Camila
Mówią, że miłość to nic
innego, jak szereg jakiś głupich reakcji chemicznych, czy biochemicznych, czy
kto tam wie jakich. Mówią, że z czasem miłość przechodzi i staje się czymś w
rodzaju zwykłego przywiązania do drugiej osoby. Po prostu ktoś przyzwyczaja się
do obecności kogoś... i to niby tyle. Ale gdy tak siedziałyśmy z Francescą przy
stoliku w Resto i wpatrywałyśmy się w Violettę i Leona, którzy nie
widzieli świata poza sobą, pomyślałam, że to jakaś kompletna bzdura. Każdy, kto
na nich spojrzy, zostaje wręcz oślepiony tym wielkim uczuciem, którym się
darzą. Złośliwi powiedzieliby, że można rzygać tęczą przy nich. Nie ma tu w
ogóle mowy o jakimś przywiązaniu, bo przecież po tym wszystkim, co było między
nimi nie tak, widać, że kochają się jeszcze bardziej. To naprawdę coś
cudownego, że znowu są razem.
-Ach te nasze
sikoreczki! –westchnęła Fran.
-Gołąbeczki.
–poprawiłam ją machinalnie. –Naprawdę są słodcy.
Rozmarzyłam się. Gdyby Gabe patrzył na mnie tak, jak Leon
na Violettę... Nie musiałabym go wtedy zmuszać do małżeństwa, bo ten pełen
miłości wzrok wystarczyłby mi w zupełności.
Jeśli mam być szczera, to
troszeczkę im zazdroszczę. W sumie Francesce i Tomasowi też. Niby nie mam na co
narzekać, bo przecież cały czas się spotykam z Gabrielem, ale brakuje mi
takiego oficjalnego charakteru naszej znajomości. On traktuje to wszystko
bardzo niezobowiązująco, a ja przecież chciałam, żeby był moim mężem! Chciałam
się ustatkować i mieć go przy sobie do końca mojego ziemskiego żywota, a
nawet i później, gdzieś w życiu wiecznym.
-Szkoda, że nie
byliście z nami na randce. –Fran zataczała palcem kręgi na brzegu kubka
z kawą.
Westchnęłam. No właśnie... Szkoda. Umówiliśmy się na
potrójną randkę, ale w końcu skończyło się na tym, że była podwójna. I to ja na
nią nie poszłam, bo Gabe nagle się wykręcił. Nie powiem, że nie było mi
przykro, bo było, ale przecież nie mogę go zmuszać do randkowania, skoro nasza
relacja jest, jaka jest.
W ogóle
ostatnio nie miał dla mnie czasu. Zaczynało mnie to trochę martwić, bo
myślałam, że jestem już na dobrej drodze do popchnięcia naszego związku na
wyższy level. Tymczasem on przystopował. Wymyślał najprzeróżniejsze rzeczy,
żeby mnie spławić. Nie powiedziałam o tym ani Fran, ani Violi, bo się
wstydziłam. Ostatnio Włoszka spytała, czy
nie wkurza mnie to, że mój związek z Gabrielem stoi w miejscu.
Odpowiedziałam jej wtedy, z pewnością godną najlepszego sapera, że może
już zacząć szukać sukienki na mój ślub. Teraz ogarnęły mnie wątpliwości...
Bałam się tego, że go wystraszyłam moją ciągłą paplaniną o wspólnym życiu i tak
dalej. Kurczę... Chyba jednak jestem zbyt bezpośrednia. Tylko, że nie chcę grać
w jakieś głupie podchody. Lubię mieć wszystko wyłożone na ławie. Myślałam, że
on też... Muszę do niego zadzwonić.
Czekałam
teraz pod jego drzwiami, aż mi łaskawie otworzy. Oczywiście, że nie odbierał
swojego telefonu, bo i po co? Przecież dzwoniłam tylko JA! Mogę sobie poczekać
dzień, tydzień, rok... Niedoczekanie. Zaczęłam walić pięściami w drzwi. Już
miałam je kopnąć, ale nagle się otworzyły i go zobaczyłam.
-Co tam? –spytał i
stanął tak, żeby mi zasłonić widok do domu.
-Nie wpuścisz
mnie?
-Zajęty? Ciekawe
czym? –nie dawałam odporu.
-Camila, proszę
cię. Nie mam dzisiaj czasu. Zadzwonię do ciebie i wtedy się umówimy, dobrze?
