środa, 19 lutego 2014

41.

Agus

            Stał przede mną z założonymi na piersi rękami i czekał na odpowiedź, rzucając mi przeciągłe spojrzenia spod ciemnych rzęs, od których moje serce zaczynało wariować i robiło mi się gorąco. Wkurzało mnie to, że mój organizm reaguje na niego w taki sposób. Czułam, że z zawrotną prędkością zmierzam w kierunku tunelu, nad którym wisiał, migający na różowo, neon z ogromnym napisem „Amor”. Potrzebowałam kogoś kto przestawi zwrotnicę tak, żebym mogła wjechać na inne tory i pozwoli ominąć go szerokim łukiem. Odmów mu. To jedyny sposób. Już otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć, że nie pójdę z nim na te urodziny, kiedy popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
 -Proszę Agus...
Serce podeszło mi do gardła. Czy on musi tak patrzeć na mnie tymi wielkimi oczami? Przez to nie mogę racjonalnie myśleć. Zaczęłam pocierać palcami skronie. No dalej Agus, wymyśl coś, żeby się wykręcić...
 -Przecież możesz iść z kimś innym. Tyle dziewczyn dałoby się pokroić, żeby gdzieś z tobą wyjść.
 -Nie obchodzą mnie inne. Naprawdę nie widzisz, że...
 -Kochaaaaaaani!
Widziałam, jak Philip zaciska szczęki i patrzy na Glorię z wyrzutem. Ja natomiast widziałam w niej moje wybawienie. Nie chciałam robić sobie naiwnych nadziei, które nieuchronnie rozbiłyby się o rzeczywistość. Ile razy mam sobie jeszcze powtarzać, że to chłopak nie dla mnie? On potrzebuje ślicznej, przebojowej dziewczyny, z którą mógłby ładnie wyglądać na okładkach magazynów. A kim ja jestem? Zwykłą skrzypaczką z krzywymi nogami. Nie ma we mnie nic, czym mógłby się zachwycić.
            Z drugiej strony, czy gdybym mu się nie podobała chociaż troszeczkę, to by mnie pocałował? I to dwa razy! Sam mi powiedział, że zrobił to, bo tego chciał. No i przecież przychodził do mnie, kiedy chorowałam, a wcale nie musiał. To chyba o czymś świadczy... Albo tylko chciałabym, żeby świadczyło. Prawda jest taka, że chyba umarłabym z radości, gdyby coś do mnie czuł. Ale dobrze wiem, że miłość potrafi być równie okrutna, co słodka.
 -W weekend Sergio robi imprezę, będziecie? –spytała Gloria patrząc to na mnie, to na Philipa.
 -Raczej nie, bo idziemy do mojej ciotki na urodziny. –odpowiedział za mnie.
Wywróciłam oczami. Czy już mówiłam, że jest najbardziej bezczelnym idiotą na świecie? Oczywiście, że wielki pan i władca, nie przyjmuje jakiejkolwiek odmowy. Gdyby się uparł, musiałabym tam z nim iść nawet, jakbym nie miała nogi.
 -Świetnie, że jak zawsze decydujesz ze mnie. –warknęłam.
 -Agus, proszę cię. Tak bardzo mi zależy na tym, żebyś tam ze mną była. –objął moją twarz swoimi ciepłymi dłońmi.
Znowu zapomniałam, jak się oddycha. Nie mogłam się skupić, gdy jego usta znajdowały się tak blisko moich. Cała złość gdzieś nagle wyparowała. W sumie co mi szkodzi?
 -Pójdę. –szepnęłam.
W jego niebieskich oczach zauważyłam błyski radości na chwilę przed tym, jak się do mnie uśmiechnął. Niewyraźnie usłyszałam głos Glorii.
 -I teraz buzi!
Chwyciła nas za tył głowy i potraktowała, jakbyśmy byli lalkami. Do pocałunku nie doszło, za to byłam pewna, że będę mieć guza po tym, jak zderzyliśmy się czołami.
 -Ups... Coś poszło nie tak... –powiedziała skruszona Gloria.
Wybuchnęłam śmiechem i długo nie mogłam się uspokoić. Słyszałam, że Philip również się roześmiał, a po chwili dołączyła do nas moja przyjaciółka. Staliśmy tak w trójkę na dziecińcu szkoły, a nasz śmiech odbijał się echem od ścian budynku.
 -Bardzo bolało? –Philip delikatnie dotknął mojego czoła i rozmasował bolące miejsce.
 -Nie.
Gdy się rozeszliśmy obejrzałam się za nim i zobaczyłam, że on również zatrzymał się, by na mnie spojrzeć. Uśmiechnął się i posłał mi oczko.
            Otworzyłam szafę i jęknęłam. Tyle sukienek, a ja nie mam się w co ubrać. Zaczęłam wywalać wszystko po kolei, poszukując czegoś, co nadawałoby się do włożenia. Philip powiedział, że uroczystość będzie miała raczej elegancki charakter, dlatego prosi mnie, żebym nie wystąpiła w dresie. Żartowniś. W końcu wybrałam wrzosową sukienkę do kolan i poprosiłam Francescę, żeby zrobiła coś z moimi włosami. Włoszka spięła je w uroczego koka i dołożyła opaskę, która pasowała do reszty. Może to próżne, ale bardzo chciałam się podobać Philipowi.
 -Ślicznie wyglądasz! Chłopak padnie na kolana, jak cię zobaczy. –powiedziała Fran dokonując ostatnich poprawek.
