Tomas
Odbierz,
odbierz, odbierz... Już chyba czwarty raz wita mnie poczta głosowa.
W przypływie gniewu rzuciłem telefonem w sofę. Patrzyłem jak odbija się od
oparcia i z hukiem ląduje w częściach na podłodze. Szybko do niego
podbiegłem i zacząłem składać. Usiadłem na sofie i kolejny raz wybrałem ten sam
numer.
-Słucham?
O mało się nie roześmiałem, słysząc jego głos.
-No nareszcie! Dlaczego
nie obierasz?
-Byłem zajęty...
-Ciekawe czym?
-Chcesz coś?
-Jesteś u siebie?
Będę za jakieś pół godziny.
-Ale...
-Przyniosę Quilmes.
Zawahał się.
-Cristal
czy Bock?
-Bock.
-Czekam.
Musiałem
się po prostu komuś wygadać. Kompletnie nie wiedziałem, co robić
i chciałem, żeby ktoś mi powiedział. Wiem, że to tak nie działa, bo
przecież to moje życie i to ja podejmuję decyzje, i dokonuję wyborów, ale
potrzebowałem rady. Odkąd powiedziałem Francesce, że ją kocham, zaczęła trzymać
mnie na dystans. Niby jest ok., uśmiecha się jak kiedyś i prowadzi ze mną
niezobowiązujące rozmowy, ale trzyma się z daleka. Zauważyłem, że unika
fizycznego kontaktu. Tymczasem ja chciałbym ją wziąć w ramiona i całować po tej
włoskiej twarzyczce. Chciałbym, żeby została moją żoną. Wyobraźnia podsyłała mi
obrazki, na których budujemy wspólnie nasz dom, jesteśmy w ogrodzie i patrzymy
na nasze dzieci, które pluskają się w niedużym basenie, czy też siedzimy przy
kominku, jako starcy i przyglądamy się sobie z tą samą miłością, ciągle
widoczną w naszych oczach. Tak bardzo pragnąłem stabilizacji, poważnego
związku, rodziny. I chciałem tego wszystkiego z Fran. Tylko nie mam pojęcia,
jak ją przekonać, że to, co do niej czuję jest prawdziwe.
-Ona się boi,
Tomas.
-Boi? Niby czego?
-Już raz była
zaręczona. –przypomniał mi. –Z tobą już też była i trochę wam nie wyszło.
Miał rację. Nie może mnie to dziwić, że nie chce się za
bardzo angażować, tym bardziej, gdy nie jest pewna moich uczuć. Żebym tylko
znalazł sposób, żeby jej pokazać, jak bardzo mi na niej zależy... Podparłem
głowę rękoma i zacząłem wpatrywać się w dywan. Muszę coś wymyślić. W końcu od
tego zależy moje szczęście.
-Zrób to, co
umiesz najlepiej. –powiedział nagle Leon. –Napisz dla niej piosenkę.
Piosenka! Czemu wcześniej na to nie wpadłem. Uśmiechnąłem
się szeroko do Leona. Czyż on nie jest genialny?
-Stary dzięki! To
wspaniały pomysł.
Leon pokiwał głową i zrobił minę pod tytułem „ja zawsze
mam świetne pomysły”.
-Normalnie kocham
cię! –już miałem mu się rzucić na szyję, ale powstrzymał mnie ręką.
-Tylko bez takich.
–uśmiechnął się i dopił piwo.
Szybko
pobiegłem do domu i zabrałem się do pisania. Przelewałem na papier wszystkie
moje uczucia. Nie było to trudne. Słowa, które chciałem powiedzieć, układały
się w sensowną całość. Mam nadzieję, że jej się spodoba i w końcu wpuści mnie
do swojego serca. Chciałem, żeby wiedziała, że do nikogo innego nie czułem tak
wielkiej miłości, że jest sensem mojego życia.
-Co to robisz?
–spytała Agus, zaglądając mi przez ramię.
-Piszę piosenkę
dla Fran.
-Pokaż.
Wyrwała mi kartki, zanim zaprotestowałem. Czytała w
skupieniu tekst, co jakiś czas marszcząc brwi. Patrzyłem na nią niepewnie. Było
mi trochę głupio, że młodsza kuzynka czyta moje wyznanie miłosne... Wsadziłem
ręce do tylnych kieszeni i czekałem, aż coś powie. Niby nie powinno mnie to
obchodzić, bo każde słowo, które napisałem, płynęło z głębi mojego serca,
ale z jakiegoś powodu chciałem, żeby jej się podobało. W sumie chyba wszystkie
kobiety są podobne. Lecą na takie rzeczy, więc jeśli jednej się spodoba,
drugiej zapewne też. Francesca ma raczej romantyczną duszę, więc powinna się
zachwycić. Uparcie wmawiałem sobie, że właśnie tak będzie. Nie chciałem dopuścić
do siebie innej myśli. Chyba bym umarł, gdyby mi powiedziała, że nie chce mnie
w swoim życiu. Nie mogę zapomnieć, jej powiedzieć, że bez względu na uczucia,
które do niej żywię, chcę żebyśmy byli przyjaciółmi.