-Dobrze. –uśmiechnęłam
się niewinnie.
Zauważyłam, że się odprężył.
Kiedy troszkę się poruszył, żeby zamknąć drzwi, rozpędziłam się i rzuciłam się
w stronę wejścia. Użyłam takiej siły, że Gabriel potoczył się na bok. Wpadłam z
furią do holu i ujechałam na czymś twardym. Szybko omiotłam wzrokiem podłogę. Klocki
Lego? Zmarszczyłam brwi. Czyżby układał sobie z tą siksą, z którą mnie
zdradza, budowle? Już ja jej pokażę! Pewnie jest długowłosą blondynką, o
idealnie prostych włosach. Ma wielkie, niebieskie oczy otoczone firaną długich,
gęstych rzęs. Jej wymiary to 90-60-90, a całość uzupełniają fantastyczne
nogi. I daję sobie rękę uciąć, że ma ogromny biust i Gabrielowi w ogóle
nie przeszkadza to, że jest sztuczny.
-Cami... –szepnął
błagalnie.
-Gdzie ona jest?
–syknęłam.
-Kto?
Machnęłam na niego ręką. Oczywiście, że będzie teraz
udawał idiotę. Oczywiście, że nie ma zielonego pojęcia o czym mówię.
Oczywiście, że w jego sypialni nie leży teraz naga kobieta, z którą
niedawno uprawiał gorący seks. Oczywiście...
Policzki
płonęły mi z gniewu, kiedy ruszyłam w stronę schodów prowadzących na górę.
Nagle przed oczami mignęło mi coś wielkiego i czarnego. Po chwili wylądowałam
na tyłku, przywalona jakimś cielskiem. Próbowałam zrzucić to z siebie, ale
poczułam na twarzy wielki, mokry jęzor i tylko jęknęłam.
-Joker złaź z
niej!
Gabe chwycił psa za obrożę i odsunął go na bok. Potem
chwycił mnie za nadgarstki i pociągnął do góry.
-Nic ci nie jest?
Jejku Cami, przepraszam. Właśnie dlatego nie chciałem cię tutaj wpuścić. Bałem
się, że może ci się coś stać.
-Co to jest?
–wskazałam ręką na kudłate zwierzę, które rytmicznie uderzało ogonem
o podłogę.
-Joker, pies mojej
siostry. Poprosiła mnie, żebym się nimi zaopiekował, bo chcieli sobie zrobić z
mężem drugą podróż poślubną.
-Nimi?
Czyżby jeszcze więcej psów?
Zaczęłam rozglądać się
po salonie. Moją uwagę przykuła blond czuprynka i wielkie niebieskie oczy.
Oczywiście kolory pasowały do mojego wyobrażenia o osobie, z którą Gabriel
mnie zdradza, ale nie przypuszczałam, że będzie ona mieć twarzyczkę małego
cherubinka i co najwyżej cztery latka. Zrobiło mi się głupio... Chłopczyk
patrzył na mnie z zaciekawieniem, trzymając w malutkich rączkach rakietę,
którą musieli razem zbudować.
Młodzieniec podszedł do mnie i zadarł do góry główkę. Miał
niesamowicie mądre oczka. W ogóle cały był rozkoszny. Wyciągnął do mnie
rączkę i z poważną miną przywitał się.
-Dzień dobly.
-Witaj Ivo. Jak
się masz? –delikatnie uścisnęłam jego mięciutką dłoń.
-Dobze. Dziękuję.
–spojrzał na Gabe. –Zbudujes mi garas dla rakiety?
-Pewnie!
Ze
wzruszeniem patrzyłam, jak Gabriel mierzwi mu włoski i idzie budować garaż.
Obserwowałam, jak Ivo posłusznie podaje mu klocki, o które poprosi... Teraz ten
duży żółty... Mały zielony. Wyglądali rozbrajająco. Stwierdziłam, że Gabe byłby
wspaniałym ojcem, mimo że na takiego nie wygląda. Zaimponował mi tym, że
potrafi się zająć czterolatkiem. W wyobraźni już widziałam naszą rodzinę.
