sobota, 1 marca 2014

42.

Leon

            Jej włosy łaskotały moją klatkę piersiową. Patrzyłem, jak jej ciało lekko unosi się przy każdym wdechu, tylko po to, by za chwilę opaść wraz z wydychanym powietrzem. Jeszcze niedawno z całych sił walczyłem ze swoimi pragnieniami, wmawiając sobie, że nie ma dla nas przyszłości. Jeszcze niedawno w miejscu, w którym powinno być serce, miałem czarna dziurę. Violetta dwoma słowami szczelnie ją zapełniła. Niczym światowej sławy kardiochirurg wszczepiła mi nowe serce, które jest wypełnione miłością. Uśmiechnąłem się do siebie. Czuję się, jak rozbitek, który po nieskończenie długiej tułaczce po niezmierzonych wodach oceanu, dotarł wreszcie do domu. Bo niewątpliwie moja bezpieczna przystań jest tam, gdzie ona. I naprawdę kocham żyć, kiedy trzymam ją w ramionach i czuję, jak jej serce bije tuż obok mojego. Lubię obserwować ją podczas snu; jak wzdycha, marszczy nosek, zagryza bezwiednie wargę, albo delikatnie się uśmiecha, bo akurat śni jej się coś dobrego.
            Poruszyła się. Zamknąłem szybko oczy i zacząłem udawać, że śpię. Ciężar jej głowy opuścił moją klatkę piersiową. Usiadła i czułem, że mi się przygląda. Nachyliła się i lekko musnęła moją skroń, a potem wyślizgnęła się spod pościeli i na paluszkach wyszła, cicho zamykając drzwi. Założyłem ręce za głowę i zacząłem obserwować pająka, który szedł po suficie. Będę go musiał zabić, bo Violetta bardzo się ich boi. Ale może poczekam, aż sama go zobaczy, zacznie krzyczeć i rzuci mi się w ramiona prosząc, żebym się go pozbył. Wtedy powiem jej, że nie ma się czego bać i z mężną miną wyrzucę nieproszonego gościa za okno. Ona wtedy obdarzy mnie czułym pocałunkiem i powie, że jestem jej bohaterem. Wyszczerzyłem zęby. Wiem, że nie powinienem tak robić, bo to wykorzystywanie jej słabości, ale nie odmówię sobie zostania jej héroe. Usłyszałem kroki na schodach i znowu zamknąłem oczy, czekając na to, co wymyśli moja kobieta.
            Zanim doszedł do moich uszu jej melodyjny głos, który uroczo zachęcał mnie do porzucenia domniemanego snu, poczułem przyjemny zapach, od którego zaburczało mi w brzuchu. Niczym aktor, który ma w swoim dorobku nagrody takie, jak Oscar czy Złoty Glob, otworzyłem najpierw jedno, a potem drugie oko. Dołożyłem do tego przeciągłe ziewnięcie i posłałem jej słodki uśmiech.
 -Co tam? –spytałem przeciągając się dla jeszcze lepszego efektu.
 -Zamawiał ktoś śniadanie do łóżka?
Postawiła przede mną tacę, na której były jajka na miękko, tosty (trochę przypalone z jednej strony, ale przecież jej tego nie wypomnę), sok wyciśnięty ze świeżych pomarańczy i kawa. Chyba każdego dnia będę udawał, że śpię dłużej niż ona, jeżeli rano będzie przynosić mi śniadanie. Jak opowiem Gabrielowi, chyba umrze z zazdrości i może przekona się do małżeństwa z Camilą.
 -Jesteś cudowna, wiesz?
