, gdybym postawił ją przed takim wyborem.
Widziałem, że cieszyła się z tego, że się dogadali i Diego niby nie ma do niej
żalu. Więc odpuściłem i zgodziłem się na to koleżeństwo, bo przecież zrobiłbym
dla niej wszystko, byle tylko widzieć uśmiech na jej twarzy.
Jednak obiecałem sobie, że będę jej pilnować i nie
dopuszczę do tego, żeby znowu ją skrzywdził. No i zawiodłem... Zawiodłem na
całej linii i teraz to ja musiałem ją zranić, żeby ją chronić. Jakkolwiek
głupio to brzmi, tak właśnie jest. Diego przyszedł do mnie, żeby mi oznajmić,
że będzie lepiej, kiedy zerwę z Violettą. Wyśmiałem go i kazałem mu się leczyć
na głowę. Teraz w moim ośrodku pamięci, jak echo odbijają się jego słowa.
-Zapamiętaj sobie to, co ci powiem,
Verdas. Ona będzie albo ze mną, albo z nikim.
Pokazałem mu drzwi i
powiedziałem, że ma się wynosić z mojego domu. Gdyby nie to, że dałem Violi
słowo, że nic mu nie zrobię, wykopałbym go na zbity ryj i tłukł tak długo, że
udławiłby się własną krwią. Pamiętam ten jego kpiący uśmieszek, który posłał mi
na odchodnym.
-Ostrzegałem cię.
Odwrócił się na pięcie i
sobie poszedł.
-Teraz już rozumiesz? –spojrzałem na Larę,
która w skupieniu słuchała każdego mojego słowa.
-Boże.. Myślisz, że to on... –zbladła i
zakryła dłonią usta.
Popłakałem się, kiedy godzinę po tym, jak Diego mnie
opuścił, dostałem telefon ze szpitala. Dowiedziałem się, że ktoś potrącił
Violettę. Z sercem w gardle biegłem na urazówkę. Już wyobrażałem sobie, że leży
nieprzytomna, podpięta do tych wszystkich rurek i walczy o życie.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy lekarz oznajmił mi, że ma tylko potłuczone żebra i
lekkie wstrząśnienie mózgu. Zacisnąłem pięści. Diego wyraźnie powiedział mi, że
będzie albo z nim, albo z nikim. Nie myślałem, że posunie się do czegoś
takiego, ale teraz widzę, że jest zdolny zabić ukochaną osobę, byle nie była
szczęśliwa z kimś innym.
-On jest chory psychicznie! Leon, z tym
trzeba iść na policję. –Lara wstała energicznie z ławki i wyciągnęła
telefon.
-Co robisz? –chwyciłem ją za rękę.
-Mam kolegę policjanta.
-Nie... –zacisnąłem zęby. –Co jeśli Diego ma
wspólnika? Albo kilku? Nawet jeśli go zamkną, będzie mógł kazać komuś ją...
Głośno przełknąłem ślinę.
Poczułem piekące łzy pod powiekami.
-Ale tak przecież nie może być! Wy się
kochacie!
-Ale ta miłość może ją zabić. –powiedziałem
cicho.
Umarłbym, gdyby jej się coś stało. Jeśli zerwanie z nią
jest tym, co może ją ochronić, to jaki mam wybór? Wolę, żeby była z nim, ale
była żywa niż...
-Chciałbym, żeby to był sen wiesz? Obudziłbym
się, trzymając ją w ramionach i ucałowałbym jej skroń, tak jak zawsze.
Pojedyncza łza spłynęła
po moim policzku. Lara delikatnie starła ją kciukiem i mocno mnie przytuliła.
Wtuliłem się w jej ramiona, mając nadzieję, że zabierze chociaż część tego
bólu, który czuję.
-Leon... –powiedziała przez ściśnięte gardło.
–Coś wymyślimy. Poradzimy sobie. Zobaczysz.
-Ona mnie teraz nienawidzi...
-A ty zrobiłeś to wszystko, żeby ją
uratować...
Zrobiłem to wszystko, żeby ją uratować... Nie, nie zrobiłem jeszcze wszystkiego. Zerwałem się
na równe nogi i pobiegłem do niego.
Gdy mi otworzył, na jego usta wpełzł jadowity uśmieszek.
-Mówiłem, że...
Nie dokończył. Od mojego
ciosu zachwiał się i potoczył na bok. Podszedłem do niego i chwyciłem za
ubranie, prawie unosząc go nad podłogą.
-Zabiję cię. –wycedziłem przez zęby. –Zabiję,
słyszysz? Wypruję ci wszystkie flaki i rzucę szczurom na pożarcie.
Roześmiał mi się prosto w
twarz.