On bawiłby się z naszym synkiem, który miałby czarne włosy i moje oczy, a ja
piekłabym z naszą rudowłosą córeczką ciasteczka w kuchni. Ona miałaby jego
niebieskie oczka. Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się błogo. Gabriel spojrzał
na mnie i zaczął coś szeptać Ivo na ucho. Chłopczyk odpowiedział mu szybko
i po chwili wymienili chytre uśmieszki. Zmarszczyłam brwi.
-Stwierdziliśmy
zgodnie... –spojrzał znacząco na podopiecznego, a potem przeniósł swój wzrok na
mnie. -...że możesz się z nami pobawić, ale w zamian zrobisz nam pyszny deser.
Prawda?
Ivo pokiwał energicznie głową. Roześmiałam się. Wszyscy
faceci są tacy sami. Nic tylko zamknęliby nas w kuchni i kazali niewolniczo tam
pracować. Niemniej przystałam na ten pomysł, a uśmiech, którym obdarzył mnie
ten mały mężczyzna, był zapłatą za wszystko. Nie miałam wątpliwości, że gdy
dorośnie, nie będzie mógł się odpędzić od wielbicielek.
Spędziliśmy
we troje cudowny dzień. W sumie to we czworo. Nie mogłabym przecież zapomnieć o
Jokerze, który co chwilę zostawiał mokre ślady na moim ciele i potargał
nowiutkie pończochy. Czekałam na dole na Gabe, który poszedł położyć Ivo do
łóżka. Szkrab zasnął podczas wspólnego oglądania bajki. Nawet nie usłyszałam,
kiedy wrócił. Objął mnie od tyłu i pocałował w ramię. Szybko się do niego
odwróciłam i wtuliłam swoją twarz w jego klatkę piersiową.
-Przepraszam...
–powiedziałam cicho.
-Za co? –odsunął
mnie od siebie, żeby spojrzeć mi w oczy.
-Za moje
zachowanie. Myślałam, że się do mnie nie odzywasz, bo jesteś z inną...
-Jesteś zazdrosna? –uśmiechnął się kpiąco.
-Niepotrzebnie.
Sam się sobie dziwię, ale odkąd tutaj przyjechałaś, nie oglądam się za innymi.
-Spróbowałbyś.
–żachnęłam się.
-Spięłaś włosy.
Ładnie ci.
Pochylił się lekko i czule mnie pocałował. Kolejny raz
poczułam tę falę ciepła, która rozeszła się po moim ciele.
-Fuj. -skrzywił
się. -Smakujesz psem.
-To mnie nie
całuj! –zrobiłam obrażoną minę.
-Ale tak bardzo lubię. –znowu
dotknął moich warg.
Boże, pięknie <33333
OdpowiedzUsuńCamila zazdrosna, ooo xD Długowłosa blondynka, taaak? xD Nie nieźle :P
Psy wymiatają :)
Ogólnie to był cudowny rozdział, jak wszystkie inne :*
Czekam z niecierpliwością na nexta <3
Kolejny wspaniały rozdział. Nic dodać, nic ująć. Jest idealny, od początku do końca. Aż brak mi słów. Genialnie piszesz i masz do tego niesamowity dar.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale nie mam już sił. Nadrabiałam blogi koleżanki nade mną i jestem wyczerpana.
Ale również i przede wszystkim zachwycona owocem Twojej pracy.
Jeszcze raz przepraszam, za to coś, co miało być komentarzem.
Dulce
Cześć, dzieweczko.
OdpowiedzUsuńNiedawno pisałam poprzedni komentarz. Ale szybko Ci się piszą te rozdziały - spokojnie, wcale sobie nie krzywduję, bardzo się z tego cieszę. Tym bardziej, że czytam o Gabrielu i Cami - są cudowną parą, tak wspaniale ich wykreowałaś no i po prostu aż uśmiecham się do monitora, kiedy czytam ich perypetie. Dobra, może to nie jest dobre słowo, ale niech takie zostanie. W każdym razie Gabe w mojej skromnej opini WPADŁ po dziureczki w nosie. Zakochany nasz przystojny nauczyciel jest, nie da się ukryć. Uwielbiam go ;3 Słodki chłopczyk na zdjęciu tak wgl.
No i ogólnie wiesz, co ja o Twojej twórczości myślę.
Jest wspaniała - tak samo jak autorka. Masz do pisania niesamowity dar, a więc rób to dalej - jesteś w tym niesamowita :)
Pozdrawiam,
Czekam na następny rozdział,
Carmen E.
