Gabriel
Patrzyliśmy, jak Joker biega za rzuconym patykiem. Przed
chwilą wyszliśmy z placu zabaw, na którym spędziliśmy większą część popołudnia.
Ivo z zapałem młodego architekta, zbudował zamek w piaskownicy, który
zniszczyła mu jakaś dziewczynka. Myślałem, że się rozpłacze, ale on spojrzał
tylko na nią spode łba i z poważną miną oznajmił jej, że będzie się smażyć w
piekle. Myślałem, że pęknę ze śmiechu, ale mina szybko mi zrzedła, kiedy
podeszła do nas jakaś lampucera, która okazała się być matką dziewczynki.
Musiałem się gęsto tłumaczyć, po tym jak, młoda niszczycielka cudzych zamków,
rozwrzeszczała się w niebogłosy, przerażona wizją ognia piekielnego. Swoją
drogą ciekawy jestem, kto nauczył mojego bratanka takich tekstów. Zmarszczyłem
brwi, kiedy sobie przypomniałem sytuację, w której powiedziałem coś
podobnego do Jokera, który nasikał mi do butów. Chyba powinienem się bardziej pilnować
przy nim i nie gadać tego, co mi ślina na język przyniesie.
Poczułem, że robi mi się gorąco. Skąd do diabła mam
wiedzieć, co powiedzieć czteroletniemu chłopcu, który pyta o takie rzeczy?
Próbowałem jakoś odwrócić jego uwagę od zadanego pytania, ale czego bym nie
robił, mały zawsze do niego wracał. Westchnąłem. Nagle przyszedł mi do głowy
pomysł, który pozwoliłby mi wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
-Nie wiem, skąd
się biorą dzieci. –wzruszyłem ramionami. –W końcu nie mam żadnych.
Spojrzałem na niego kątem oka. Marszczył mały nosek,
zastanawiając się nad czymś.
-W takim lazie
mama będzie wiedzieć? Ona ma mnie, więć chyba wie skąd się wziąłem?
Odetchnąłem z ulgą. Co za inteligentne wnioski. Rozum
odziedziczył chyba po wujku.
-Mama na pewno
wie. Jak przyjedzie to musisz jej koniecznie o to spytać.
W myślach wyobrażałem sobie minę mojej siostrzyczki, kiedy
synek zada jej to niewygodne pytanie. Uśmiechnąłem się chytrze. Oddałbym
wszystko, żeby to zobaczyć!
Umówiłem
się z Camilą, że jak tylko pozałatwia sprawy związane z nagrywaniem nowej
płyty, dołączy do nas. Nie mogłem za bardzo uwierzyć, że to robię, ale ze
zniecierpliwieniem jej wyglądałem. Nerwowo wierciłem się na ławce i rozglądałem dookoła w poszukiwaniu rudej grzywy włosów. Pierwszy raz w życiu zdarza mi
się myśleć o stworzeniu związku z kobietą, który byłby trwały. Pierwszy
raz nie chcę kogoś na chwilę, tylko na dłużej. Sam nie wiem, co o tym wszystkim
myśleć, ale muszę się przyznać przed samym sobą, że chciałbym, żeby nam wyszło.
Nie mówię, że marzy mi się od razu połączenie węzłem małżeńskim, ale życie z
nią na tak zwaną kocią łapę, nie byłoby czymś złym. To trochę przerażające, ale
chciałbym zasypiać i budzić się przy niej, kłócić się o bzdety i czule godzić.
Tylko nie jestem pewien, czy jej to wystarczy. Jakby to całe małżeństwo było
najważniejszą sprawą na świecie. Przecież można być ze sobą i bez tego.
Najważniejsze, że się ko... Ogarnij się Gabe! Nie kochasz jej. Po prostu
zawróciła ci w głowie bardziej niż inne.
-Idzie! –Ivo
zaczął mnie ciągnąć za rękaw.
Mój wzrok podążył w kierunku
wskazanym przez pulchną rączkę. Rzeczywiście szła uśmiechając się promiennie i
wyglądając ślicznie jak Pani Wiosna. Nie... Nie jak Pani Wiosna,
z tymi ognistymi włosami wyglądała raczej jak Pani Jesień. Cholernie
seksowna Pani Jesień.
-Cześć
przystojniaki.
Pocałowała Ivo w czoło i ruszyła w moim kierunku. Złożyłem
usta w dzióbek, czekając na czułego całusa, ale ona tylko roześmiała się i
lekko musnęła mój policzek. Usłyszałem tylko ciche „Nie przy dzieciach”,
na co przeciągle westchnąłem.
-Co robicie?
–zwróciła się do mojego siostrzeńca.
Jak to jest, że małe dzieci tak bardzo działają na laski?
Nie znam kobiety, która przeszłaby obojętnie obok rozkosznego bobasa.
-Oglądamy focki.
–uśmiechnął się rozbrajająco.
No masz...
-Foczki? –Camila
uniosła pytająco brwi.
-No kobietki.
Siedzimy sobie z tío i oceniamy te, któle koło nas psechodzą.
-Ach tak?
–spojrzała na mnie oskarżycielsko. –I jak je oceniacie?
