Violetta
Nie mogłam nic na to poradzić,
że na ich widok ciągle czułam to bolesne ukłucie zazdrości. To jak na siebie
patrzyli, dotykali się, niebezpiecznie wzburzało moją krew. Niby wiem, że to co
między nimi jest, to tylko przyjaźń, ale przecież łączyło ich też coś więcej.
To ona była blisko niego i pomogła mu się podnieść, kiedy ja, zaślepiona nie wiem
czym, odeszłam. To ona ścierała łzy płynące po jego twarzy, gdy było mu źle. To
ona szeptała mu do ucha, że będzie dobrze. ONA! Nie ja... Ja byłam dla niego
tym nożem, który tak boleśnie go zranił. To przeze mnie Lara musiała go
pocieszać. Gdybym postąpiła inaczej, nie stałabym tutaj teraz z tą niezdrową
zazdrością w oczach, przyglądając się temu, jak wspaniale się ze sobą dogadują.
Ona naprawiała motor i wyciągała w jego kierunku drobną dłoń, na której on
kładł potrzebne narzędzia. Nie potrzebowali przy tym słów. Ta więź, która
między nimi była, zaczęła nieprzyjemnie okręcać się wokół mojej szyi. Czułam,
że tracę oddech, a pod powiekami poczułam lekkie pieczenie. Jakże jej
zazdrościłam tej jego przyjaźni! Chciałam z całych sił, żeby między mną a Leonem
też coś takiego było. Może jestem zachłanna, ale oprócz tej bezgranicznej
miłości, którą mnie darzył, chciałam też jego przyjaźni.
Jesteś idiotką Castillo.
Tak, najlepiej wszystkie wyrzuty sumienia, zamienić w chorą zazdrość. Przecież
powinnam się cieszyć, że znalazł sobie kogoś, kto pomógł mu przetrwać te
najgorsze dni. Powinnam iść do niej i podziękować za to wszystko, co dla niego
zrobiła. Za to, że była, kiedy ja powinnam być. Poza tym w końcu to dzięki niej
powiedziałam Leonowi, co czuję. Gdyby wtedy nie przyszła do mnie i nie
powiedziała mi, że on mnie kocha, nie zdecydowałabym się na ten krok. Za bardzo
bałam się odrzucenia. To właśnie Lara dała mi nadzieję, że warto spróbować. Tak
dużo jej zawdzięczam, a jednak nie potrafię zmusić się do tego, żeby ją polubić...
Ale dla niego się postaram. Wiem, że chciałby, żebyśmy się zaprzyjaźniły, więc
zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wzbudzić w sobie chociaż odrobinę
sympatii do Lary. Dla niego...
Przeniosłam swój wzrok na
mojego mężczyznę. Mocno przygryzłam wargę, aż mnie zabolała. Nie mogę go
stracić z powodu jakiejś głupiej zazdrości. Widziałam, jak marszczy brwi i
podnosi głowę do góry. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, posłał mi uśmiech, od
którego zmiękły mi nogi. Lara zaczęła coś do niego mówić, ale ją zignorował.
Dopiero, gdy trzepnęła go w nogę, przeniósł wzrok na nią i po chwili wskazał na
mnie ręką, coś jej tłumacząc. Spojrzała na mnie i pomachała z uśmiechem.
Poczułam, jak zaczynają mnie palić policzki. Było mi wstyd z powodu mojej
zazdrości. Lara nigdy mi nic nie zrobiła; mało tego, jest dla mnie autentycznie
miła, a ja... Chciałabym zapaść się pod ziemię.
-Wszystko w
porządku?
Nie wiem, jak Leon przemieścił się, tak szybko. Wtuliłam
się w niego i wdychałam ten dobrze znany mi zapach, który kojarzył mi się po
prostu ze szczęściem. Uśmiechnęłam się, gdy przytulił policzek do moich włosów.
Zaczął mnie lekko kołysać, jednocześnie głaszcząc po plecach. Poczułam, że
obręcz, która tak mocno ściskała moje serce, rozpada się na małe kawałeczki.
Przymknęłam oczy. Ogarnął mnie błogi spokój.
-Teraz już tak.
–szepnęłam.
-To dobrze.
–pocałował mnie w czubek głowy. –Masz ochotę pojeździć?
-Pewnie!
Tak wiem,
że jeszcze niedawno myślałam, że motocykl to maszyna szatana stworzona do
zabijania. Tak wiem, że nie chciałam, żeby Leon jeździł. Ale to było zanim
pokazał mi, o co w tym wszystkim chodzi. Teraz byłam zachwycona motocrossem.
Oczywiście tylko jeździłam sobie w kółko powolutku, ale miałam nadzieję, że
nauczę się kiedyś tych wszystkich skoków.
-Ścigajmy się!
–rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.
Wiedziałam, że dał mi wygrać, ale mimo to byłam z siebie
strasznie dumna. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że kiedyś będę miała pod
sobą taką maszynę! Tata by mnie zabił, gdyby się dowiedział. Niby byłam już
dorosła i mogłam robić to, co uważałam za słuszne, ale w jego oczach nadal
pozostawałam tą małą dziewczynką, która jest jego oczkiem w głowie.
