niedziela, 23 marca 2014

44.

Violetta

            Nie mogłam nic na to poradzić, że na ich widok ciągle czułam to bolesne ukłucie zazdrości. To jak na siebie patrzyli, dotykali się, niebezpiecznie wzburzało moją krew. Niby wiem, że to co między nimi jest, to tylko przyjaźń, ale przecież łączyło ich też coś więcej. To ona była blisko niego i pomogła mu się podnieść, kiedy ja, zaślepiona nie wiem czym, odeszłam. To ona ścierała łzy płynące po jego twarzy, gdy było mu źle. To ona szeptała mu do ucha, że będzie dobrze. ONA! Nie ja... Ja byłam dla niego tym nożem, który tak boleśnie go zranił. To przeze mnie Lara musiała go pocieszać. Gdybym postąpiła inaczej, nie stałabym tutaj teraz z tą niezdrową zazdrością w oczach, przyglądając się temu, jak wspaniale się ze sobą dogadują. Ona naprawiała motor i wyciągała w jego kierunku drobną dłoń, na której on kładł potrzebne narzędzia. Nie potrzebowali przy tym słów. Ta więź, która między nimi była, zaczęła nieprzyjemnie okręcać się wokół mojej szyi. Czułam, że tracę oddech, a pod powiekami poczułam lekkie pieczenie. Jakże jej zazdrościłam tej jego przyjaźni! Chciałam z całych sił, żeby między mną a Leonem też coś takiego było. Może jestem zachłanna, ale oprócz tej bezgranicznej miłości, którą mnie darzył, chciałam też jego przyjaźni.
Jesteś idiotką Castillo. Tak, najlepiej wszystkie wyrzuty sumienia, zamienić w chorą zazdrość. Przecież powinnam się cieszyć, że znalazł sobie kogoś, kto pomógł mu przetrwać te najgorsze dni. Powinnam iść do niej i podziękować za to wszystko, co dla niego zrobiła. Za to, że była, kiedy ja powinnam być. Poza tym w końcu to dzięki niej powiedziałam Leonowi, co czuję. Gdyby wtedy nie przyszła do mnie i nie powiedziała mi, że on mnie kocha, nie zdecydowałabym się na ten krok. Za bardzo bałam się odrzucenia. To właśnie Lara dała mi nadzieję, że warto spróbować. Tak dużo jej zawdzięczam, a jednak nie potrafię zmusić się do tego, żeby ją polubić... Ale dla niego się postaram. Wiem, że chciałby, żebyśmy się zaprzyjaźniły, więc zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wzbudzić w sobie chociaż odrobinę sympatii do Lary. Dla niego...
Przeniosłam swój wzrok na mojego mężczyznę. Mocno przygryzłam wargę, aż mnie zabolała. Nie mogę go stracić z powodu jakiejś głupiej zazdrości. Widziałam, jak marszczy brwi i podnosi głowę do góry. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, posłał mi uśmiech, od którego zmiękły mi nogi. Lara zaczęła coś do niego mówić, ale ją zignorował. Dopiero, gdy trzepnęła go w nogę, przeniósł wzrok na nią i po chwili wskazał na mnie ręką, coś jej tłumacząc. Spojrzała na mnie i pomachała z uśmiechem. Poczułam, jak zaczynają mnie palić policzki. Było mi wstyd z powodu mojej zazdrości. Lara nigdy mi nic nie zrobiła; mało tego, jest dla mnie autentycznie miła, a ja... Chciałabym zapaść się pod ziemię.
 -Wszystko w porządku?
Nie wiem, jak Leon przemieścił się, tak szybko. Wtuliłam się w niego i wdychałam ten dobrze znany mi zapach, który kojarzył mi się po prostu ze szczęściem. Uśmiechnęłam się, gdy przytulił policzek do moich włosów. Zaczął mnie lekko kołysać, jednocześnie głaszcząc po plecach. Poczułam, że obręcz, która tak mocno ściskała moje serce, rozpada się na małe kawałeczki. Przymknęłam oczy. Ogarnął mnie błogi spokój.
 -Teraz już tak. –szepnęłam.
 -To dobrze. –pocałował mnie w czubek głowy. –Masz ochotę pojeździć?
 -Pewnie!
            Tak wiem, że jeszcze niedawno myślałam, że motocykl to maszyna szatana stworzona do zabijania. Tak wiem, że nie chciałam, żeby Leon jeździł. Ale to było zanim pokazał mi, o co w tym wszystkim chodzi. Teraz byłam zachwycona motocrossem. Oczywiście tylko jeździłam sobie w kółko powolutku, ale miałam nadzieję, że nauczę się kiedyś tych wszystkich skoków.
 -Ścigajmy się! –rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.
Wiedziałam, że dał mi wygrać, ale mimo to byłam z siebie strasznie dumna. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że kiedyś będę miała pod sobą taką maszynę! Tata by mnie zabił, gdyby się dowiedział. Niby byłam już dorosła i mogłam robić to, co uważałam za słuszne, ale w jego oczach nadal pozostawałam tą małą dziewczynką, która jest jego oczkiem w głowie.
 -Dałeś mi wygrać. –spojrzałam na Leona z oburzoną miną, gdy do mnie podjechał.
 -A skąd. Jesteś po prostu lepsza. –chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie.
Zadrżałam, gdy mnie pocałował. Objęłam jego twarz i przyciągnęłam bliżej. Całowałam go do utraty tchu, przelewając w to całą moją miłość. Kiedy wyszeptał moje imię, jęknęłam mu prosto w usta.
            To uczucie płonęło we mnie żywym ogniem. Spalało wszystkie obawy i dawało nadzieję na nowe, lepsze jutro. To uczucie obezwładniało mnie i czyniło zarówno słabą, jak i silną. To uczucie pochłonęło moje serce, które biło teraz w szaleńczym tempie, wyrywając się do niego. Był moim światłem, które odpędzało przerażającą ciemność; mapą, która pozwalała dotrzeć do upragnionego celu; ukojeniem, którego z utęsknieniem wyczekuje się po ciężkim dniu. I był moją muzyką. Muzyką, która grała mi w duszy i sprawiała, że czuję, że żyję.
 -Jesteście obrzydliwi. Jak można się tak całować publicznie? Normalnie wstydu nie macie!
Popatrzyliśmy oboje ze śmiechem na Gabriela, który przyszedł właśnie na tor. Oczywiście nie był sam. Moja rudowłosa przyjaciółka trzymała go pod rękę i patrzyła w niego, jak w obrazek. Słodko razem wyglądają. Jakby byli dla siebie stworzeni.
 -Nie uwierzę w to, że wy tak nie robicie. –Leon zwrócił się do przyjaciela.
 -My robimy dużo gorsze rzeczy.
 -Gabe!
Camila uderzyła go lekko w ramię. On tylko uśmiechnął się, podnosząc jeden kącik ust i musnął ją w skroń. Oj! Mogę się założyć, że już za niedługo będą oficjalnie parą.
            Poszliśmy wszyscy razem do Resto, gdzie czekali już na nas przyszli państwo Heredia. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Jak tu się nie cieszyć, jeżeli ma się u boku ukochanego mężczyznę i widzi się szczęście przyjaciół? Czuję, że wreszcie wszystko układa się tak, jak sobie wymarzyłam. Nie mogło być lepiej. Ścisnęłam Leona za rękę i spojrzałam mu w oczy. Z ruchu jego warg odczytałam nieme „te amo”. Uniósł moją dłoń do ust i złożył na niej leciutki pocałunek.
 -Może coś zaśpiewacie dzisiaj? –spytał Luca.
Popatrzyłam pytająco na Leona, w końcu nie śpiewał, nie licząc tego jednego razu. Kiwnął głową, że się zgadza. Serce zaczęło mi radośnie trzepotać. Tak bardzo chciałam z nim zaśpiewać, ale bałam się go o to zapytać. Przeżywałam prawdziwe katusze, gdy pomyślałam, że może już nigdy nie będzie chciał.

