Leon
Jej włosy
łaskotały moją klatkę piersiową. Patrzyłem, jak jej ciało lekko unosi się przy
każdym wdechu, tylko po to, by za chwilę opaść wraz z wydychanym powietrzem.
Jeszcze niedawno z całych sił walczyłem ze swoimi pragnieniami, wmawiając
sobie, że nie ma dla nas przyszłości. Jeszcze niedawno w miejscu, w którym
powinno być serce, miałem czarna dziurę. Violetta dwoma słowami szczelnie ją
zapełniła. Niczym światowej sławy kardiochirurg wszczepiła mi nowe serce, które
jest wypełnione miłością. Uśmiechnąłem się do siebie. Czuję się, jak rozbitek,
który po nieskończenie długiej tułaczce po niezmierzonych wodach oceanu, dotarł
wreszcie do domu. Bo niewątpliwie moja bezpieczna przystań jest tam, gdzie ona.
I naprawdę kocham żyć, kiedy trzymam ją w ramionach i czuję, jak jej serce
bije tuż obok mojego. Lubię obserwować ją podczas snu; jak wzdycha, marszczy
nosek, zagryza bezwiednie wargę, albo delikatnie się uśmiecha, bo akurat śni
jej się coś dobrego.
Poruszyła się. Zamknąłem szybko oczy i zacząłem udawać,
że śpię. Ciężar jej głowy opuścił moją klatkę piersiową. Usiadła i czułem, że
mi się przygląda. Nachyliła się i lekko musnęła moją skroń, a potem wyślizgnęła
się spod pościeli i na paluszkach wyszła, cicho zamykając drzwi. Założyłem ręce
za głowę i zacząłem obserwować pająka, który szedł po suficie. Będę go musiał
zabić, bo Violetta bardzo się ich boi. Ale może poczekam, aż sama go zobaczy,
zacznie krzyczeć i rzuci mi się w ramiona prosząc, żebym się go pozbył. Wtedy
powiem jej, że nie ma się czego bać i z mężną miną wyrzucę nieproszonego gościa
za okno. Ona wtedy obdarzy mnie czułym pocałunkiem i powie, że jestem jej bohaterem.
Wyszczerzyłem zęby. Wiem, że nie powinienem tak robić, bo to wykorzystywanie
jej słabości, ale nie odmówię sobie zostania jej héroe. Usłyszałem kroki
na schodach i znowu zamknąłem oczy, czekając na to, co wymyśli moja kobieta.
Zanim
doszedł do moich uszu jej melodyjny głos, który uroczo zachęcał mnie do
porzucenia domniemanego snu, poczułem przyjemny zapach, od którego zaburczało
mi w brzuchu. Niczym aktor, który ma w swoim dorobku nagrody takie, jak Oscar
czy Złoty Glob, otworzyłem najpierw jedno, a potem drugie oko. Dołożyłem
do tego przeciągłe ziewnięcie i posłałem jej słodki uśmiech.
-Co tam? –spytałem
przeciągając się dla jeszcze lepszego efektu.
-Zamawiał ktoś
śniadanie do łóżka?
Postawiła przede mną tacę, na której były jajka na miękko,
tosty (trochę przypalone z jednej strony, ale przecież jej tego nie wypomnę),
sok wyciśnięty ze świeżych pomarańczy i kawa. Chyba każdego dnia będę udawał,
że śpię dłużej niż ona, jeżeli rano będzie przynosić mi śniadanie. Jak opowiem
Gabrielowi, chyba umrze z zazdrości i może przekona się do małżeństwa z Camilą.
-Jesteś cudowna,
wiesz?
Zaśmiała się i objęła mnie za szyję, mocno przyciskając
swoje wargi do moich. Śniadanie jakoś przestało być ważne. Liczyła się tylko
ona i smak jej pocałunków. Przejechałem palcami wzdłuż jej kręgosłupa i
uśmiechnąłem się, kiedy rozkosznie westchnęła.
-Najpierw
śniadanie! –odsunęła mnie.
-Yhym.
-Leon! –pacnęła
mnie w ramię, gdy zacząłem całować ją po szyi.