-Proszę bardzo. Zaręczam ci, że jeśli tylko
włos spadnie mi z głowy, Violka tego pożałuje.
-Nie odważyłbyś się.
-Nie? Kolejny raz mam ci udowodnić, jak
bardzo się mylisz?
Po ciosie w brzuch, upadł
z jękiem na kolana. Kopnąłem go jeszcze na pożegnanie i splunąłem mu w
twarz.
-Jesteś nic nie znaczącą kreaturą.
-Ale to ja z nią będę. -uśmiechnął się
tryumfalnie. –Kochasz ją tak bardzo, że zrobisz wszystko, żeby nic jej się nie
stało.
Wszedłem do domu i uderzyłem pięścią w ścianę. Miał
cholerną rację. Będę patrzył, jak marnuje sobie z nim życie i nic nie będę mógł
z tym zrobić. Mam związane ręce. Pozostało mi wierzyć, że Violetta nie będzie
aż tak naiwna, żeby do niego wrócić. Chociaż on zapewne nie omieszka wykorzystać
tego, że jest teraz załamana. Pewnie zaraz do niej poleci i posłuży jej
ramieniem. Będzie jej opowiadał, jaki to jestem podły i że popełniła błąd
zrywając z nim. Bo przecież on nigdy nie zakpiłby z jej uczuć, prawda? On ją
tylko zabije, żeby przypadkiem nie była z kimś innym! Popieprzony zasraniec!
-Powinieneś wszystko jej opowiedzieć.
Popatrzyłem ze
zdziwieniem za siebie. Lara ciągle ze mną jest? Chyba z tych wszystkich emocji, nie zauważyłem jej obecności.
-Nie mogę jej powiedzieć. –chwyciłem ją za
ramiona i lekko potrząsnąłem. –I ty też nie możesz.
Popatrzyła na mnie z miną
niewiniątka.
-Obiecaj mi, że nie będziesz się w to
wtrącać. Błagam.
Zrobiła bardzo
niezadowoloną minę, ale w końcu dała mi słowo.
Gdy
już upewniła się, że nic sobie nie zrobię, zostawiła mnie samego i wróciła do
siebie. Podszedłem do barku i wyciągnąłem butelkę Bourbona. Z każdą szklaną wypitą duszkiem, paliło mnie w
przełyku, ale i tak było to dużo lepsze uczucie, niż ten ból, który odczuwałem
w sercu. Ktoś tam na górze chyba się na mnie uwziął. Zawsze kiedy myślę, że
wreszcie mi się udało, coś musi się popsuć.
-Pieprzony świat! –uderzyłem
pięścią w stół, wlewając w siebie kolejną porcję bursztynowej cieczy.
Wiedziałam, byłam w stu procentach pewna że to wina Diego, Leon nigdy by się tak nie zachował!
OdpowiedzUsuńHmm i co teraz?
Biedny Leon, biedna Lara, nie wie jak ma mu pomóć...
On nie powinien się przejmować, tylko powiedzieć Vilu całą prawdę i lepiej jej pilnować, o, w końcu Diego nie jest wszechmocny! :D
Dzisiaj będzie krótko bo mam masę nauki ale obiecuję że na następny raz się poprawię :)
Pozdrawiam! <3
To Fiolet Verdas jednak miała rację ;) Dobrze główkuje dziewczyna :D
OdpowiedzUsuńDiego jest idiotą, i w sumie tego można sie było spodziewać. Zrobił krzywdę Violce bo nie chciała z nim być? Bo chciała być szczęśliwa? On serio jest chory, jak to powiedziała Lara. Gdyby nie był, to nie skrzywdziłby osoby, którą podobno kocha.
Ale Leon nie może się o to obwiniać. Przecież to nie przez niego, on chciał tylko pomóc Violettcie. To nie jest jego wina.