-Świetna. Masz już
melodię? –spytała.
Wypuściłem głośno powietrze. Nawet nie zdawałem sobie
sprawy, że je wstrzymuję.
-Jeszcze nie.
-Trzymaj. –oddała
mi kartki. –Idę po gitarę.
Pomogła mi ułożyć melodię. Teraz nie zostało mi nic
innego, jak zaśpiewać ją jutro Fran.
-Będzie super.
–Agus poklepała mnie po plecach.
Taką mam nadzieję.
Wszystkie miejsca w RestoBand były zajęte. Wziąłem
gitarę i powoli wszedłem na scenę. Usiadłem na krzesełku i rozejrzałem się po
sali. Oprócz klientów baru byli tutaj wszyscy moi przyjaciele. Widziałem, jak
Violetta posyła mi zachęcający uśmiech, Leona, który uniósł kciuk do góry na
znak, że będzie ok., Agus trzymającą mocno kciuki. Byli też Gabriel i Camila.
Przeniosłem wzrok na najważniejszą osobę w moim życiu. Zbierała właśnie
zamówienie. Odetchnąłem głęboko i chwyciłem mikrofon.
-Proszę państwa...
Pisk, który się wydobył przy tych słowach ogłuszył
wszystkich, aż się skrzywili. Świetnie się zaczyna. Kątem oka
dostrzegłem Lucę, który zaczął coś majstrować przy kablach. Po chwili skinął
głową, że wszystko jest już w porządku. Zacząłem jeszcze raz.
-Proszę państwa.
–tym razem mikrofon działał bez zarzutu. –Chciałem zadedykować tę piosenkę
osobie, która jest dla mnie niesamowicie ważna. Mam nadzieję, że dzięki niej
zrozumie jak bardzo. Francesca... To dla ciebie.
Powoli odwróciła się w moją stronę. Popatrzyłem jej prosto
w oczy i zacząłem grać.
Odkąd zjawiłaś się
Nie ma mnie bez Ciebie,
Znalazłem życia sens.
Oto nowy ja,
Wpatrzony w Twoje sny,
Gdy oddychasz lekko,
Po prostu chcę tu być.
To najśliniejsza więź,
Na zawsze łączy już,
Kto nie zaznał jej,
Nie zrozumie tego piękna.
Nie kochałem nigdy tak,
Nie kochałem tak, jak Ciebie,
Bo jesteś częścią mnie, wiem.
Nie kochałem nigdy tak,
Nie kochałem tak jak Ciebie,
Ty jesteś lepszą częścią mnie.
Usłyszałem głośne brawa i okrzyki zachwytu, ale nie
spuszczałem wzroku z Francesci. Stała przez chwilę nieruchomo, a potem powoli
zaczęła wchodzić na scenę. Wstałem i odstawiłem na bok gitarę. Serce
tłukło mi się niemiłosiernie i zaschło mi w gardle. Chciałem wiedzieć, co ma mi
do powiedzenia, ale się tego bałem. Stanęła przede mną z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Poczułem, że cały lokal wstrzymał oddech razem ze mną. Wszyscy
czekali. A ja najbardziej. Po chwili, która wydawała mi się wiecznością,
uśmiechnęła się do mnie promiennie i rzuciła na szyję.
-Dziękuję.
–zapiszczała mi do ucha. –To było niesamowite.
Przytuliłem ją mocno, a potem odchyliłem się, żeby ją pocałować. Nie
opierała się. Objęła moją twarz i oddała pocałunek.
Ajajajaa dzwoneczku! Co ty ze mną robisz?
OdpowiedzUsuńKurczaki, Tomasz kochany się postarał, a piosenka naprawdę wspaniała. Miłość wyrażana przez muzykę jest niesamowita. A w taki sposób jaki ty ujełaś jest .. nie mam słów. Kurde ten komentarz jest bezsensu. Przepraszam, nie umiem inaczej. Strasznie podobał mi się Leon w dzisiejszym rozdziale. A myśl "każda dziewczyna na to poleci" w moim przypadku trafna. Jakby jakiś idiota napisał dla mnie piosenkę, a później jeszcze ją zaśpiewał to bym umarła, serio. Cóż, może się jednak wezmą ślub? hyhy. Piękne dzieciaczki by były. ^^
Kochanie, wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Teraz będę trzymać fason. Ale musisz mi wierzyć, że czytałam ;*
Czekam na kolejne cudo. Twoja, Marcia.
Matulu...