Zaśmiała się i objęła mnie za szyję, mocno przyciskając swoje wargi do moich. Śniadanie jakoś przestało być ważne. Liczyła się tylko ona i smak jej pocałunków. Przejechałem palcami wzdłuż jej kręgosłupa i uśmiechnąłem się, kiedy rozkosznie westchnęła.
 -Najpierw śniadanie! –odsunęła mnie.
 -Yhym.
 -Leon! –pacnęła mnie w ramię, gdy zacząłem całować ją po szyi.
Z niechęcią odsunąłem się od niej i zacząłem jeść najważniejszy posiłek dnia. Podskoczyłem trochę na materacu, gdy najedzona Violetta opadła ciężko na łóżko. Obserwowałem jak jej błogi wyraz twarzy, zmienia się w przerażenie. Zaczęła ciężko oddychać, wpatrując się rozszerzonymi źrenicami w sufit. O mało się nie roześmiałem, kiedy drżącą ręką wskazała na mikroskopijnego pajączka, szepcząc „Zabierz go stąd natychmiast”.
            ...czterdzieści siedem, czterdzieści osiem, czterdzieści dziewięć, pięćdziesiąt. Odłożyłem sztangę na stojak i usiadłem na ławeczce. Gabriel pokazywał swojemu siostrzeńcowi Ivo ćwiczenia na biceps. Mały z marsową miną podnosił oburącz półkilową hantle. Tomas zszedł właśnie z bieżni i sięgnął po butelkę z wodą. Niemym gestem poprosiłem go, żeby mi jedną rzucił.
 -Jak tam kolanko, Tomi? –spytał Gabe przesłodzonym tonem.
 -Spieprzaj! –warknął Hiszpan.
 -Wyrażaj się przy dzieciach!
Zaśmiałem się, kiedy skruszony Tomas wymamrotał pod nosem przeprosiny.
 -Co tam z Cami? –zwróciłem się do Gabriela.
 -Ostatnio o mało mnie nie zabiła, bo ubzdurała sobie, że nie mam dla niej czasu, bo się bujam z jakąś lalą. –powiedział ze śmiechem. –Nawet nie wiecie, jak niebezpieczna potrafi być zazdrosna kobieta.
 -Strasznie ją wzięło.
 -Noo...
 -I co masz zamiar z tym zrobić?
 -Bo ja wiem? –wzruszył ramionami. –Nie chcę żadnego małżeństwa, ale nie chcę też, żeby sobie odeszła.
 -Zakochałeś się w niej. –stwierdził Tomas.
 -Wypluj to słowo, amigo.
On jeszcze nie wie, ale widać, że wpadł po uszy. Wygląda na to, że moja rudowłosa przyjaciółka dopnie swego.
            Siedziałem w sali muzycznej i sprawdzałem test, który poprawiał Philip. Chłopak wreszcie zaczął się uczyć, ale muszę mu dać trochę gorszą ocenę, żeby nie spoczął na laurach. Miłość miłością, ale nauka też jest ważna, bo w końcu trzeba mieć coś na starcie, żeby móc utrzymać rodzinę. Rodzina... Chciałbym, żeby była nią Violetta. Naprawdę niczego tak nie pragnę, jak się z nią zestarzeć. Ale jeszcze za wcześnie na takie deklaracje. Dopiero niedawno znowu się odnaleźliśmy i nie chciałbym niczego przyspieszać. Dręczą mnie obawy, że gdzieś w którymś momencie znowu popełnimy błąd i stracę ją kolejny raz, a chyba bym tego nie przeżył... Zazwyczaj jest tak, że życie w okropny sposób weryfikuje wszystkie plany, które sobie stworzysz w głowie. Dlatego nie będę planował. Chcę po prostu żyć dniem dzisiejszym i brać z niego to, co najlepsze. Chcę dokładnie zapamiętać każdą chwilę spędzoną z Violettą; i tą złą i dobrą. Każdą. Chcę je wyryć w pamięci i wracać do nich, żeby nigdy nie zapomnieć, co jest naprawdę ważne. Nie kasa, prestiż czy tłum fanek. Najważniejsze jest to, że masz osobę, z którą możesz się tym wszystkim podzielić. I ta świadomość, że możesz powierzyć komuś swoje życie, wiedząc, że będzie bezpieczne.