I've been living with a shadow overhead, 
I've been sleeping with a cloud above my bed,
I've been lonely for so long,
Trapped in the past, I just can't seem to move on.

Zaczęłam śpiewać piosenkę, która od kilku dni chodziła mi po głowie. Miałam nadzieję, że Leon uzupełni brakujące linijki. Obawiałam się, że nam nie wyjdzie, a tak bardzo chciałam sprawdzić, czy nasze serca dalej grają tę samą melodię.

I've been hiding all my hopes and dreams away,
Just in case I ever need’ em again someday,
I've been setting aside time,
To clear a little space in the corners of my mind.

Uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja odetchnęłam z ulgą. Teraz jestem pewna, że wrócił do mnie i puścił w niepamięć, te wszystkie złe rzeczy, które przydarzyły nam się po drodze.

All I want to do is find a way back into love,
I can't make it through without a way back into love,
And if I open my heart to you,
I'm hoping you'll show me what to do,
And if you help me to start again,
You know that I'll be there for you in the end.

Refren wykonaliśmy wspólnie. Nigdy wcześniej nie zaśpiewaliśmy tak idealnie jak teraz. Leon przytulił mnie mocno i wyszeptał, że teraz już wszystko będzie dobrze.
            Gdy tylko odprowadził mnie do domu, usiadłam przy biurku i zaczęłam przeglądać notatki. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kogo tam znowu niesie? Mam masę rzeczy do przygotowania na jutrzejsze zajęcia, a ktoś się do mnie dobija. Mam nadzieję, że szybko spławię natręta. Dios mio...
 -Diego? –przyjęłam obronną pozycję.
Po co tutaj przyszedł? I co zrobię jeśli znowu będzie chciał mnie uderzyć? Zagryzłam wargę i zacisnęłam pięści.
 -Przyszedłem cię przeprosić. –patrzył na mnie skruszony.
Zmrużyłam oczy. Chyba jest szczery? W końcu coś nas łączyło. To, że nam nie wyszło to moja wina. Nie powinnam w ogóle się z nim spotykać. Niepotrzebnie narobiłam mu nadziei. Chociaż on chyba też nie kochał mnie aż tak, bo inaczej by mnie nie uderzył.
 -Okropnie się zachowałem, ale zaślepiła mnie zazdrość. Nie będę cię więcej nachodził. Mam tylko nadzieję, że jesteś szczęśliwa z Leonem.
Każdemu trzeba dać drugą szansę, prawda? Ja też ją dostałam od Leona, więc Diego też na nią zasługuje.
 -Przeprosiny przyjęte. Mam nadzieję, że będziemy mogli rozmawiać ze sobą, jak dobrzy znajomi. –uśmiechnęłam się do niego.
 -Pewnie! Dziękuję ci.
Przytuliliśmy się na zgodę.