Czekam na kolejny rozdział, uwielbiam ciebie i to jak piszesz <3333
Wrócę jutro <3
OdpowiedzUsuńDwoneczku,
OdpowiedzUsuńjejku, ten rozdział... ja nie mam słów, wiesz? Ja wiedziałam od początku, że masz niezwykły talent, że masz niezliczone jego pokłady. Wiedziałam, że masz prawdziwy dar do pisania. I oczywiście - nie pomyliłam się. A nawet powiem więcej. Z każdym kolejnym rozdziałm uświadamiałaś mnie jak bardzo miałam rację. (To chyba nie miało sensu, wybacz. Al po tym co przeczytałam ne myślę już racjonalnie. W ogóle nie myślę). Wręcz z każdym zaskakiwałaś mnie coraz bardzej. Twój styl pisania jest nienaganny. Od początku było widać, że masz na tę historię masę świetnych pomysłów. Każdy z nich powoli, konsekwetnie i niesamowicie dobrze realizowałaś. Pary, moim zdaniem, też idealnie dobrałaś. Ale wiesz co od zawsze najbardziej mi imponowało? Ano to, że potrafisz wszystko zawrzeć w tak krótkim rozdziale. To naprawdę niebywałe. Rozdziały właściwie zawsze są tej samej długości. Czasem są to głównie przemyślenia, refleksje, a czasem opisy zdarzeń. (Co by to nie było - w Twoim wyknaniu zawsze jest genialne! ;D)
Każde słowo jest tam, gdzie być pownno. Jest po prostu idealnie. Nic dodać, nic ująć. Jesteś prawdziwą mistrzynią, wiesz? Doskonale dawkujesz nam emocje, zdarzenia, przemyślenia bohaterów, wszystko. Niczego nie jest za dużo, niczego też nie brakuje. CZYSTA PERFEKCJA <3 Od zawsze i na zawsze. Aż brakuje mi słów.
Ja sobie od początku kocham tego bloga. Uwielbiam tutaj wchodzić i razem z bohaterami wszystko przeżywać. Uwielbiam to, że choć na chwilę mogę się oderwać od tego szarego świata, przytłaczającej rzeczywistości. Kocham całą tą hstorię. Lubię każdego bohatera (no może z wyjątkiem Dego, bo to psychol, ale o tym potem), bo każdy jest inny. Każdy jest oddzielną i wyjątkową historią. Każdego genialnie wykreowałaś. Każdy bohater jest ciekawy.
Nie jest łatwo do tych standardowych postaci dodać jakieś całkiem nowe, wymyślone przez siebie. Jednak i to nie było dla Ciebie problemem. Ty potrafisz wszystko XD Naprawdę, blogów, w których właściwie każdą postać darzę sympatią - mogę wręcz policzyć na palcach jednej ręki. Ale Twój blog jak najbardziej się tam znajduje.
Kolejna sprawa. Chyba nigdy Ci tego nie mówiłam (pisałam - szczegół). Są tysiące blogów o Leonettcie, ale takich naprawdę dobrych i godnych uwagi jest tak strasznie niewiele. Nad czym ubolewam, bo to moja najukochańsza para. Na szczęście jesteś Ty i Twój cudowny blog. DZIĘKUJĘ CI ZA TO! <3 Z całego serca. Nawet nie wiesz ile radości sprawia mi czytanie Twojej historii, jak bardzo niecierpliwie się na następny rozdział. I wreście jak cieszę się, gdy już się pojawi. Kurdę, uzależniłam się XDD
Po tym, jakże długim wstępie, pragnę w końcu przejść do samego rozdziału. (Ale oficjalnie zabrzmiało XD) Co mamy tym razem? ;D
Perspektywa Leona. Przyznam, że ucieszyło mnie to. XD Bo wiesz, w końcu mogłam się dowiedzieć jak to naprawdę było. I na szczęście mój Leon był niewinny. On zrobił to by ją chronić, bo ją naprawdę kocha. Biedaczek, cierpi. Stanął między młotem, a kowadłem. Właściwie czego by nie zrobił - i tak nie będzie to dobre wyjście. Bał się, że Diego może coś jej zrobić. Skoro posunął się nawet do tego, żeby ją potrącić. Bo jak sam uznał - jeśli nie będzie z nim, to ne będzie z nikim. Trudno powiedzieć co on do niej czuje, ale to na pewno nie jest miłość. Raczej jakaś chora fascynacja, czy coś takiego, ale nie miłość. Bo gdyby ją kochał - pragnąłby tylko żeby była szczęśliwa. Jej szczęścia pragnąłby nawet bardziej niż własnego. Tak jak Leon, który niewątpliwie obdarzył ją prawdziwym uczuciem. Leon cierpi, bo nie może nic zrobić. Bo żeby w jakimś stopniu ją ochronić, zagwarantować jej bezpieczeństwo, musiał ją zranić. I jeśli ona wróci do Diego - będzie musiał patrzeć jak marnuje sobie przy nim życie. I nie będzie mógł nic z tym zrobić. Oboje będą cierpieć, bo ona nie kocha Diego. Ten scenariusz jest okropny.
Leon może mieć tylko nadzieję, że nie będzie na tyle naiwna by do niego wrócić. Jednak ona jest teraz zraniona, być może rzeczywiście go znienawidziła (czego dowiedzieć się możemy tylko z jej perspektywy, na którą już niecoerpliwie czekam! ;D), a Diego będzie za pewne udawać tego dobrego. Ona jest teraz rozbita, a on to wykorzysta. Będzie próbować zmanipulować ją tak, że to Leon jest zły i że popełniła błąd rozstając się z nim. Kluczowe pytanie teraz brzmi - czy mu się to uda? Jak zachowa się Violetta?