 -Skończyłeś już?
Drgnąłem, kiedy usłyszałem jej głos. Odwróciłem się w jej kierunku i posłałem jej szczery uśmiech.
 -Muszę jeszcze posprzątać nuty.
 -Stęskniłam się, wiesz? –szybko podeszła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
Uśmiechnąłem się i z całych sił ją przytuliłem. Widzieliśmy się jakieś pięćdziesiąt minut temu, przed rozpoczęciem kolejnej lekcji, a ona już się stęskniła. Poczułem miły uścisk w żołądku. Boże, jak ja ją kocham...
 -Chodź. –chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.
 -Gdzie mnie zabierasz?
 -Ponad tęczę. –powiedziała tajemniczo i musnęła mnie w policzek.
Zmarszczyłem brwi. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem tęczę. Chyba jako dziecko. Zawsze, gdy padał deszcz, a potem promienie słońca zdołały przedrzeć się przez ciemne chmury, na niebie pojawiała się kolorowa wstęga.
            Zabrała mnie do parku. Spojrzałem w niebo. Było czyste i przejrzyste; ani jednej chmurki. I niby gdzie będzie miała tę tęczę? Tak bez deszczu, w którego kroplach mogłoby się załamać światło, tworząc różne kolory? Chyba, że upiekła dla mnie jakieś tęczowe ciasto, albo babeczki? Spojrzałem na nią podejrzliwie. Co ona kombinuje?
 -No i gdzie masz tęczę?
 -Ależ ty jesteś niecierpliwy. –ofuknęła mnie i zaczęła szukać czegoś w torebce.
Damska torebka. Studnia bez dna, w której znajduje się wszystko, ale tylko po to, żeby było, a nie, żeby to znaleźć. Pokręciłem głową. Wiedząc, że Violetta ma tam dosłownie wszystko, stwierdziłem, że istnieje duże prawdopodobieństwo, siedzenia tutaj do nocy. Wyciągnąłem nogi przed siebie, krzyżując je w kostkach i wystawiłem twarz do słońca, zamykając oczy. Do moich uszu docierały ciche stęknięcia, które świadczyły o tym, że poszukiwania tajemniczego czegoś, nie posunęły się ani odrobinę naprzód.
 -Są! –wykrzyknęła nagle Viola, zwracając uwagę chyba wszystkich w parku.
Zaśmiałem się, kiedy zaczęła puszczać bańki, a potem zamarłem. Bańki mydlane... W tak banalny sposób podarowała mi setki kolorowych, miniaturowych tęcz. Spojrzałem na nią czule i schyliłem się, żeby ją pocałować.
 -Dziękuję.
 -To teraz szukaj garnka złota po drugiej stronie. –zaśmiała się.
 -To ty nie wiesz, że to nie garnek złota daje szczęście?
 -Nie? Co w takim razie? –zrobiła zaciekawioną minę.
 -To, że tę kolorową tęczę, odnajdujesz w sobie.
 -I ty odnalazłeś?
 -Tak. –odparłem spokojnie. –Ale bez ciebie nigdy by mi się to nie udało.
Zmrużyła oczy, czekając na dalszy ciąg wyjaśnień. Zapatrzyłem się w jakiś odległy punkt.
 -Można powiedzieć, że w mojej duszy szalała okropna ulewa. Taka, jak wtedy kiedy do mnie przyszłaś. –uśmiechnąłem się do wspomnień. –Kiedy powiedziałaś mi, że mnie kochasz, to tak jakby słońce rozświetliło tę moją duszę. No i mam teraz swoją prywatną tęczę.
Poszukałem jej dłoni i pocałowałem każdy palec.

