czwartek, 1 maja 2014

48.


Lara

            Objęłam dłońmi jego twarz i pocałowałam w nos. Zaśmiał się serdecznie i przyjacielsko poklepał mnie po głowie. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Nie widziałam już w nich tej udręki, która towarzyszyła mu każdego dnia. Odkąd znowu są z Violettą, widać w nich czystą radość i miłość. Chciałabym kiedyś poznać kogoś, kto będzie patrzył na mnie tak, jak Leon patrzy na swoją kobietę. Mam nadzieję, że ona zdaje sobie sprawę z tego, jaką jest szczęściarą, a jak nie to ją ukatrupię.
 -O czym tak myślisz? –spytał mój przyjaciel.
 -O tobie. –machinalnie się do niego uśmiechnęłam. –Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że w końcu jesteś szczęśliwy.
 -Przy tobie też byłem.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Ależ on jest słodki! Nikt tak, jak Leon, nie potrafi docenić przyjaźni. Dobrze wiedziałam, że zawsze będzie pamiętać o tym, co dla niego zrobiłam i będzie za to wdzięczny.
 -Dużo masz dzisiaj pracy?
 -Frank znowu ma problem z hamulcami. Muszę to sprawdzić.
 -Może przyszłabyś dziś do mnie? Zamówimy pizze i obejrzymy jakiś głupi film. Albo może Viola coś ugotuje.
            Z miłą chęcią spędziłabym z nimi czas, ale kiedy ostatnio Leon zaprosił mnie na takie spotkanie, zauważyłam, że Violetta jest cała spięta i jakaś taka sztuczna. Widać było, że nie bardzo za mną przepada. Nie potrafiła ukryć swojej zazdrości. Chciało mi się z niej śmiać, kiedy zagadaliśmy się z Leonem o motorach, a ona w pewnym momencie, żeby zwrócić na siebie uwagę, upuściła, niby przypadkiem, kubek. Dobrze, że był już pusty, bo szkoda byłoby dywanu, gdyby rozlała się na niego kawa. Oczywiście naczynie się rozbiło, a Leon zrobił to, co zrobiłby Leon. Nasz príncipe azul rzucił się na pomoc księżniczce V., bo przecież mogłaby się skaleczyć.
W sumie to dobrze, że jest zazdrosna. Świadczy to tylko o tym, że bardzo jej na nim zależy i nie chce go stracić. W końcu nasza niezdecydowana panna Castillo, wie czego chce. Postawiła na Leona i mam nadzieję, że tym razem im wyjdzie. Poza tym zaczyna pokazywać swój charakterek. Za każdym razem, gdy widzi, że jestem gdzieś obok jej mężczyzny, zaczyna się do niego tulić i całować, bylebym zrozumiała, że należy do niej. No i jeszcze nie można nie wspomnieć o tym, że zaczęła jeździć. Strasznie mnie tym zaskoczyła! To było niebywałe. Pomimo tego, że bała się motocykli, postanowiła nauczyć się na nich jeździć, bo Leon to kocha. Godne podziwu.
 -To jak? –głos Leona ściągnął mnie na ziemię.
 -Dzisiaj nie mogę, ale będę następnym razem.
Niech sobie nasze zakochańce pobędą same. W końcu mają do nadrobienia, bagatela, siedem lat!
 -No dobrze. -przytulił mnie i poszedł się przebrać.
            Wróciłam do domu i wzięłam szybki prysznic. Poczłapałam w kapciach do kuchni, zrobiłam sobie kakao i odpaliłam laptopa. Przeniosłam się z nim i kubkiem parującej cieczy do salonu. Upiłam łyka. Przeglądałam jakieś głupoty, które moi znajomi wlepiali na swoich facebook-owych tablicach. Polubiłam kilka zdjęć i miałam się wylogować, ale usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

<Jose> Buenos dias, seniorita!

Jose? Zmarszczyłam brwi. Nie znam gościa. Oblukałam jego zdjęcia. No niezłe ciacho, nie powiem... Mamy aż jednego wspólnego znajomego. Czego może ode mnie chcieć?

<Lara> Znamy się?
<Jose> Nie. Szukam instruktora motocrossu. Nasz wspólny znajomy polecił mi Ciebie.

Uczyć takiego przystojniaka? Czemu nie? Ale najpierw muszę dowiedzieć się kto to taki i czy można mu zaufać. W dzisiejszych czasach nie można być pewnym nikogo! Nie mam zamiaru skończyć bez obu nerek, tylko dlatego, że poleciałam na piękne oczy.

<Lara> Zastanowię się.
<Jose> Gracias! Nos vemos.

