sobota, 15 lutego 2014

40.

Francesca

            Przytuliłam wielkiego misia, którego kupił mi Tomas. Okręciłam się na pięcie i upadłam na łóżko, zagłębiając się w miękkim materacu. Uniosłam moją lewą dłoń do góry i się uśmiechnęłam. Podobno największe prezenty, znajdują się w najmniejszych pudełeczkach. Ustawiłam ją tak, żeby promienie słońca, wpadające przez okno, mogły odbić się od okrągłego diamenciku. Mój pierścionek zaręczynowy. Westchnęłam. W sumie to już drugi... Szybko odpędziłam nieprzyjemne myśli, dotyczące moich poprzednich zaręczyn. W końcu co było, a nie jest nie pisze się w... W coś tam! Tym razem będzie inaczej. Tomas mnie kocha i nie wyobrażam sobie tego, że mógłby postąpić, tak jak Marco. Jestem bardzo szczęśliwa z moim Hiszpanem... Chociaż nie byłam do końca przekonana do naszego związku.
            Bałam się. Bałam się, że kolejny raz będę czymś w rodzaju substytutu. Już raz wykorzystał mnie, żeby zapchać dziurę po Violettcie i wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Bałam się również zaangażowania, bo już raz się sparzyłam. Ale nigdy nie należy się poddawać, prawda? Przecież małe dziecko, gdy uczy się chodzić, ciągle się przewraca, a mimo to wstaje i próbuje dalej, aż w końcu mu się udaje. Poza tym, gdy usłyszałam go na scenie, pikawa mi przyspieszyła i zaczęła cicho szeptać „daj mu szansę”. Wprost rozpłynęłam się słysząc jego głos, który był tylko dla mnie. Śpiewał, pokazując głębokie uczucia, jakie żywi do mojej skromnej osoby, biorąc sobie na świadków wszystkich, zebranych wtedy w Resto. To była najbardziej romantyczna chwila w moim życiu. Za to oświadczyny były jedną z najśmieszniejszych. Do tej pory na wspomnienie tamtego dnia chichotałam, chociaż Tomas bynajmniej nie uważał tego doniosłego dla nas wydarzenia za zabawne.
            Pamiętam, że kazał mi na siebie czekać w parku.  Patrzyłam, jak rozpromieniony macha do mnie z drugiego końca zieleńca. Chyba nie mógł się doczekać, aż pochwyci mnie w ramiona, bo zaczął biec w moim kierunku. Pech chciał, że zahaczył o wystający korzeń i wyrżnął jak długi, targając spodnie i paskudnie rozwalając kolano. Mało tego, gdy upadał, pudełeczko z pierścionkiem wyślizgnęło się z kieszeni jego marynarki i wylądowało kilka metrów dalej, a że było trawiastego koloru... No cóż. Zamiast romantycznej kolacji przy świecach, na której poprosiłby mnie o rękę, miałam szukanie w trawie opakowania z niezwykle ważną zawartością. Cała ta sytuacja rozbawiła mnie tak bardzo, że co chwilę musiałam przerywać grzebanie w bujnej roślinności, żeby porządnie się wyśmiać. Tomas tylko mruczał przekleństwa pod nosem. Było mu strasznie głupio. Nie tak to sobie wyobrażał, ale przecież liczą się chęci. Kiedy w końcu znaleźliśmy zgubę, uklęknął na jedno kolano i się skrzywił. Wybrał akurat to potłuczone. Szybko je zmienił i ujął moją dłoń. Spojrzał mi w oczy i wygłosił magiczną formułkę, o której marzyłam odkąd zaczęłam się oglądać za chłopcami.