Z niechęcią odsunąłem się od niej i zacząłem jeść
najważniejszy posiłek dnia. Podskoczyłem trochę na materacu, gdy najedzona
Violetta opadła ciężko na łóżko. Obserwowałem jak jej błogi wyraz twarzy,
zmienia się w przerażenie. Zaczęła ciężko oddychać, wpatrując się rozszerzonymi
źrenicami w sufit. O mało się nie roześmiałem, kiedy drżącą ręką wskazała na
mikroskopijnego pajączka, szepcząc „Zabierz go stąd natychmiast”.
...czterdzieści
siedem, czterdzieści osiem, czterdzieści dziewięć, pięćdziesiąt. Odłożyłem sztangę na stojak i usiadłem na
ławeczce. Gabriel pokazywał swojemu siostrzeńcowi Ivo ćwiczenia na biceps. Mały
z marsową miną podnosił oburącz półkilową hantle. Tomas zszedł właśnie z bieżni
i sięgnął po butelkę z wodą. Niemym gestem poprosiłem go, żeby mi jedną rzucił.
-Spieprzaj! –warknął Hiszpan.
-Wyrażaj się przy dzieciach!
Zaśmiałem się,
kiedy skruszony Tomas wymamrotał pod nosem przeprosiny.
-Co tam z Cami? –zwróciłem się do Gabriela.
-Ostatnio o mało mnie nie zabiła, bo
ubzdurała sobie, że nie mam dla niej czasu, bo się bujam z jakąś lalą.
–powiedział ze śmiechem. –Nawet nie wiecie, jak niebezpieczna potrafi być
zazdrosna kobieta.
-Strasznie ją wzięło.
-Noo...
-I co masz zamiar z tym zrobić?
-Bo ja wiem? –wzruszył ramionami. –Nie chcę
żadnego małżeństwa, ale nie chcę też, żeby sobie odeszła.
-Zakochałeś się w niej. –stwierdził Tomas.
-Wypluj to słowo, amigo.
On jeszcze nie wie, ale widać, że wpadł po uszy. Wygląda
na to, że moja rudowłosa przyjaciółka dopnie swego.
Siedziałem
w sali muzycznej i sprawdzałem test, który poprawiał Philip. Chłopak wreszcie
zaczął się uczyć, ale muszę mu dać trochę gorszą ocenę, żeby nie spoczął na
laurach. Miłość miłością, ale nauka też jest ważna, bo w końcu trzeba mieć coś
na starcie, żeby móc utrzymać rodzinę. Rodzina... Chciałbym, żeby była nią
Violetta. Naprawdę niczego tak nie pragnę, jak się z nią zestarzeć. Ale
jeszcze za wcześnie na takie deklaracje. Dopiero niedawno znowu się
odnaleźliśmy i nie chciałbym niczego przyspieszać. Dręczą mnie obawy, że gdzieś
w którymś momencie znowu popełnimy błąd i stracę ją kolejny raz, a chyba bym
tego nie przeżył... Zazwyczaj jest tak, że życie w okropny sposób weryfikuje
wszystkie plany, które sobie stworzysz w głowie. Dlatego nie będę planował.
Chcę po prostu żyć dniem dzisiejszym i brać z niego to, co najlepsze. Chcę
dokładnie zapamiętać każdą chwilę spędzoną z Violettą; i tą złą i dobrą.
Każdą. Chcę je wyryć w pamięci i wracać do nich, żeby nigdy nie zapomnieć, co
jest naprawdę ważne. Nie kasa, prestiż czy tłum fanek. Najważniejsze jest to,
że masz osobę, z którą możesz się tym wszystkim podzielić. I ta
świadomość, że możesz powierzyć komuś swoje życie, wiedząc, że będzie
bezpieczne.
-Skończyłeś już?
Drgnąłem, kiedy usłyszałem jej głos. Odwróciłem się w jej
kierunku i posłałem jej szczery uśmiech.
-Muszę jeszcze
posprzątać nuty.
-Stęskniłam się,
wiesz? –szybko podeszła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
Uśmiechnąłem się i z całych sił ją przytuliłem.