            Obróciłam się na lewy bok i poczułam, że promienie słońca za wszelką cenę chcą się dostać pod moje powieki. Otworzyłam niepewnie jedną, ale zaraz tego pożałowałam. Oślepiło mnie tak, że poczułam nieprzyjemny ból. Znowu zapomniałaś zasłonić rolet! Skarciłam się w myśli. No nic. Pora wstawać. Przeciągnęłam się i zeszłam do kuchni. Już tutaj wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Najpierw pudełko z płatkami wypadło mi z ręki, kiedy uderzyłam się o szafkę i rozsypałam po kuchni jego zawartość. Później, kiedy posprzątałam i udało mi się umieścić płatki w miseczce, okazało się, że w kartonie, który wyciągnęłam z lodówki, nie ma mleka. Zła, chwyciłam do ręki batona, który musiał mi dzisiaj zastąpić śniadanie.
            Zeszłam do garażu i popatrzyłam z miłością na moje czerwone Ducati. Z największą delikatnością przejechałam palcem od kierownicy po siedzenie. I na co komu facet, jeśli w domu ma takie coś? Motocykl zawsze jest do twojej dyspozycji, nie wychodzi z kolegami na piwo, nie ogląda się za innymi, nigdy nie powie, że ostatnio przytyłaś. No po prostu ideał! Założyłam kask i wsiadłam na maszynę. Pora poczuć prędkość. Wszystko było piękne, kiedy tak mknęłam pomiędzy samochodami, denerwując kierowców, którzy musieli stać w korku, a potem na prostej nabierałam coraz większej prędkości, do czasu aż zauważyłam w lusterku migające, niebieskie światełko.
            Wiedziałam, że nie powinnam wychodzić dzisiaj z łóżka. Trzeba było tam zostać pod cieplutką kołderką. Po prostu nie wiem, co mnie podkusiło! No cholera jasna!
 -Ile? –z niedowierzaniem spojrzałam na mandat za zbyt szybką jazdę.
 -Przekroczyła pani prędkość i tym samym naraziła życie nie tylko swoje, ale i innych.
Cudem powstrzymałam się od prychnięcia. Jeżdżę od małego! Motocykl jest przedłużeniem mojego ciała, a on mi tutaj gada takie pierdoły.
 -Panie władzo... –uśmiechnęłam się do niego czarująco. -...może wystarczyłoby tylko pouczenie? Obiecuję, że będę już ostrożna.
 -Wątpię, ale może byłoby coś, co mogłaby pani zrobić, żeby uniknąć kary. –pan policjant ściągnął ciemne okulary i posłał mi łobuzerski uśmiech.
W jego oczach zauważyłam szczere rozbawienie. Te oczy... Gdzieś je już widziałam...
 -Będziesz moim instruktorem?
Ze zdziwienia szeroko otworzyłam usta. To Jose!
 -Nie mówiłeś, że pracujesz w policji. –skrzyżowałam ręce na piersi.
 -Bo nie pytałaś. To co z tym mandatem? –wpatrywał się we mnie uważnie.
Zaśmiałam się. Skoro ucząc go, uniknę płacenia mandatu, to chyba wybór jest oczywisty.
            W radio leciała Madonna. Nucąc pod nosem „Like a prayer”, grzebałam w motorze. Nie wiem, co ten Frank z nim robi, ale to jest nie do pomyślenia, że ciągle coś mu się psuje. Tym razem zalał silnik. Wymieniałam właśnie zawór iglicowy pływaka, kiedy zaczęły się wiadomości.

Dzisiaj rano, przy Studio21 miał miejsce wypadek samochodowy z udziałem pieszego. Kierowca samochodu marki BMW, potrącił pracującą w szkole nauczycielkę i zbiegł z miejsca wypadku. Policja prosi wszystkich świadków o zgłoszenie się...

Mój Boże! Violetta!
            Bezskutecznie próbowałam dodzwonić się do Leona. Pewnie jest już w szpitalu. Porzuciłam moją pracę i szybko tam pojechałam. Miałam nadzieję, że nic poważnego się jej nie stało. Co za kretyn ucieka z miejsca wypadku? Wpadłam do dyżurki pielęgniarskiej i spytałam, gdzie leży Violetta.
 -Sala 307, ostatnia po lewej.
Ruszyłam we wskazanym kierunku. Zatrzymałam się pod drzwiami, słysząc drżący głos Violi. Nie chciałam podsłuchiwać, ale jakoś tak wyszło...
 -Jak to koniec? Leon, przecież się kochamy.
 -Ja nie. –powiedział głosem wypranym z emocji.
 -Ale jak to? –jej głos się załamał.
 -To była tylko gra.
Gra? Jaka gra? Co on wygaduje?
 -Nie rozumiem...
 -Po prostu chciałem się na tobie zemścić, za to, co mi zrobiłaś.
 -Wyjdź.
Zauważył mnie, kiedy wychodził z sali. Chciałam go zatrzymać, ale wyrwał mi się i szybkim krokiem zmierzał do wyjścia. Popatrzyłam na Violettę. Rzuciła się na łóżko i zaczęła przeraźliwie szlochać. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i napisałam do Fran, żeby do niej przyszła. Nie powinna być teraz sama. Ja muszę pogadać z Verdasem...