-Francesco, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?
Na początku trochę się przeraziłam, bo przecież parą jesteśmy dopiero od niedawna. Tomas rozwiał wszystkie moje niepewności, gdy powiedział, że przecież znamy się od lat, więc nie ma sensu dłużej czekać na coś, co i tak w końcu się wydarzy. Czy wobec tego moja odpowiedź mogła brzmieć inaczej niż „tak”? Patrzyłam na jego twarz i widziałam niepewność w oczach, zatroskaną minę. A później nagłą zmianę, jaka w nim zaszła, gdy lekko skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Podniósł się w pośpiechu z kolan i (nie mogę tego inaczej nazwać) rzucił się na mnie, zamykając w niedźwiedzim uścisku, którego chyba nauczył się od Braco. Nie mogłam złapać tchu, kiedy tak miażdżył mi klatkę piersiową, ale o dziwo w ogóle mi to nie przeszkadzało. W moim umyśle, niczym primabalerina, tańczyła tylko jedna myśl... Chce żebym była jego żoną.
            Na samo to wspomnienie szczerzę się jak szczur do sera. Tomas mówił mi, że to pierścionek zaręczynowy jego mamy, dlatego ma dla mnie jeszcze większą wartość. Wspólnie uznaliśmy, że przekazywanie go z pokolenia na pokolenie, będzie taką naszą tradycją. Dziewczyny były tak samo zachwycone, jak ja, kiedy im go pokazałam. Chociaż, przez ułamek sekundy, w oczach Camili widziałam zazdrość. Ale była to taka zdrowa zazdrość. Wiem, że sama chciałaby być zaręczona z Gabrielem. Swoja drogą czasami wydaje mi się, że moja przyjaciółka, chciałaby mieć już z nim wnuki! Tak jej się spieszy do wszystkiego. Momentami nie jestem w stanie do końca zrozumieć jej postępowania, ale i tak trzymam za nią kciuki. I wierzę, że jej dobra passa jeszcze się nie skończyła, a po niesamowitym sukcesie, jaki odniosła w życiu zawodowym, teraz przyjdzie czas na triumf w życiu osobistym. No... Dosyć tego rozmyślania. Powinnam zaraz być w Resto.
            Już na zewnątrz było słychać głos Luci. Tanecznym krokiem weszłam do baru i zaczęłam kręcić się rytmicznie między stolikami. Posłałam mojemu bratu szeroki uśmiech. Nucąc pod nosem tekst jego piosenki, ubrałam fartuszek i ruszyłam obsługiwać klientów. Nie było ich dzisiaj zbyt wielu, więc po chwili nie miałam nic do roboty. Z braku innego zajęcia usiadłam za barem i wsłuchiwałam się w głos Luci. Podeszła do mnie chuda blondynka. Miała króciutko obcięte włosy i niesamowicie niebieskie oczy, które uważnie obserwowały każdy szczegół.  Gdy poruszyła pełnymi ustami, za które mogłabym zabić, do moich uszu dotarł niski, lekko zachrypnięty głos.
 -Koktajl jagodowy proszę.
 -Już się robi. –posłałam jej miły uśmiech.
Widziałam, jak wpatruje się w mojego brata. Chyba wpadł jej w oko. W końcu przystojny z niego Włoch. Fajnie by było, gdyby też sobie kogoś znalazł. Może przestałby być w końcu taki zgryźliwy. Ale przecież, jak zostawię tę sprawę w jego rękach, będzie forever alone. Zatarłam dłonie i uśmiechnęłam się chytrze. Swatka Francesca rusza do akcji.