Widzieliśmy się jakieś pięćdziesiąt minut temu, przed rozpoczęciem kolejnej lekcji, a ona
już się stęskniła. Poczułem miły uścisk w żołądku. Boże, jak ja ją kocham...
-Chodź. –chwyciła
mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.
-Gdzie mnie
zabierasz?
-Ponad tęczę.
–powiedziała tajemniczo i musnęła mnie w policzek.
Zmarszczyłem brwi. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz
widziałem tęczę. Chyba jako dziecko. Zawsze, gdy padał deszcz, a potem
promienie słońca zdołały przedrzeć się przez ciemne chmury, na niebie pojawiała
się kolorowa wstęga.
Zabrała
mnie do parku. Spojrzałem w niebo. Było czyste i przejrzyste; ani jednej
chmurki. I niby gdzie będzie miała tę tęczę? Tak bez deszczu, w którego
kroplach mogłoby się załamać światło, tworząc różne kolory? Chyba, że upiekła
dla mnie jakieś tęczowe ciasto, albo babeczki? Spojrzałem na nią podejrzliwie. Co
ona kombinuje?
-No i gdzie masz
tęczę?
-Ależ ty jesteś
niecierpliwy. –ofuknęła mnie i zaczęła szukać czegoś w torebce.
Damska torebka. Studnia bez dna, w której znajduje się
wszystko, ale tylko po to, żeby było, a nie, żeby to znaleźć. Pokręciłem głową.
Wiedząc, że Violetta ma tam dosłownie wszystko, stwierdziłem, że istnieje duże
prawdopodobieństwo, siedzenia tutaj do nocy. Wyciągnąłem nogi przed siebie,
krzyżując je w kostkach i wystawiłem twarz do słońca, zamykając oczy. Do moich
uszu docierały ciche stęknięcia, które świadczyły o tym, że poszukiwania tajemniczego
czegoś, nie posunęły się ani odrobinę naprzód.
-Są! –wykrzyknęła
nagle Viola, zwracając uwagę chyba wszystkich w parku.
Zaśmiałem się, kiedy
zaczęła puszczać bańki, a potem zamarłem. Bańki mydlane... W tak
banalny sposób podarowała mi setki kolorowych, miniaturowych tęcz. Spojrzałem
na nią czule i schyliłem się, żeby ją pocałować.
-Dziękuję.
-To teraz szukaj
garnka złota po drugiej stronie. –zaśmiała się.
-To ty nie wiesz,
że to nie garnek złota daje szczęście?
-Nie? Co w takim
razie? –zrobiła zaciekawioną minę.
-To, że tę
kolorową tęczę, odnajdujesz w sobie.
-I ty odnalazłeś?
-Tak. –odparłem
spokojnie. –Ale bez ciebie nigdy by mi się to nie udało.
Zmrużyła oczy, czekając na dalszy ciąg wyjaśnień.
Zapatrzyłem się w jakiś odległy punkt.
-Można powiedzieć,
że w mojej duszy szalała okropna ulewa. Taka, jak wtedy kiedy do mnie
przyszłaś. –uśmiechnąłem się do wspomnień. –Kiedy powiedziałaś mi, że mnie
kochasz, to tak jakby słońce rozświetliło tę moją duszę. No i mam teraz swoją
prywatną tęczę.
Poszukałem jej dłoni i pocałowałem każdy palec.
O Boziu!
OdpowiedzUsuńTo było takie piękne. Nie znajduje słów by przekazać Ci jak bardzo mnie zachwyciłaś. Ten rozdział, zresztą jak każdy poprzedni, jest idealny. Niczego mu nie brakuje. Jest wspaniały.
Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo ucieszyłam się widząc, że dodałaś nowy rozdział. Zastanawiałam się kogo tym razem mam się spodziewać. Tak właśnie myślałam, że teraz czas na Leona... XD
Cały rozdział pochłonęłam z niesamowitą prędkością. Aż przykro mi się zrobiło, gdy dotarłam do końca. I teraz przeklinam w myślach, to że potrafię tak szybko czytać. Ale nie o tym. Każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej uświadamiasz nas jak wielki jest Twój talent i jak nieprzeciętne masz zdolności pisarskie. Większość z nas może się od Ciebie tylko uczyć.