Wzniosłem oczy ku niebu. Chciałem coś powiedzieć, ale
Camila uciszyła mnie ręką.
-No jak idzie
jakaś odlotowa niunia to ma dziesiątkę. A jak jakiś kas... kasz...
-Kaszalot.
–rzuciłem mimochodem i zaraz tego pożałowałem.
Rudzielec spojrzał na mnie takim wzrokiem, że miałem
ochotę zapaść się pod ziemię.
-Właśnie, kas...
–zmarszczył nosek. ...kasalot, to dostaje jedynkę.
Trzeba to skończyć!
-Ivo, może
pójdziesz się pobawić z Jokerem?
Mały z wielkim entuzjazmem podchwycił ten pomysł i już
miał ruszać w kierunku psa, który właśnie był zajęty gonieniem własnego ogona,
ale Camila go zatrzymała. Co znowu?
-A ile punktów
twój tío... –spojrzała na mnie znacząco. -...daje mi?
MAYDAY!
MAYDAY! Houston mamy problem! Chyba najwyższy czas się stąd zmywać,
ale jak na złość siedziałem, jakby przyrośnięty do tej cholernej ławki i nie
mogłem wykrztusić z siebie słowa. Modliłem się w duchu, żeby Ivo nie
powiedział czegoś głupiego.
-Ci? Ci daje
siedem. –oznajmił spokojnie.
Pokiwałem głową. W końcu siódemka to bardzo dobra ocena.
-Siedem? Czemu
tylko siedem?
Serio musi tak drążyć temat?
-No bo go wkuza,
ze gadas o ma...
Zatkałem
mu usta i uśmiechnąłem się uroczo do Camili. Skrzyżowała ręce na piersi
i przewiercała mnie na wylot tymi brązowymi oczami. Kto by pomyślał, że
czterolatek może być taki rozgadany. Widać, że młody jeszcze nie ma bladego
pojęcia o solidarności męskiej. Klepnąłem go lekko w pupę, żeby poszedł już
bawić się z Jokerem.
-Tylko siedem?
-Tylko? Przecież
to dużo. –zacząłem się bronić.
-Myślałam, że
zasługuję na co najmniej dziesięć!
-Musiałabyś być
idealna.
-A nie jestem?
Chyba coraz bardziej się
pogrążam. Muszę zaraz jej puścić jakąś beznadzieją gadkę, od której zrobi jej
się ciepło na sercu i cała złość wyparuje, jak woda z ziemniaków, gdy zostawisz
je na pełnym gazie i nie przykryjesz. Chyba z trzy razy otwierałem usta, tylko
po to, żeby je zamknąć. Camila ani na chwilę nie spuściła ze mnie wzroku. Do
tego zaczęła tupać nogą. Jejku, czy ona musi tak wszystko brać do siebie?
Pokiwała głową, ale się nie odezwała. Zaczęła się
przyglądać chłopcu i jego kudłatemu przyjacielowi. Zrobiło mi się tak jakoś głupio. Przez moje wygłupy
siedziała teraz naburmuszona. Przysunąłem się bliżej niej i trąciłem ją
łokciem. Nic. Spróbowałem drugi raz. Znowu nic.
-No Cami!
–zrobiłem zbolałą minę. –Nie bądź zła.
-Nie jestem.
-Akurat.
–prychnąłem.
Kobiety. Czego byś nie zrobił i
tak będzie źle. Obawiam się, że nigdy nie będę umiał ich zrozumieć... A tej
tutaj już na pewno. Może wezmę ją na litość? Zrobię skruszoną minę
i przeproszę ją za nie wiem co. W końcu przecież zawiniłem? Co prawda
tylko ona wie czym, ale jeżeli to, że się przyznam do winy, sprawi, że
przestanie być na mnie obrażona, to chyba warto to zrobić.
-Przepraszam.
–wbiłem wzrok w podłoże. –Nie chcę, żebyś była na mnie zła. –dodałem cicho.
Przez chwilę siedziała machając nogami w powietrzu, a
potem powiedziała coś, na co liczyłem.
-Przeprosiny
przyjęte.
Złożyła delikatny pocałunek na moich ustach i uśmiechnęła
się. No przecież, że jestem boski i nie można się długo na mnie
gniewać. Patrzyłem, jak zadowolona przyłącza się do Ivo i pomyślałem,
że żadnej innej bym nie przeprosił. Nawet by mnie nie obeszło to, że któraś
z nich mogłaby być na mnie o coś zła. Nie mogłem zaprzeczyć, że Camila
Torres owinęła mnie sobie wokół palca.
Blokuje miejsce...
OdpowiedzUsuńRozdział był cudowny :)
OdpowiedzUsuńPrzychodzę sobie styrana ze szkoły, a tutaj patrzę - rozdział :) Wiesz jak się ucieszyłam?
No więc no.
Siedem? Tylko siedem? Cami serio zasługuję na conajmniej dziesięć, przecież dla niego jest idealna :)
Mały jeest świetny, rozwala mnie :)
Zazdroszczę talentu :* oddaj troche, tobie nie potrzebne tak dużo, mi by się przydało xD
Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńTo było... no po prostu piękne. Kocham tę parę, ale ich się nie da nie kochać. Idealnie do siebie pasują. Nic dodać, nic ująć. C u d o !