Aaaaaaaaaa ale sweet. Cano jak zwykle wybuchowa hahaha :D
OdpowiedzUsuńMarti Blanco
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńNa początku chce powiedzieć że PISZESZ NAJLEPSZE OPOWIADANIA !
Hehe bardzo mi się podobają twoje pary.Kocham Gabriela i Cami fajna z nich para.Słodki jest ten mały chłopczyk i piesek.Gabe się w końcu zakochał.Może marzenie Camili się długo się spełni.Będzie żoną Gabe i matką 2 dzieci.Ale nikt tego nie wie tylko ty :)
A jeśli ogólnie chodzi o twoją twórczość to ..
Ty powinnaś pisać książki czy coś.Po prostu genialne xd
Czekam na next !!!!!
Cami i Gabe, Gabe i Cami, ohhhh <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą dwójkę razem! :D Swoją drogą, wiesz, że nawet się trochę przestraszyłam? Myślałam, że Gejbuś kochany naprawdę znalazł sobie jakąś blondynę. Teraz mi tak wstyd, że w niego zwątpiłam, no, ale trudno. A tak baj de łej, chyba zaczynam świrować, bo jak Cami wylądowała na tyłku, przywalona jakimś cielskiem, to myślałam, że to jednak czarnowłosą sobie Gabe znalazł. xd No bo w sumie, Cami tak się wdarła do jego mieszkania, to i ta druga mogła chcieć bronić swojego terytorium albo co. A pomijając moje chore przemyślenia, to takie słodkie było to, że Gabe zajmował się dzieckiem <3 Aż nie mogłam przestać się uśmiechać, czytając ten fragment. A końcówka i to jego "Pachniesz psem" powaliła mnie na kolana. Siedziałam i się śmiałam, co musiało dosyć dziwnie wyglądać z punktu widzenia innych. No i wisienka na torcie, czyli szczęśliwa Leonetta, o której wspomniałaś przy przemyśleniach Cami na początku rozdziału. Powiem Ci tak: jestem w pełni usatysfakcjonowana i teraz zostaje mi tylko czekać na następny wspaniały rozdział w Twoim wykonaniu :D A więc, weny życzę i pozdrawiam cieplutko, Dzwoneczku! :*
Buziaki,
M. ;*
*smakujesz psem tam miało być, ups xd
UsuńAch ta Camila i jej wybuchowy charakterek ;p No ale w sumie, trudno się jej dziwić, że myślała, że Gabe ją zdradza; w końcu facet nie odbierał od niej telefonów, nie miał dla niej czasu, nie chciał wpuścić do domu... to nie wróżyło nic dobrego... Na szczęście obawy Camili nie potwierdziły się ;) Kto by pomyślał, że Gabe tak dobrze sobie radzi z opieką nad dzieckiem? No nie powiem, pozytywnie mnie zaskoczył :) Ivo jest przeuroczy :) Tak samo jak pocałunek Cami i Gabe, z tego co jest między nimi musi narodzić się coś głębszego i nie ma innej opcji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Periwinkle:*
Coraz szybciej dodajesz te rozdziały, powoli przestaję nadążać! <3
OdpowiedzUsuńCami i jej najazd na Gabriela - bezbłędne! Po prostu uwielbiam tą dziewczynę.
Tej to się nie da nic przetłumaczyć xD
Najlepsze, jak pies powalił ją na ziemię - brutalne zderzenie z rzeczywistością xD
Gabe jako opiekun dziecka i psa? Nie spodziewałabym się tego po nim :D
Ale cóż, przynajmniej nie był na nią zły - widać że mu zależy ;D
Końcówka genialna, oni są przeekochani razem! <3
Czekam na ten ślub i aż jej się uda zaciągnąć go przed ołtarz, noo!
Już widzę Violkę z Leosiem jako świadków :D
Mam nadzieję że kolejnego rozdziału również doczekam się szybko, chociaż mi się i tak zawsze dłuży xD
Jak wydasz książkę, Twój własny ciąg dalszy 'Violetty' czy jakoś tak to na pewno kupię <3
Pozdrawiam :)
vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com
Cudoo!;D
OdpowiedzUsuńLeon i Violetta są aprawdę słodcy<3
Uwielbiam Cami!;D
Czekam z niecierpliwością (czyt. Nie mogę już wytrzymać), aż dodasz następny<3
Twoja Leonetta<3