Kocham wszystko w Twoich dziełach. Począwszy od przemyśleń bohaterów, przez opisy ich uczuć, skończywszy na samych wydarzeniach i ich rozmowach. Wszystko jest takie... Naturalne. Prawdziwe. Wszystko przyciąga uwagę i zachwyca. Momenty Leonetty, zarówno początkowy, jak i końcowy, są po prostu urzekające. Fragment o siłowni- mistrzostwo świata. Niby nic takiego, a jednak.
Wszystkie przemyślenia Leona odnośnie Vilu są urocze i wręcz wzruszające. A jak na początku rozdziału tworzył dokładny plan, co i jak zrobi z pająkiem, to myślałam, że padnę. Kompletnie mnie tym rozbroiłaś. Nie odmówi bycia jej bohaterem - po prostu brak mi słów.
Kocham ten rozdział, całe opowiadanie. Kocham bohaterów. Wszystkich razem i każdego z osobna. Nieważne za którego z nich byś się nie wzięła, robisz to tak genialnie... Kocham każdą z par Twojej opowieści. Kocham Twój styl pisania. Uwielbiam wchodzic na Twojego bloga i być tak mile zaskakiwana.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Nie umiem do tej pory zebrać myśli, więc proszę nie wiń mnie za ten bezsensowny komentarz. Wiedz po prostu, że piszesz świetnie, a ja ubóstwiam czytać owoce Twojej pracy. Nie mogę się od nich oderwać aż do samego końca. Podziwiam Cię. Za to jak piszesz. Ale nie tylko za to. Za wszystko.
Chciałabym Ci jeszcze życzyć dużo weny, weny i jeszcze raz weny.
Chyba tyle z mojej strony.
Ściskam mocno i pozdrawiam
Dulce
Jestem pierwsza? Naprawdę?
UsuńMoje dzisiejsze osiągnięcie, mogę być z siebie dumna XD
Doczekałam się Leonetty, a u Ciebie ich po prostu uwielbiam, tak jak Agus z Philipem i Gabe'a z Cami! <3
OdpowiedzUsuńLeon wreszcie szczęśliwy, po tylu latach zasłużył, podobnie jak Violetta.
Bańki mydlane, tęcza... są razem przekochani!
Rozdział jak każdy Twój - fenomenalny, czekam z niecierpliwością na następny i na Agus i Philipa! <3
Pozdrawiam :)
vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com
Co tu dużo gadać rozdział fantastyczny zresztą jak każdy . Czekam na next. Pozdrawiam wysyłane buziaki :-* i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńMarti blanco
Super Leonetta szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńBańki,Tęcza xD
O kim będzie następny rozdział może o Gabe i Cami albo Fran i Tomi'm ?
Nie ważne i tak wiem że będzie fenomenalny ja zawszę
Czekam na next a na razie jak byś mogła wpadnij do mnie dopiero zaczynam :)
http://sknwhvwbehiennkjnewqwe.blogspot.com/
<3 kocham,mimo tego że czytam Cię od wczoraj...proszę...pisz częściej bo zwariuje,zakochałam się w tym blogu <3
OdpowiedzUsuńJakie to piękne, że Viola i Leon znowu są razem :) Między nimi jest tyle miłości i szczęścia, że mogliby obdarować nimi cały świat :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że to właśnie Violetta podarowała Leonowi tęczę, a nie na odwrót ;p Bo dawniej było między nimi tak, że to on cały czas się starał, był przy niej zawsze kiedy go potrzebowała i zrobiłby dla niej wszystko, a mimo to ona go odrzuciła. Teraz widać, że oboje w takim samym stopniu dbają o swoją miłość i to właśnie jest najpiękniejsze :)
Amor zbiera swoje żniwa ;p Tomi już zaręczony z Fran, Leon szczęśliwy z Violą, a Gabe, no cóż, czy tego chce czy nie chce, w końcu i tak będzie musiał przyznać, że Cami zawładnęła jego sercem :) Love is all around ♥
Ściskam,
Periwinkle :*