UsuńLara próbuje mu pomóc, ale niestety niewiele może zrobić. Po tym, jak Leon zabronił jej dzwonić na policję i mieszać się w tę sprawę - właściwie nie może zrobić nic. Martwi się o swojego przyjaciela - to zrozumiałe. Dobrze, że była przy Leonie.
Ten rozdział wywołał we mnie masę różnych emocji. Przez jakiś rodzaj radości, że Leon nie okazał się dupkiem i przez to, jak chciał pobić Diego xD Przez niemal wzruszenie, kiedy myślał o Violi, o tym, że musiał to zrobić, że ją stracił, że pewnie teraz go znienawidziła. To o słońcu było przepiękne <3 Po smutek, serce mi się kraja, że on cierpi. Znów. Nie zasłużył na to.
Dobrze, że poszedł i dał mu w zęby. Ta scena mnie pocieszyła XD
I na koniec - zamknięty w czterech ścianach, w samotności znów cierpi. Ukojenie próbuje znaleźć w alkoholu.
To było piękne, cały rozdział. I był bardzo... prawdziwy. Kolejny raz jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich umiejętności pisarskich. Weny, weny i jeszcze raz weny. Już niecierpliwie oczekuję kolejnego cuda napisanego przez Ciebie, które mam nadzieję już niedługo się tu pojawi, a przede wszystkim rozwinięcia tego wątku. <3
Dziękuję jeszcze raz za ten rozdział, za całego bloga.
Nie marnuję już więcej Twojego cennego czasu.
Ściskam mocno ;*
AHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH KURDE BIORĘ SIEKIERĘ I IDĘ DO DIEGO KTOŚ ZE MNĄ IDZIE KURWA JEBANA MAĆ DEBIL ...
OdpowiedzUsuńAHHH V.V
Czułam że Leoś nie jest taki zły żeby coś takiego powiedzie swojej ukochanej. Czytałam to z wdechem na piersiach i sobie myślę "Boże jakim ty talentem ją obdarzyłeś" Zdecydowanie to najlepszy blog!!!!!!! <33333333. I mówię na serio. Nigdy nie czytałam czegoś lepszego a z każdym kolejnym rozdziałem piszesz jeszcze lepie. Tylko wydaje mi się że ty masz taki talent że więcej ci już nie potrzeba. Ah mogłabym pisać i pisać, i pisać ale po co? Na co? Przecież ty nudzisz się czytając takie coś. A może i nawet nie czytasz tego. No dobra nie wiem jak wyrazić to jak fantastyczny jest ten rozdział bo brak mi słów żeby go opisać dlatego piszę...CUDO!!! PRZEPIĘKNY!!!!!! ŚLICZNY!!!!!!!!!! NAJLEPSZY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.......... <3333333333333333333333 itd. Czekam z niecierpliwością na next i pozdrawiam. Besos :*
OdpowiedzUsuńTe amo <3
Tinkerbell,
OdpowiedzUsuńdawno mnie tutaj nie było, przepraszam.
Powinnam zacząć się tłumaczyć, jednak tego nie zrobię.
Myślę, że moje usprawiedliwienie jest zbyt błahe. Wybacz mi, proszę.
Jesteś niesamowitą pisarką, ale to pisałam wiele razy.
Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Masz idealny styl pisania, niesamowity talent literacki.
Nawet nie wiem, jak mam dziękować ci za to, że mogę być twoją czytelniczką. To dla mnie ogromne wyróżnienie. ♥
Wiedziałam!
OdpowiedzUsuńLeon ją kocha nie zrobiłby jej czegoś takiego!
Głupi Diego!
Z niecierpliwością czekam na next!<3
Tini Blanco
O nie! Diego już przesadził, Viola nie może do niego wrócić! Biedny Leon, musi się czuć tak strasznie bezsilny:( Ja mam nadzieję, że znajdzie jakieś wyjście z tej sytuacji, jakkolwiek beznadziejna może się ona wydawać. Nie powinno tak być, że dwoje kochających się ludzi musi zrezygnować ze swojej miłości i poświęcić swoje szczęście, bo jakiś głupek nie może zrozumieć, że powinien odsunąć się na bok. Niech Leon walczy... Rozumiem, że kocha Violettę i boi się o jej życie, ale jej życie bez niego nie ma sensu, nie będzie szczęśliwa, tak samo jak on nie potrafi bez niej żyć.
OdpowiedzUsuńPeriwinkle:)