20 komentarzy:

  1. Czytam raz za razem i nie wierzę... To sen? Czy jakiś żart?

    OdpowiedzUsuń
  2. Że co?! ?!
    Jaka GRA??!!!
    Co on wygaduje!!!!!
    Nie no poryczałam się!
    Może ktoś kazał mu to powiedzieć!!
    Nie nie on na pewno ją kocha nie był z nią tylko z zemsty!
    Nie wierzę w to!!!
    To nie może być prawda!
    Proszę, błagam, zlituj się i dodaj rozdział z perspektywy Leona albo Violetty kogokolwiek!

    OdpowiedzUsuń
  3. Leze, nie mogę zasnąc i rozmyslam nad slowami Leona, az nagle wszystko zaczelol mi sie układac w logicz ną calosc. Zacznijmy od tego ze ani razu po zejsciu sie Leonetty nie bylo rozialu pisanego z perspwktywy Diego wiec nie wiemy co mysli. Dwa. Leon odkąd mial przy sobie Violette byl najszczesliwszym czlowiekiem na ziemii. A wiec do glowy przychodai mi tylko jedno. Diego kazal Leosiowy zerwac z Violą, ale ten sie nie zgodzil, czego skutkiem jest to, ze wylądowala w szpitalu. Verdas widząc ze Diego jest zdolny do wszystkiego oostanawia nie narazac zycia swojej ukochanej, dlatego wlasnie odbyla sie taka rozmowa a nie inna. DObrze glowkuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej dobrze myślisz!
      chyba... oby...

      Usuń
    2. Mądra ty! Oby to była prawda

      Usuń
    3. Kurde, niezły pomysł :P Możliwe :D

      Usuń
    4. ta dziewczyna dobrze gada Polać jej !!

      Usuń
    5. Genialny pomysł. Bardzo możliwy jak dla mnie. Ale czekamy na następny rozdział to może dowiemy się więcej .

      Usuń
  4. Gra? Gra? Nie, on nie mógł tak myśleć. Chciał się na niej zemścić? Niemożliwe. Kłamał, ja to wiem.
    A może to on jechał tym samochodem? A teraz zostawia Violettę bo nie chce żeby ona się dowiedziała i go znienawidziła czy coś w tym stylu? To całkiem prawdopodobne.

    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że nie byłby do tego zdolny

      Usuń
    2. Ale nie specjalnie, może on to zrobił przez przypadek? :P
      Ale twój pomysł jest bardziej wiarygodny chyba, serio :D

      Usuń
  5. Cześć, Dzwoneczku.
    Na samym początku powinnam powiedzieć, jak to mi strasznie głupio, że dopiero teraz tu trafiłam. Na bloggerze jest milion opowiadań o Leonettcie i zaledwie garstka z nich to takie perełeczki jak Twoje. Zważając na sam serial w pierwszym sezonie byli cudowni, ale w drugim straciłam chyba całą sympatię do nich. Został tylko sentyment, ale cóż.
    Tutaj naprawdę nie da się kogokolwiek nie lubić. Najbardziej urzekły mnie postacie Gabe’a i Lary idealnie ich wykreowałaś.
    Na dużą pochwałę zasługuje też wątek Philipa i Agus. Ciężko jest wepchnąć inną parę między te „standardowe” dla czytelników, a ty poradziłaś sobie świetnie. Lubię o nich czytać, ich relacja jest kochana :3
    Piszesz tak swobodnie, lekko, nie sprawia ci to żadnych trudności – właściwa osoba na właściwym miejscu!
    Nie mam pojęcia, co mogło wydarzyć się pomiędzy Leonem a Violettą – nie należę do grona Sherlock’ów, myśleć też nie potrafię, spać jedynie – czynność nadająca mojemu życiu sens. Tak czy siak, akcja się zaostrzyła i odnoszę wrażenie, że ponownie będziemy mieli do czynienia z Diego.
    I jak tu nie mieć kompleksów po przeczytaniu takiego arcydziełka? Idę ubolewać nad swoimi zdolnościami pisarskimi gdzie indziej, a Tobie życzę dużo weny i dalszego szlifowania talentu.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaklepuję i wracam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochany Dwoneczku.
    O matko! Jakby to powiedziała Marcia - "zabiłaś moje serce".
    Jaka gra? Czytając jedną z moich poprzedniczek trochę się uspokoiłam. Ale tylko trochę! Teraz chyba nie zasne w nocy, tylko będę wymyślać 35543345673 możliwych scenariuszy dlaczego to powiedział. Tak to już ze mną jest. XD
    Ale serio. Rzeczywiście Diego może mieć z tym coś wspólnego. Przecież długo nie dawał o sobie znać, a przecież ktoś taki jak on tak łatwo się nie poddaje. Jestem teraz tak cholernie ciekawa co Ty dla nich zaplanowałaś! ;D Weź, co Ty ze mną robisz?
    Lara... Tutaj jest po prostu sobą czyli niezależną dziewczyną, która zawsze stawia na swoim. Idealnie ją wykreowałaś jak wszystko na tym blogu. Każdą postać, każdy fragment. Do tego dochodzi Twój niebywały talent i tak powstaje takie oto cudo jak to tutaj. A ja? Zachwycam się i przestać nie mogę <3
    JUAN! ;D Muszę Ci powiedzieć, że już lubię gościa xD Jest świetny! Policjant xD