Zarumieniłam się... Czyżby potrafiła czytać mi w myślach? Usłyszałam dzwonek do drzwi i zamknęłam na chwilę oczy. Już czas.
            Nie wiem jakim cudem udało mi się nie wybuchnąć śmiechem, kiedy w różowej lektyce wniesiono dzisiejszego jubilata. Okazało się, że ta cała Clotilde (ciotka Philipa) urządza urodziny nie dla siebie, ale dla swojego psa.
 -Nie uprzedził cię prawda? –spytała babcia Philipa.
Pokręciłam przecząco głową.
 -Mój cały Philuś...
Miał niesamowitą babcię. Z miejsca ją polubiłam. Potrafiła wpychać w nas jedzenie, nie przestając przy tym sypać dowcipami, które nie zawsze były przyzwoite. Jego rodzice też byli dla mnie bardzo uprzejmi. Siedzieli naprzeciwko nas i chyba strasznie się nudzili. W sumie ile można siedzieć i słuchać historii jakiegoś psa. A Clotilde się postarała. Poprosiła znajomego pisarza, żeby całą opowieść o życiu jej pupilka, ubrał w wyszukane epitety i porównania. Żeby było jeszcze ciekawiej, kazała ją przetłumaczyć na włoski, francuski i holenderski, bo właśnie z tych państw przybyli niektórzy goście. Już przy hiszpańskiej wersji z trudem powstrzymywałam ziewanie, a to był dopiero początek.
 -Agus, kochanie, mogłabyś pomóc starej babie dostać się do łazienki?
Posłałam babci Philipa wdzięczne spojrzenie. Wiedziałam, że naraża się pani domu tylko po to, żeby mnie stąd wyrwać. Gdy tylko doszłyśmy do drzwi łazienki, zaproponowała mi, żebym wyszła na balkon i zaczerpnęła świeżego powietrza. Uczyniłam to z największą ochotą.
            Oparłam się o balustradę i pozwoliłam, żeby wiatr delikatnie owiewał moje ramiona. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w pohukiwanie sowy i cykanie świerszczy. Tę idealną harmonię zaczęły zakłócać jakieś krzyki. Wychyliłam się, żeby zobaczyć, co się dzieje na dole. Jakaś kobieta kłóciła się z facetem. Zarzucała mu, że ożenił się z nią tylko i wyłącznie dla jej pieniędzy. On nawet nie za bardzo próbował się bronić.
 -To moja kuzynka Delfina i jej trzeci mąż.
Wzdrygnęłam się słysząc głos, ale po chwili rozluźniłam, bo zobaczyłam Philipa.
 -Trzeci? –zdziwiłam się.
Przeniosłam wzrok na parę. I gdzie ta wielka miłość, o której tyle opowiadał mi Tomas? Podobno miała trwać wiecznie. Tymczasem kobieta, która teraz waliła pięściami o klatkę piersiową swojego męża, była idealnym przykładem tego, że niestety wszystko ma swój koniec.
 -Posmutniałaś. –zauważył Philip.
 -Bo dzięki twojej kuzynce zrozumiałam, że nie ważne ile razy się próbuje i tak wszystko kiedyś się kończy.
Zaśmiał się i powiedział, że to wszystko dlatego, że Delfina nie umie kochać. Jest okropnie rozpieszczoną przez rodziców jedynaczką i dlatego uważa, że wszystko ma być tak, jak ona sobie wymarzyła.
 -Jej faceci po prostu nie wytrzymują tego i dlatego odchodzą.
 -Czyli ty wierzysz w prawdziwą miłość? Taką na zawsze? –spytałam.
Przez długą chwilę przyglądał mi się w milczeniu. Wyciągnął rękę w moim kierunku, ale rozmyślił się i schował ją do kieszeni. Stanął do mnie bokiem i zapatrzył się na księżyc, który kształtem przypominał sierp.
 -Nie wierzyłem... Ale później się zakochałem.
Kiedy znowu się do mnie odwrócił, pomyślałam, że gdyby uwolnić teraz moje serce i puścić wolno, Bolt nie miałby szans go prześcignąć. Philip ujął moją dłoń i popatrzył na mnie poważnie.
 -Agus, ja...
 -Dzieciaki złaźcie z tego balkonu, bo się przeziębicie!
Odskoczyliśmy od siebie i spojrzeliśmy na Clotilde, która machała na nas ręką, żebyśmy weszli do środka. Sama stanęła, jak najdalej i opatuliła się mocno szalem, żeby przypadkiem się nie przeziębić. Gdy weszliśmy do pokoju poprosiła Philipa, żeby zaśpiewał jej pupilkowi „Sto lat”. Nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Zniszczyła prawdopodobnie najbardziej magiczną chwilę w moim życiu, bo jej pies musiał mieć odśpiewane życzenia! No zmiłujcie się! Powstrzymałam się, żeby nie zgrzytnąć zębami.
 -Przepraszam... –powiedział cicho Philip.
 -Nie ma za co. –posłałam mu wymuszony uśmiech.
 -Dokończymy rozmowę. –pocałował mnie w czoło. –Obiecuję.
Na koniec jeszcze musnął lekko kciukiem mój policzek, a potem wyszedł. Westchnęłam i mimowolnie zaczęłam poprawiać włosy.
 -Zapomniałbym...
Podniosłam głowę i zobaczyłam Philipa wychylającego się zza drzwi.
 -Nie powiedziałem ci, że ślicznie dziś wyglądasz.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i lekko uśmiechnęłam się do samej siebie. Wariat.