OdpowiedzUsuńDzwoneczku no,
Co ja mam Ci powiedzieć? To jest niesamowite. Jestem pod tak wielkim wrażeniem. Prosty dla artysty pomysł, lecz tak pomysłowo i ciekawie opisany. Jestem dumna. Dumna dlatego, że mogę to czytać. Dumna, bo znalazłam tego bloga. To niezwykłe. Niesamowite. Nie wiem co powiedzieć. Zrobiłaś z tej pary coś fenomenalnego. Nigdy tak na nią nie patrzałam. Ty odsłąniłaś mi kurtynę, do tej pary. A tą kurtyną była Violetta. Raczej zauroczenie Tomasa Violettą, która przysłaniała Francescę. Brak słów. A tak w ogóle to nie wierzę, że czytałam już tyle pięknych rozdziałów. Kiedy coś sprawia nam przyjemność, mija tak szybko. Dlatego trwam w nadziei, że to szczęście będzie trwać wiecznie :*
Twoja Hania ♥
Tinkrebell!
OdpowiedzUsuńZnalazłam chwilę wolnego czasu, więc jestem.
Nawet nie wiesz, jak bardzo się z tego cieszę.
Ostatnio zaniedbałam komentowanie blogów.
Szkoła ponosi za to wyłączną winę.
Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
Uwielbiam twoją historię od początku.
Może nie zawsze to udowadniałam.
Moje lenistwo solidnie daje się we znaki, wiem.
Co ja mogę ci jeszcze napisać?
Pięknie to wszystko opisałaś.
W serialu nie przepadam za połączeniem Francesci z Tomasem, ale ty przedstawiasz ich w tak piękny sposób, że nie się ich nie kochać.
Kłaniam się bardzo, bardzo nisko! ♥
Nie wiem jak to zrobiłaś, ale POLUBIŁAM Tomasa i zaczyna mi go brakować w serialu. Naprawdę, nie wiem jakim cudem. Jego przyjaźń z Leonem jest (wybacz za wyrażenie) zajeb*sta! Uwielbiam ich razem, Leoś i Tomi - takie męskie rozmowy kumpli przy piwie :D Nie dziwię się Fran, że mu nie ufa ale ważne że się stara, u Ciebie uwielbiam ich razem (podobnie jak Leona i Vilu, Cami i Gabriela, AGUS I PHILIPA! <3, ciekawi mnie co się stało z Femiłą i Naxi, wyjechali z Buenos Aires? :D). Założę się, że Luca zrobił celowo coś z tymi kablami xD Agus jest kochana, co ten Tomas by bez niej zrobił? Jednym słowem, KOCHAM Twoją historię i oczywiście dodaję do obserwowanych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com
Proszę, błagam dodaj następny, bardzo szybko;D
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od tego kochana, że bardzo mi się podoba przyjaźń Tomas-Leon, tak się nie raz już zastanawiałam, czy ta dwójka, mimo dość burzliwych relacji, potrafiłaby ze sobą normalnie gadać. I jak widać u Ciebie, wszystko jest możliwe. I bardzo się z tego powodu cieszę! Dobrze, że Leon pomógł Tomasowi, i go oświecił, bo Tomas by pewnie jeszcze myślał i myślał nad tym., a tu przyszedł taki Leon i sprawę załatwił w kilka minut. Ale też bardzo mądrze powiedział, Fran trzymała Tomasa na dystans, bo po prostu bała się kolejnego cierpienia, i też już razz Tomasem jej nie wyszło. Podobno dwa razy, do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale to tylko gdybanie. Czasami warto zaryzykować i mam nadzieję, że tak będzie w przypadku Fran i Tomasa.
OdpowiedzUsuńFran i Tomas się już zeszli, to może teraz pora na Leonettę? Oczywiście ja nic nie narzucam, ale fajnie czytać jest o szczęściu! :)
Kochana, czekam na kolejny genialny rozdział :*
No! W końcu ktoś odnalazł swoje szczęście :) Trudno się dziwić Fran, że bała się zaryzykować. Na szczęście Tomas, wspierany przez przyjaciół, odnalazł drogę do jej serduszka :) Napisał Francesce śliczną piosenkę i chyba nikt nie może mieć już żadnych wątpliwości, że kocha ja nad życie i że to ona jest dla niego tą jedyną ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Periwinkle ;*
No brawo, panie Tomaszu.
OdpowiedzUsuńMoje serdeczne gratulacje, że wreszcie pan się odważył na pokazanie swoich uczuć pannie Francesce.
Okej, od początku. Jesteś mistrzynią w tym, co robisz, to jest, w pisaniu. Piszesz narracją pierwszoosobową tak pięknie i z taką niesamowitą lekkością, że... po prostu <3 Ja nigdy nie umiałam nawet sklecić kilku sensownych zdań mojego opowiadania w narracji pierwszoosobowej, a Ty robisz to naprawdę po mistrzowsku!
Tomas i Leon przyjaciółmi :) Dobrze, że chociaż w kilku opowiadaniach nie są odwiecznymi wrogami i żaden nie jest psychopatą (to zdarza się wyjątkowo często, naprawdę). Kolejny wieeeelki plus ode mnie! +
Mam nadzieję, że teraz Fran i Tomasowi pójdzie jak po maśle. Życzę im duuużo szczęścia!
Pozdrawiam serdecznie :*