    Życzę weny, cierpliwie czekam na kolejną odsłonę Twojego geniuszu.
    (I przepraszam za ten najmarniejszy z moich marnych komentarzy ;c)
    Ściskam mocno ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. ŻE KUR** CO?!! JAKA GRA ??!! JAKA ZEMSTA??!
    Leoś ja cb bardzo kocham ale weź ty się dobrze zastanówi co mówisz bo jak ci do dupy nakopie TO RUSKI MIESIĄC POPAMIĘTASZ!!!
    Jak on śmiał ja go zatłuke A co do wspaniałej autorki rozdziałów Piszesz SMERFASTYCZNIE!!! i Ja wam mówie jak ja Leosia dorwe i mu nakopie to się o 360 obróci!!!
    Te amo <33333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  9. Aha i zapraszam do mnie:
    http://leon--i--violett.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. ^
    |
    |
    O matko, jakie bulwersy tam na górze. Pośmiałam się :D
    Dobra, a tak do rzeczy. Cześć Tinker. Witaj zacna niewiasto. No heeej, bejbe.
    Rozdział. Był. Fantastyczny.
    Ale to chyba nikogo nie dziwi :D Normalka, jak każdy u Ciebie. To już 48 henial rozdział baj ty, przywykliśmy.
    Dobra, mamy punkt widzenia Lary. Ja czuję, że ten koleś (sprawdza imię na górze, bo zapomniała xD) - Jose, będzie kimś wyjątkowym. Specjalnym. Jak Philip :3 Nie, że nawiązuję do jego genialności.
    Bardzo, ale to bardzo mi się podoba to, jak kreujesz bohaterów. Ale to wiesz. Lara jest taka... fajna. Wczuwa się w sytuację Violetty, nie chce jej niepotrzebnie drażnić, chociaż ja bym chciała tylko po to, żeby zobaczyć, jak się wkurza, no i ogólnie jest świetną przyjaciółką.
    I ten policjant... Mraśny człowiek. Się motocrosu będzie uczył, żeby później łapać takie niewinne, jak Lara, dziewczęta, które za szybko na motorze jeżdżą. Już ja znam jego zamiary :D
    Co do Leośka, to osobiście nie wierzę, żeby się mścił. Muahaha, za bardzo Lara uważała, że on jest szczęśliwy - a ona go w końcu zna! Poza tym to nie te klimaciki, Leon spoko koleś jest (u ciebie) nie zrobiłby czegoś takiego. Wierzę w niego.
    Nie będę snuć swoich domysłów, może dlatego, że i tak nie ma to sensu. Czekam aż sama rozwiążesz tę zagadkę i się z nami podzielisz odpowiedzią.
    Czekam sobie na następny rozdział,
    Buziaki,
    Carmen E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowna Carmen Elizabeth przepraszam cię za mój bulwers
      I jeżeli ci to przeszkodziło naprawdę z całego serca przepraszam
      Ale się troszkę wkurzyłam
      Pozdrawiam Veronica Verdas

      Usuń
  11. Szczerze? Współczuję Larze. Naprawdę tak ładnie to opisałaś. A ciekawi mnie co oznacza to z Leosiem <3 i Violą? Czy oni zerwą? Czekam na next i pozdrawiam. Besos :*
    Te amo <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Lara jest fantastyczna, cieszy się szczęściem Leona, kocha swój motor, jest wesoła, itd. Bardzo pozytywna postać ;) Strasznie fajnie ją wykreowałaś :)
    Czyżby to Jose miał być tym facetem, który będzie patrzył na nią tak jak Leon na Violettę? ;> wiem, wiem, że ona ma swoje Ducati, ale fajnie by było jakby się ktoś koło niej zakręcił ;p
    Mam nadzieję, że sprawa z Violettą i Leonem się jak najszybciej wyjaśni.
    Pozdrawiam,
    Periwinkle ;)

    OdpowiedzUsuń