Gabriel zaczyna sobie uświadamiać, że kocha Camilę. Nie chce się do tego przyznać nawet przed samym sobą, ale podświadomie to wie.
Jego rozsądek zabrania mu się zakochać, ale jego serce już od dawna należy do Cami. Już jest za późno, nie zapobiegnie temu, bo to już się stało.
Zakochał się. Ten Gabriel się zakochał.
Oboje zasługują na szczęście, które tylko oni mogą sobie dać nawzajem. W końcu i on to zrozumie, bo Camila wie to od dawna. Właściwie od samego początku.
Początkowa scena jest urocza. W ogóle to ja uwielbiam Gaba. Za jego charakter, osobowość... Cudownie wykreowałaś tą postać. I nie tylko tą.
W s z y s t k i e.
Przepraszam Cię za to bezsensowne coś, które miało być komentarzem, ale jestem padnięta i już nie myślę xD
Pozdrawiam
Dulce
śliczne i dużo śmiechu :D :P a najlepszy to Ivo i te jego pytania i odpowiedzi. Haha śmiechu było co nie miara i to mi się najbardziej podoba w rozdziałach. :). Czekam na next Pozdrawiam i do zobaczenia w następnym ;* życzę duuużo weny :D
OdpowiedzUsuńTe amo <3
Marti blanco <3
Mały - debeściak xD duży w sumie też ;p i te ich "męskie" rozmowy o kobietach ;p po prostu świetne! Jednak Ivo troszkę wkopał wujka, który miał szczęście, że Camila dała się tak szybko udobruchać :) ale w sumie dobrze to wyszło, bo Gabriel w końcu zauważył, że Cami jest dla niego kimś wyjątkowym :) i mam nadzieję, że już niedługo wykrzyczy całemu światu jak bardzo ją kocha :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Periwinkle :*
Gabe, wpadł nam jak śliwka w kompot i niech nawet niech się nie wypiera! To widać, słychać i czuć! Niech nawet nie próbuje zaprzeczać, bo nic z tego nie wyjdzie! :D Cami, chyba powoli dopina swego, mam wrażenie, że nasz nauczyciel tańca, coraz bardziej się w niej zakochuje. Skoro, myśli już o życiu z nią na kocią łapę, to coś musi być na rzeczy prawda?
OdpowiedzUsuńA Ivo? Tego chłopca nie da się nie kochać, uroczy, mały szkrab <3 Ogląda z wujkiem focki i kaszaloty? A to ci ciekawe :D Ale z tego, co wywnioskowałam, to Cami jest focką, choć ma TYLKO 7 punktów :D A to tylko przez gadanie o małżeństwo :D Kto wie, może kiedyś wieczny chłopiec zmieni zdanie i poprosi rudowłosą piękność o rękę?:D Nigdy nie mów nigdy. Wszystko, może się zdarzyć.
Kochana, czekam na kolejny :)
Drogi Dzwoneczku,
OdpowiedzUsuńNa wstępie musze cię przeprosić za to, że nie skomentowalam poprzednich rozdziałów. Wybacz mi. Były równie wspaniałe co ten, wierz mi. Kocham twojego bloga, jest idealny. Wszystko jest zupełnie odmienione, co sprawia, że jesteś oryginalna, a teraz o to trudno. Twój styl, który ma w sobie taką, hmm.. nutkę komedii i romantyzmu. Rozdajesz uśmiechy wszystkim czytelnikom, a to jest najważniejsze. Sama historia, która ma wiele nowych bohaterów jest cudowna, wiesz? Najbardziej Kocham Gabierla i Cami chyba, są idealni. Zaraz po nich ustatkowali się Fran z Tomim, ale to nie teraz.
Nie wiem jak mam opisać moją miłość do tej pary, jest cholernie perfekcyjna. Gabe to taki flirciarz, który po prostu się zakochał i za cholere nie umie tego pojąć. Też go kocham, ejj. A ten mały bączek nieźle go wkopał :D jednak boski Gabe poradził sobie i jeszcze zerwał buziaka, takim to się powodzi. Czekam na kolejne rozdziały, tym razem się postaram, obiecuje ♥
Kocham Cię,
Marcia
Dzwoneczku kochany.
OdpowiedzUsuńMoja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Znowu cię zaniedbuję. Oczywiście czytam każdy rozdział i każdym się jednakowo zachwycam, nie miej wątpliwości. Natomiast z tymi moimi komentarzami to jest ciężka sprawa. Przepraszam.
Tak czy tak, uwielbiam twój styl i uwielbiam ciebie. Zawsze. Postacie, które tworzysz, to fenomeny same w sobie. Takie prawdziwe, takie wyraziste. Pokochałam twoją Camilę całym sercem i kibicuję jej, by walkę o ustatkowanie naszego wiecznego chłopca wygrała. Uda jej się, musi. Czekam na ich ślub.
Przepraszam, że to tylko kilka słów. Poprawię się, jeśli znajdę czas.