 -Jesteś tutaj nowa? –spytałam niby od niechcenia podając jej fioletowy napój.
 -Tak, niedawno się przeprowadziłam. –wyjęła słomkę ze szklanki i podniosła ją do ust.
 -Mmm... Pyszny.
Nieskromnie stwierdziłam, że RestoBand jest najlepszym lokalem w całej okolicy.
            Miała na imię Janna i przyjechała do Buenos Aires, aż z Finlandii. Na samą myśl o tym państwie zrobiło mi się zimno. Chociaż może bywa tam ciepło? Sama nie wiem... Nigdy tam nie byłam i chyba być nie zamierzam.
 -To Luca, mój brat i właściciel lokalu. –przedstawiłam go, gdy do nas podszedł.
 -A to Janna. –wskazałam na moją rozmówczynie.
Nie umknęło mojej uwadze, że gdy ich ręce spotkały się w mocnym uścisku, Luca przestał na chwilę oddychać, a gdy dziewczyna uśmiechnęła się do niego, odsłaniając szereg równych, białych zębów, zobaczyłam w jego oczach zachwyt.
 -Może Luca pokazałby ci miasto? –rzuciłam mimochodem.
 -Byłoby mi bardzo miło. –zabłyszczały jej oczy. –O ile nie jesteś zajęty.
 -Właściwie...
 -Właściwie to już skończył swoją zmianę! –dokończyłam za niego. –Tylko się przebierze i zaraz do ciebie przyjdzie.
 -Świetnie! Czekam na zewnątrz.
Z gracją zsunęła się z barowego stołka i opuściła bar. Spojrzałam na Lucę, który patrzył na mnie spode łba. No dobrze... Skłamałam, bo przecież dzisiaj miał zrobić jeszcze jakieś rozliczenia, ale to może poczekać, prawda? Czym są głupie obliczenia wobec miłości? No może trochę przesadzam, bo przecież to nie jest jeszcze miłość, ale nikt nie powiedział, że nie będzie!
 -Mam jeszcze masę roboty, Fran.
 -Naprawdę wolisz kalkulator od tej ślicznotki, która czeka na ciebie?
 -No nie... –podrapał się po głowie. -Ale rachunki...
 -Nie bażant, nie odlecą.
Uśmiechnął się i mnie przytulił. Zaczął coś mamrotać o tym, że przecież bażanty to nieloty i że mówi się ”... nie zając, nie uciekną”. Wzniosłam oczy ku niebu. Jakby to było arcyważne. Klepnęłam go lekko w plecy i pokazałam drzwi. Odwrócił się jeszcze raz do mnie i posłał całusa.
 -Co tu się wyprawia? –usłyszałam Tomasa.
            Musiał wejść od zaplecza, bo nie miałam pojęcia, że jest już w Resto. Gdy dotknął mojego ramienia, poczułam przyjemne ciepło. Odwróciłam się do niego i czule pocałowałam. Może to dziwne, ale tęskniłam, mimo że widywaliśmy się codziennie. Zastanawiam się, czy to możliwe, żebym kiedykolwiek znudziła się jego towarzystwem.
 -Wysłałam Lucę na randkę.
Tomas uniósł brwi ze zdziwieniem.
 -Nie wiem, czy to dobry pomysł tak się wtrącać.
 -Oj tam, Tomi. –trzepnęłam go lekko w ramię. –Chcę, żeby był szczęśliwy. Tak jak my jesteśmy...
 -Tak szczęśliwy to nigdy nie będzie. –powiedział poważnie. –Bo musiałby ożenić się z tobą, a to niemożliwe, bo będziesz moją żoną.
Roześmiałam się, a wtedy lekko mnie pochylił i pocałował mocno, aż krew mi zawrzała.