8 komentarzy:

  1. Ja sobie zaklepuję miejsce i wracam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. sweet
    z jakiego filmu są te sceny

    OdpowiedzUsuń
  3. Agus i Philip, tak, doczekałam się!
    No jak ona może mówić że jest taka zwyczajna noo? Przecież wszyscy wiemy, że Agus wykreowana przez Ciebie jest najbardziej nadzwyczajną postacią w całej 'Violetcie'!
    Philip jak zwykle kochany, najlepszy, bezbłędny! <3
    Zabrał ją na urodziny psa? I bardzo dobrze, przynajmniej chłopak był oryginalny i pomysłowy, jestem pewna że Agus zapamięta to na dłuugo, zresztą psu też się coś od życia należy! :D
    Ona go kocha, on ją kocha, no niech oni tak nie komplikują tego noo!
    Chcę żeby już dokończyli tą rozmowę i żeby oficjalnie zostali parą, przecież to widać że są sobie pisani, ja to wiem! xD
    Najchętniej to już bym zobaczyła ich na ślubnym kobiercu (tak, wiem, jak zwykle za daleko wybiegam w przyszłość) ale mam nadzieję że i tego się kiedyś doczekamy! <3
    Kocham Twoją historię a już w ogóle najbardziej kocham momenty z udziałem tej dwójki.
    Pozdrawiam <3
    vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. no w końcu rozdział . Dziękuje:D świetny. Cieszę się że tak nas wtajemniczasz. To dodaje koloru temu opowiadaniu.
    Marti blanco