5 komentarzy:

  1. O matko! XD

    Przepraszam, ale dziś nie dam rady nic sensownego napisać, jestem zbyt zmęczona, dlatego lepiej będzie jak wrócę tu jutro i postaram się napisać coś normalnego.

    Wrócę tutaj <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga tinkerbell,
      tak to ja - ta niedobra, która przybywa dopiero teraz. Przepraszam Cię za to. A teraz, pozwolisz, że przejdę do rzeczy ważniejszych.

      Twój styl pisania jest dla mnie czymś wręcz doskonałym i nieosiągalnym. Taka jest prawda. Osiągnęłaś niewiarygodnie wysoki poziom, którego można Ci tylko pozazdrościć, naprawdę. Ja na pewno zazdroszczę. W Twoich rozdziałach jedną z rzeczy, która najbardziej mnie intryguje jest to, że mimo, iż same rozdziały są stosunkowo krótkie - zawierają w sobie wszystko. Wszystkiego jest w sam raz. Choć Twoje opowiadanie tak uzależnia, że ciągle chce się więcej i więcej. W dosyć krótkim rozdziale potrafisz zawrzeć wszystko, co piękne, godne uwagi i pochwał. Wielu z nas nie umie przekazać tyle piękna i tyle emocji nawet w połowie tak dobrze, nawet pisząc o wiele dłuższe. A Ty to potrafisz. Twoje opisy są bezbłędne i... no cudowne po prostu. Fragment, w którym Violetta myśli o Leonie - to wręcz takie małe dzieło sztuki. Ja naprawdę tak uważam i podziwiam Cię, za cały rozdział, ale w szczególności za właśnie ten fragment. To, że ktoś umie tak pięknie, niesamowicie nazywać uczucia, stosować tak cudowne opisy... zachwyca. Naprawdę masz prawdziwy talent. I to ogromny. Matko, tak niezwykle ubierasz wszystko w słowa, że nie wiem po prostu co powiedzieć. Ten rozdział jak każdy poprzedni jest idealny i tyle. A może aż tyle?
      Rozdział jest niby bardzo prosty, ale rownież niesamowicie dopracowany. Takie cudo... no mordka mi się cieszy do tej pory. Cieszyć się zaczęła, jak zawsze, już wtedy, gdy zobaczyłam, że dodałaś rozdział. A z każdym kolejnym zdaniem potwierdzałaś swój ogromny talent, swój geniusz. A ja? Z każdą kolejną linijką zachwycałam się coraz bardziej.
      Każde słowo, każdy wers, każdy fragment jest napisany po prostu wspaniale. Nic nie jest przypadkowe, wszystko jest tam, gdzie być powinno.


      Życzę Ci mnóstwo weny i już niecierpliwie wyczekuję kolejnej perfekcyjnej części tego opowiadania, którą, mam nadzieję, już niedługo nam przedstawisz. Dobra, idę i nie marnuję Twojego cennego czasu moimi "mądrościami".


      Pozdrawiam serdecznie
      Dulce

      Usuń
  2. Nie wierzę, żeby Diego tak szybko się z tym pogodził! :D
    Wynajął detektywa, a poza tym mówił, że się zemści.
    To tylko moje przypuszczenia<3

    Leonetta<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow ale śliczny. I ty to tak bogato opisałaś w słowa, że wyszło ci to jeszcze lepiej i za razem piękniej :* Oj Viola zazdrosna nie ładnie hahahah :P Czekam na next i pozdrawiam Besos :*
    Te amo <3
    Marti blanco <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No kto by pomyślał, że Violetta może być taka zazdrosna... :) Na szczęście szybko zdała sobie sprawę, że Lara nie jest jej wrogiem :) Słusznie zauważyła, że ma być jej za co wdzięczna i także zgadzam się z tym, że powinny się zaprzyjaźnić ;)
    I wszystko zaczyna się pięknie układać:) Cami chodzi pod rękę z Gabrielem, Fran wychodzi za Tomasa, Viola i Leon wrócili do siebie i zaśpiewali razem cudowną piosenkę :)
    Tyleee miłości w tym Resto :)
    Pozdrawiam,
    Periwinkle:*

    OdpowiedzUsuń