7 komentarzy:

  1. O Boziu!

    To było takie piękne. Nie znajduje słów by przekazać Ci jak bardzo mnie zachwyciłaś. Ten rozdział, zresztą jak każdy poprzedni, jest idealny. Niczego mu nie brakuje. Jest wspaniały.
    Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo ucieszyłam się widząc, że dodałaś nowy rozdział. Zastanawiałam się kogo tym razem mam się spodziewać. Tak właśnie myślałam, że teraz czas na Leona... XD
    Cały rozdział pochłonęłam z niesamowitą prędkością. Aż przykro mi się zrobiło, gdy dotarłam do końca. I teraz przeklinam w myślach, to że potrafię tak szybko czytać. Ale nie o tym. Każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej uświadamiasz nas jak wielki jest Twój talent i jak nieprzeciętne masz zdolności pisarskie. Większość z nas może się od Ciebie tylko uczyć.
    Kocham wszystko w Twoich dziełach. Począwszy od przemyśleń bohaterów, przez opisy ich uczuć, skończywszy na samych wydarzeniach i ich rozmowach. Wszystko jest takie... Naturalne. Prawdziwe. Wszystko przyciąga uwagę i zachwyca. Momenty Leonetty, zarówno początkowy, jak i końcowy, są po prostu urzekające. Fragment o siłowni- mistrzostwo świata. Niby nic takiego, a jednak.
    Wszystkie przemyślenia Leona odnośnie Vilu są urocze i wręcz wzruszające. A jak na początku rozdziału tworzył dokładny plan, co i jak zrobi z pająkiem, to myślałam, że padnę. Kompletnie mnie tym rozbroiłaś. Nie odmówi bycia jej bohaterem - po prostu brak mi słów.
    Kocham ten rozdział, całe opowiadanie. Kocham bohaterów. Wszystkich razem i każdego z osobna. Nieważne za którego z nich byś się nie wzięła, robisz to tak genialnie... Kocham każdą z par Twojej opowieści. Kocham Twój styl pisania. Uwielbiam wchodzic na Twojego bloga i być tak mile zaskakiwana.

    Nie wiem, naprawdę nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Nie umiem do tej pory zebrać myśli, więc proszę nie wiń mnie za ten bezsensowny komentarz. Wiedz po prostu, że piszesz świetnie, a ja ubóstwiam czytać owoce Twojej pracy. Nie mogę się od nich oderwać aż do samego końca. Podziwiam Cię. Za to jak piszesz. Ale nie tylko za to. Za wszystko.

    Chciałabym Ci jeszcze życzyć dużo weny, weny i jeszcze raz weny.
    Chyba tyle z mojej strony.
    Ściskam mocno i pozdrawiam
    Dulce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pierwsza? Naprawdę?

      Moje dzisiejsze osiągnięcie, mogę być z siebie dumna XD

      Usuń
  2. Doczekałam się Leonetty, a u Ciebie ich po prostu uwielbiam, tak jak Agus z Philipem i Gabe'a z Cami! <3
    Leon wreszcie szczęśliwy, po tylu latach zasłużył, podobnie jak Violetta.
    Bańki mydlane, tęcza... są razem przekochani!
    Rozdział jak każdy Twój - fenomenalny, czekam z niecierpliwością na następny i na Agus i Philipa! <3
    Pozdrawiam :)
    vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu dużo gadać rozdział fantastyczny zresztą jak każdy . Czekam na next. Pozdrawiam wysyłane buziaki :-* i życzę dużo weny
    Marti blanco

    OdpowiedzUsuń
  4. Super Leonetta szczęśliwa :)
    Bańki,Tęcza xD
    O kim będzie następny rozdział może o Gabe i Cami albo Fran i Tomi'm ?
    Nie ważne i tak wiem że będzie fenomenalny ja zawszę
    Czekam na next a na razie jak byś mogła wpadnij do mnie dopiero zaczynam :)
    http://sknwhvwbehiennkjnewqwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 kocham,mimo tego że czytam Cię od wczoraj...proszę...pisz częściej bo zwariuje,zakochałam się w tym blogu <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie to piękne, że Viola i Leon znowu są razem :) Między nimi jest tyle miłości i szczęścia, że mogliby obdarować nimi cały świat :)
    Fajnie, że to właśnie Violetta podarowała Leonowi tęczę, a nie na odwrót ;p Bo dawniej było między nimi tak, że to on cały czas się starał, był przy niej zawsze kiedy go potrzebowała i zrobiłby dla niej wszystko, a mimo to ona go odrzuciła. Teraz widać, że oboje w takim samym stopniu dbają o swoją miłość i to właśnie jest najpiękniejsze :)
    Amor zbiera swoje żniwa ;p Tomi już zaręczony z Fran, Leon szczęśliwy z Violą, a Gabe, no cóż, czy tego chce czy nie chce, w końcu i tak będzie musiał przyznać, że Cami zawładnęła jego sercem :) Love is all around ♥
    Ściskam,
    Periwinkle :*

    OdpowiedzUsuń