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle piękny. Jak zawsze wywołał we mnie wiele pozytywnych emocji. Począwszy od radości. Uśmiech do tej pory mi z mordki nie schodzi. Co ty ze mną robisz? Siedzę i szczerzę się jak głupia do laptopa. Jeszcze ktoś z moich domowników pomyśli, że jestem nienormalna. Zresztą wiele by się nie pomylił. Ale nie o mnie. Tu w końcu jesteś najważniejsza Ty. I Twój talent i Twoje niesamowite zdolności do pisania, więc pisz, bo to Twoje powołanie.
    Twój blog jest jednym z tych, który nigdy mnie nie zawiódł i jestem pewna, że nigdy nie zawiedzie. Wręcz przeciwnie z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie zaskakujesz. I oczywiście jest to miłe zaskoczenie. Tak też było z tym rozdziałem. Urzekłaś mnie nim. Niewątpliwie oczarowałaś.
    U Ciebie nie ma czegoś takiego jak nudna postać, para, nudny fragment, czy nudny rozdział. ZAWSZE jest to po prostu mistrzostwo świata. Niesamowicie wykreowałaś wszystkie postacie. Nie da się ich nie lubić. Ich się kocha i wielbi. I tyle. Teraz mogłabym się do czegoś przyczepić żeby nie było tak słodko. Ale NIE ma do czego. I chyba się zaraz zdenerwuję. Nie no żartuję oczywiście nie mogłabym gniewać się na tak uzdolnioną osobę jak Ty. Nie potrafiłabym. No to zawsze pozostaje popaść w depresje, prawda? Przemyślę to, a tymczasem chwalę Cię za ten rozdział, który jak każdy poprzedni jest wspaniały i wyjątkowy. Gratuluję i dziękuję, że podzieliłaś się nim z nami, bo cóż więcej mogę zrobić?

    Życzę mnóstwo weny! <3
    Pozdrawiam
    Dulce

    OdpowiedzUsuń
  6. Gloria jest the best xD tym razem "coś poszło nie tak", ale już dwa razy wszystko poszło dobrze i pewnie jeszcze będzie sporo okazji do całusków ;p
    Co z tego, że za Philipem oglądają się inne dziewczyny? Biedna Agus nie powinna mieć wątpliwości, bo przecież jego szczęście ma jej imię! :) No tak, ale skąd ona może to wiedzieć, skoro jego wyznanie miłosne zostało przerwane w tak brutalny sposób z powodu życzeń dla psa... W każdym razie, Philip kocha Agus, Agus kocha Philipa, więc wszystko powinno się ładnie ułożyć ;)
    Pozdrawiam,
    Periwinkle :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochany Dzwoneczku,

    jejku, ty tak szybko dodajesz rozdziały, ze na nie nadążam z komentowaniem. Ferie masz, prawda? Przepraszam, że nie skomentowałam nic wcześniej.. aktualnie mam do skomentowania 13 blogów. Jejku, albo ja jestem taka wolna, albo wy tacy szybcy, jedno z dwóch. No, ale mniejsza z tym. Wybacz mi to potknięcie, będę systematyczna, obiecuje.

    41 i Agus. Przepraszam, ale uwielbiam u ciebie tą parę. Chyba najbardziej.. chociaż są na równym miejscu z Fran i Tomasem oraz Cami i Gabrysiem moim. Rozdział fenomenalny. Kocham twoją pierwszoosobową narracje, wspominałam już? No nic.. wypisuje tutaj jakieś niepotrzebne farmazony, zamiast komentować rozdział ( choć i tak nie umiem tego robić ). Agus i Philip to takie dwie papużki nierozłączki, które czasem zachodzą sobie za skórę, ale ich miłość jest zbyt wielka, by mogli się na siebie gniewać. Widać, ze Philip chcę rządzić dziewczyną, a ta stara się za wszelką cenę nie poddawać się jego żądaniom.. jednak urok chłopaka jest zbyt duży, upss.. chyba płeć męska powinna być odrobinę mniej pociągająca ( mówię tu o tych fajnych mężczyznach, nie bierz pod uwagę takich osobników jak Maximiliano Ponte ). Coś mi się wydaje, że Philip chciał wyznać swoje uczucia, ale mu przerwano.. przecież pies jest ważniejszy od miłości.. chyba też zrobię mojemu psu urodziny, będzie fajnie i tor o smaku rosołu, bo on kocha rosół. Wracając natomiast do tej pary. Oni nie wiedzą jak bardzo się kochają, to przykre.. jednak gdy odkryją swoje uczucia.. AHH, CHCE JUŻ 42.

    Dzwoneczku, ty talencie niebywały!
    Kocham Cię, wiesz?
    Marcia

    OdpowiedzUsuń
  8. Urodziny psa, no, to ciekawe :D
    Jak ta babka mogła zepsuć taaaaak romantyczną chwilę??? xD
    Pocałunek na balkonie, jak to brzmi... :)
    Kurde, ja też chcę już 42! :)
    Czekaaaaam :*

    OdpowiedzUsuń