6 komentarzy:

  1. Pierwsza! ;D
    Ojeej, Tomi oświadczył się Fran <3
    Ten chłopak to jeden wielki chodzący pech, nie zdziwiłabym się, gdyby te oświadczyny przebiegły inaczej no ale w końcu będą mieli co wspominać :D
    Są razem kochani, w końcu marzenie Francesci się spełniło, jeszcze kiedyś za nim szalała i chciała mieć go tylko dla siebie, więc się doczekała <3
    I do tego zeswatała Lucę, ta to ma pomysły, ciekawe czy coś z tego wyjdzie, chciałabym wiedzieć jak Luca zachowuje się w związku :D
    Końcówka najlepsza.
    'Nie bażant, nie odlecą' Haha, uwielbiam te jej teksty! ;D
    Ostatnie trzy linijki ogółem są naj, Tomi jest słodki! <3
    Cieszę się bardzo, że tak szybko doczekałam się kolejnego rozdziału :D
    Pozdrawiam <3
    vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ty masz ferie, Dzwoneczku, że tak często dodajesz te rozdziały? Nie, żebym narzekała, ale nawet nie zdążę skomentować :D
    Jaki cudny Tomaszek, mój mąż. Też chcę taki pierścionek *.* Fran jest genialna, bażanty mnie rozwaliły.
    Lucę trafiła strzała amora, pewnie nie zrobisz jego perspektywy, ale ja bym ją chętnie poczytała, uwielbiam brata Francesci. W ogóle Włosi są cudowni, aż szkoda, że nie ma tu Fede. To by było za wiele szczęścia, a przecież i tak jest cudownie. Idealnie. Kocham te rozdziały strasznie, jak widzę, że się nowy pojawia, to lecę jak szalona go czytać.
    Życzę jeszcze więcej weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i kolejny wspaniały rozdział. Po prostu brak słów. Tylko się zachwycać.
    Kocham Twojego bloga, Twoje rozdziały, po prostu wszystko, co piszesz.
    Też właśnie zauważyłam, że rozdziały pojawiają się częściej. Jeśli masz ferie to zazdroszczę, jeśli po prostu znalazłaś więcej czasu na pisanie- jestem Ci wdzięczna.
    Jak można tak dobrze pisać? Podziwiam Cię.
    Tomas oświadczył się Fran, cudownie. Życzę im szczęścia, bo Francesca szczególnie na nie zasłużyła. Już raz ją zranił, później jeszcze nie udało jej się z Marco... Teraz musi być już tylko lepiej. I mam nadzieję, że będzie. Czekam na huczny ślub! xD A no i nie będę orginalna jeśli powiem, że mnie też rozwalił ten tekst o bażantach, ale co zrobić. Nie można mieć wszystkiego w życiu ;))
    Cami, wariatka moja. Ale jej się spieszy. Oni nawet jeszcze się nie zaręczyli, a ta już o wnukach myśli. I jak tu jej nie lubić ;)
    Śliczny był ten pierścionek, tak przy okazji.
    No i na koniec urzekłaś mnie miłością Luci. Fran-swatka.

    Już z niecierpliwością czekam na kolejny. Ale nas ostatnio rozpieszczasz. xD
    Nie żeby mi to nie pasowało, wręcz przeciwnie.


    Dulce

    OdpowiedzUsuń
  4. Tomas i te jego wpadki xD Ale przynajmniej może być pewien, że zarówno Francesca jak i on zapamiętają ten, jakże ważny, dzień na zawsze xD W każdym razie najważniejsze jest to, że Fran przyjęła oświadczyny Tomiego, że bardzo się kochają i są ze sobą najszczęśliwsi na świecie :)
    Kochana siostra z tej Francesci :) Zależy jej, żeby Luca też odnalazł szczęście i dobrze, że się tym zajęła i mu troszeczkę pomogła ;) No, także niech w Resto miłość sobie kwitnie i rozchodzi się po caaałym Buenos Aires ;)
    Periwinkle ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. WSZYSTKIE takie długie a mój będzie krótki bo siedzę na Tablecie i jest 1.38. ROZDZIAŁ dipcio jak zawsze . CAŁY czas wydawało mi się że fran i tomi w jakiś sposób pasują do siebie. DOBRA kończę i czekam na next
    TE amo <3
    mARTI blanco

    OdpowiedzUsuń
  6. Codoooo ! Jak zawszę xd
    Zazwyczaj jestem za Marco ale tu powoli się przekonuję do Tomi'ego.Oświadczył jej się I wszyscy szczęśliwi :) A teraz coś zepsujesz huheueh wiem jestem wredna xD Fran wyswatała Luce będzie nowa para ^^
    O kim będzie teraz rozdział może Leonetta ? przy czytaniu twoimi opowiadani można się pośmiać :) Camila ta nasza marzycielka.Ślubu nie mają nawet dzieci a co dopiero wnuki.Ale wszystkiego można się spodziewać po Cami.
    Czekam na NEXT !
    Te amo ! xD

    OdpowiedzUsuń