-Dałeś mi wygrać.
–spojrzałam na Leona z oburzoną miną, gdy do mnie podjechał.
-A skąd. Jesteś po
prostu lepsza. –chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie.
Zadrżałam, gdy mnie pocałował. Objęłam jego twarz i
przyciągnęłam bliżej. Całowałam go do utraty tchu, przelewając w to całą moją
miłość. Kiedy wyszeptał moje imię, jęknęłam mu prosto w usta.
To
uczucie płonęło we mnie żywym ogniem. Spalało wszystkie obawy i dawało nadzieję
na nowe, lepsze jutro. To uczucie obezwładniało mnie i czyniło zarówno słabą,
jak i silną. To uczucie pochłonęło moje serce, które biło teraz w
szaleńczym tempie, wyrywając się do niego. Był moim światłem, które odpędzało
przerażającą ciemność; mapą, która pozwalała dotrzeć do upragnionego celu;
ukojeniem, którego z utęsknieniem wyczekuje się po ciężkim dniu. I był moją
muzyką. Muzyką, która grała mi w duszy i sprawiała, że czuję, że żyję.
-Jesteście
obrzydliwi. Jak można się tak całować publicznie? Normalnie wstydu nie macie!
Popatrzyliśmy oboje ze śmiechem na Gabriela, który
przyszedł właśnie na tor. Oczywiście nie był sam. Moja rudowłosa przyjaciółka
trzymała go pod rękę i patrzyła w niego, jak w obrazek. Słodko razem
wyglądają. Jakby byli dla siebie stworzeni.
-Nie uwierzę w to,
że wy tak nie robicie. –Leon zwrócił się do przyjaciela.
-My robimy dużo
gorsze rzeczy.
-Gabe!
Camila uderzyła go lekko w ramię. On tylko uśmiechnął się,
podnosząc jeden kącik ust i musnął ją w skroń. Oj! Mogę się założyć, że
już za niedługo będą oficjalnie parą.
Poszliśmy
wszyscy razem do Resto, gdzie czekali już na nas przyszli państwo
Heredia. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Jak tu się nie cieszyć,
jeżeli ma się u boku ukochanego mężczyznę i widzi się szczęście przyjaciół?
Czuję, że wreszcie wszystko układa się tak, jak sobie wymarzyłam. Nie mogło być
lepiej. Ścisnęłam Leona za rękę i spojrzałam mu w oczy. Z ruchu jego warg
odczytałam nieme „te amo”. Uniósł moją dłoń do ust i złożył na niej
leciutki pocałunek.
-Może coś
zaśpiewacie dzisiaj? –spytał Luca.
Popatrzyłam pytająco na
Leona, w końcu nie śpiewał, nie licząc tego jednego razu. Kiwnął głową, że się
zgadza. Serce zaczęło mi radośnie trzepotać. Tak bardzo chciałam z nim
zaśpiewać, ale bałam się go o to zapytać. Przeżywałam prawdziwe katusze, gdy
pomyślałam, że może już nigdy nie będzie chciał.
I've
been sleeping with a cloud above my bed,
I've
been lonely for so long,
Trapped
in the past, I just can't seem to move on.
Zaczęłam śpiewać piosenkę, która od kilku dni chodziła mi
po głowie. Miałam nadzieję, że Leon uzupełni brakujące linijki. Obawiałam się,
że nam nie wyjdzie, a tak bardzo chciałam sprawdzić, czy nasze serca dalej
grają tę samą melodię.
I've
been hiding all my hopes and dreams away,
Just
in case I ever need’ em again someday,
I've
been setting aside time,
To
clear a little space in the corners of my mind.
Uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja odetchnęłam z
ulgą. Teraz jestem pewna, że wrócił do mnie i puścił w niepamięć, te wszystkie
złe rzeczy, które przydarzyły nam się po drodze.
All I
want to do is find a way back into love,
I
can't make it through without a way back into love,
And if
I open my heart to you,
I'm
hoping you'll show me what to do,
And if
you help me to start again,
You
know that I'll be there for you in the end.
Refren wykonaliśmy wspólnie. Nigdy wcześniej nie
zaśpiewaliśmy tak idealnie jak teraz. Leon przytulił mnie mocno i wyszeptał, że
teraz już wszystko będzie dobrze.
Gdy tylko
odprowadził mnie do domu, usiadłam przy biurku i zaczęłam przeglądać notatki.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kogo tam znowu niesie? Mam masę rzeczy do
przygotowania na jutrzejsze zajęcia, a ktoś się do mnie dobija. Mam nadzieję,
że szybko spławię natręta. Dios
mio...
-Diego? –przyjęłam obronną pozycję.
Po co tutaj przyszedł? I co zrobię jeśli znowu będzie
chciał mnie uderzyć? Zagryzłam wargę i zacisnęłam pięści.
-Przyszedłem cię
przeprosić. –patrzył na mnie skruszony.
Zmrużyłam oczy. Chyba jest szczery? W końcu coś nas
łączyło. To, że nam nie wyszło to moja wina. Nie powinnam w ogóle się z nim
spotykać. Niepotrzebnie narobiłam mu nadziei. Chociaż on chyba też nie kochał
mnie aż tak, bo inaczej by mnie nie uderzył.
-Okropnie się zachowałem, ale zaślepiła mnie
zazdrość. Nie będę cię więcej nachodził. Mam tylko nadzieję, że jesteś
szczęśliwa z Leonem.
Każdemu trzeba dać drugą szansę, prawda? Ja też ją
dostałam od Leona, więc Diego też na nią zasługuje.
-Przeprosiny
przyjęte. Mam nadzieję, że będziemy mogli rozmawiać ze sobą, jak dobrzy
znajomi. –uśmiechnęłam się do niego.
-Pewnie! Dziękuję
ci.
Przytuliliśmy się na zgodę.
O matko! XD
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale dziś nie dam rady nic sensownego napisać, jestem zbyt zmęczona, dlatego lepiej będzie jak wrócę tu jutro i postaram się napisać coś normalnego.
Wrócę tutaj <3
Droga tinkerbell,
Usuńtak to ja - ta niedobra, która przybywa dopiero teraz. Przepraszam Cię za to. A teraz, pozwolisz, że przejdę do rzeczy ważniejszych.
Twój styl pisania jest dla mnie czymś wręcz doskonałym i nieosiągalnym. Taka jest prawda. Osiągnęłaś niewiarygodnie wysoki poziom, którego można Ci tylko pozazdrościć, naprawdę. Ja na pewno zazdroszczę. W Twoich rozdziałach jedną z rzeczy, która najbardziej mnie intryguje jest to, że mimo, iż same rozdziały są stosunkowo krótkie - zawierają w sobie wszystko. Wszystkiego jest w sam raz. Choć Twoje opowiadanie tak uzależnia, że ciągle chce się więcej i więcej. W dosyć krótkim rozdziale potrafisz zawrzeć wszystko, co piękne, godne uwagi i pochwał. Wielu z nas nie umie przekazać tyle piękna i tyle emocji nawet w połowie tak dobrze, nawet pisząc o wiele dłuższe. A Ty to potrafisz. Twoje opisy są bezbłędne i... no cudowne po prostu. Fragment, w którym Violetta myśli o Leonie - to wręcz takie małe dzieło sztuki. Ja naprawdę tak uważam i podziwiam Cię, za cały rozdział, ale w szczególności za właśnie ten fragment. To, że ktoś umie tak pięknie, niesamowicie nazywać uczucia, stosować tak cudowne opisy... zachwyca. Naprawdę masz prawdziwy talent. I to ogromny. Matko, tak niezwykle ubierasz wszystko w słowa, że nie wiem po prostu co powiedzieć. Ten rozdział jak każdy poprzedni jest idealny i tyle. A może aż tyle?
Rozdział jest niby bardzo prosty, ale rownież niesamowicie dopracowany. Takie cudo... no mordka mi się cieszy do tej pory. Cieszyć się zaczęła, jak zawsze, już wtedy, gdy zobaczyłam, że dodałaś rozdział. A z każdym kolejnym zdaniem potwierdzałaś swój ogromny talent, swój geniusz. A ja? Z każdą kolejną linijką zachwycałam się coraz bardziej.
Każde słowo, każdy wers, każdy fragment jest napisany po prostu wspaniale. Nic nie jest przypadkowe, wszystko jest tam, gdzie być powinno.
Życzę Ci mnóstwo weny i już niecierpliwie wyczekuję kolejnej perfekcyjnej części tego opowiadania, którą, mam nadzieję, już niedługo nam przedstawisz. Dobra, idę i nie marnuję Twojego cennego czasu moimi "mądrościami".
Pozdrawiam serdecznie
Dulce
Nie wierzę, żeby Diego tak szybko się z tym pogodził! :D
OdpowiedzUsuńWynajął detektywa, a poza tym mówił, że się zemści.
To tylko moje przypuszczenia<3
Leonetta<3
Wow ale śliczny. I ty to tak bogato opisałaś w słowa, że wyszło ci to jeszcze lepiej i za razem piękniej :* Oj Viola zazdrosna nie ładnie hahahah :P Czekam na next i pozdrawiam Besos :*
OdpowiedzUsuńTe amo <3
Marti blanco <3
No kto by pomyślał, że Violetta może być taka zazdrosna... :) Na szczęście szybko zdała sobie sprawę, że Lara nie jest jej wrogiem :) Słusznie zauważyła, że ma być jej za co wdzięczna i także zgadzam się z tym, że powinny się zaprzyjaźnić ;)
OdpowiedzUsuńI wszystko zaczyna się pięknie układać:) Cami chodzi pod rękę z Gabrielem, Fran wychodzi za Tomasa, Viola i Leon wrócili do siebie i zaśpiewali razem cudowną piosenkę :)
Tyleee miłości w tym Resto :)
Pozdrawiam,
Periwinkle:*