Gabriel
Otworzyłem
drzwi i uśmiechnąłem się szeroko. Nie spodziewałem się, że dzisiaj przyjdzie, ale
jej widok bardzo mnie ucieszył. W ogóle ostatnio często gości w moich myślach.
Zaszyła się gdzieś w zakamarkach mojego umysłu i co jakiś czas wyłazi, żeby dać
o sobie znać. Jestem na siebie na maksa wkurzony, bo pozwalam jej
zakorzeniać się w moim świecie, a nie chcę jej zranić. Nie chcę jej łez. Nie
chcę jej bezsilności. Nie chcę jej złamać serca. A na pewno to zrobię. Tak,
jestem pieprzonym egoistą i tylko ze względu na własną przyjemność, nie urwałem
z nią kontaktu, chociaż powinienem. Powinienem to zrobić po tym, jak mi
powiedziała, że się zakochała. Przecież nie mogę jej dać tego, czego oczekuje i
dobrze o tym wie. Ubzdurała sobie, że zostanę jej mężem i myśli, że jej się to
uda. Niedoczekanie. Jednak to wszystko nie zmienia faktu, że lubię z nią
przebywać. Lubię kiedy jest blisko mnie. I to też zaczyna mnie powoli irytować.
Za dużo jej w moim życiu, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że cholernie
mnie to kręci.
-Pan Gabriel Fernandez? –spytała
zalotnie.
-Tak, w czym mogę
pani służyć? –zacząłem grać w jej grę.
-Zamawiał pan
kiedyś prywatny koncert.
Zaśmiałem się. Minęło już sporo czasu od tamtego telefonu.
Nie myślałem, że będzie to jeszcze pamiętać. Spojrzałem na nią. Jej uśmiech
stał się szeroki i promienny. Zaprosiłem ją do środka i usiadłem wygodnie na
kanapie.
Nie
przypominam sobie, żeby ktoś śpiewał specjalnie dla mnie. No może poza mamą,
która co noc nuciła mi do snu kołysanki. Obserwowałem, jak Camila podłącza do
gniazdka boombox, który przyniosła ze sobą. Z różowego opakowania wyciągnęła
jakąś płytę, którą włączyła. Gdy popłynęły z niej pierwsze dźwięki, odwróciła
się do mnie i zaczęła śpiewać.
sin
darte cuenta,
que tines a mis ojos quemándote.
Que tienes a mi boca,
esperando alerta.
Y toda
esta locura besándote.
Yo te
doy la llave de mis caderas,
para
que tu entres sin preguntar,
para
que te ahogues,
entre
mis piernas,
poder
atraparte,
y que
no puedas escapar.
Przyglądam się temu całemu
przedstawieniu i nie mogę wyjść z podziwu. Niewątpliwie jest ucieleśnieniem
wszystkich męskich fantazji. Moich na pewno. Skrzywiłem się na samą myśl, że
ktoś inny również może jej pragnąć. Robiło mi się niedobrze, gdy wyobraziłem
sobie, że ktoś inny ją dotyka... Nagle zamilkła. Przestała śpiewać. Lekko
przechyliła głowę i spojrzała na mnie pytająco.
-Nie podoba ci
się?
-Czemu miałoby mi
się nie podobać? –spytałem.
-Skrzywiłeś się w
pewnym momencie.
Obserwowała mnie bacznie przez cały czas, a ja myślałem,
że wczuła się w piosenkę tak bardzo, że rzeczywistość, która ją otaczała,
przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Rozsiadłem się wygodniej na kanapie i
popatrzyłem w okno. Co mam jej powiedzieć? Prawdę...
-Myślałem o tym,
że ktoś inny też może cię pragnąć. –przeniosłem wzrok na jej twarz. –I nie
spodobało mi się to.
-Też? To znaczy,
że mnie pragniesz? –zauważyłem figlarny błysk w jej oku.
Wywróciłem oczami. Odkąd tutaj weszła rozbieram ją
wzrokiem i cudem powstrzymuję się przed ślinieniem, żeby zachować jakieś
resztki godności, a ona zadaje mi takie pytania. Chyba oszaleję...
-Oczywiście, że
cię pragnę. –odparłem prosto. –Przecież jestem facetem z krwi i kości. Jak
mógłbym cię nie pożądać?
Wydawało mi się, że czas nagle zwolnił. Camila powoli
podeszła i usiadła na mnie okrakiem. Objęła mnie za szyję i lekko przygryzła
moją dolną wargę. Wstrzymałem oddech.
-To mnie weź...
–szepnęła i gwałtownie wpiła się w moje usta.
Całowała mnie zachłannie. Zanurzyłem place w jej rudych
włosach i przyciągnąłem jeszcze bliżej, o ile to było w ogóle możliwe.
Miała usta stworzone do całowania. Poczułem miły skurcz w lędźwiach.
Niecierpliwymi rękami zaczęła mi ściągać koszulę.
-Może powinniśmy
przejść do sypialny... –powiedziałem urywanym głosem, kiedy oderwała się na
chwilę od moich ust, żeby całować linię mojej żuchwy.
-Nie. Chcę tu.
Teraz. –mówiła między pocałunkami.
Zakręciło mi się w głowie. Żadna kobieta tak na mnie nie
działała. Byłem nią po prostu odurzony. Mruczała z rozkoszy, kiedy dotykałem
jej nagiego ciała. Nie mogłem sobie tego lepiej wymarzyć. Było pożądliwie, bez
opamiętania. Zatraciłem się w tej chwili. To niesamowite, jak jej ciało
pasowało do mojego. Poczułem się spełniony i szczęśliwy. Objąłem ją mocno i
poczułem jak lekko drży. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem.
-To było...
–zaczęła wtulając się w moją klatkę piersiową.
-Tak, wiem.
Wspaniałe.
Poczułem jak się uśmiecha.
Obudziłem się rano i pierwszym, co zobaczyłem była jej
twarz, przysłonięta przez niesforne rude włosy. Starając się jej nie obudzić,
delikatnie je odgarnąłem. Wsłuchiwałem się w jej miarowy oddech i myślałem, że
nie potrzebuję już niczego więcej... Donde ira? To czyste szaleństwo.
Obrałem bardzo zły kierunek i koniecznie muszę z niego zawrócić. Miałem się
właśnie podnosić, kiedy Camila się przebudziła. Posłała mi czarujący uśmiech,
a moje serce zamarło.
-Gabe?
–powiedziała zachrypniętym głosem.
-Hmm?
Przytuliła się do mnie mocno. Leżeliśmy tak dłuższą
chwilę, nic nie mówiąc. Zacząłem bawić się jej włosami. Nigdy nie potrzebowałem
takiego rodzaju czułości. Z żadną inną kobietą nie przytulałem się po seksie. Gabe,
ogarnij się. Nie mogę... No cholera nie mogę, kiedy patrzy na mnie
tymi ciemnymi oczami i słodko się
szczerzy.
-Kocham cię.
–musnęła mnie lekko ustami.
-Ja ciebie...
Zamarłem. Przed chwilą prawie
jej powiedziałem, że też ją kocham. Wzdrygnąłem się. Chyba zgłupiałem do
reszty. To całe pożądanie wypaliło mi do reszty szare komórki. Camila
szturchnęła mnie łokciem. Spojrzałem na nią nieprzytomnie. No tak... wypadałoby
dokończyć zaczęte zdanie.
-Ja ciebie na
hot-dogi zabrać teraz muszę.
Taa... Mistrz Yoda byłby ze mnie dumny... Ale co jej
miałem powiedzieć? Zaniosła się śmiechem. Przeturlała się na mnie i wycisnęła
na moich ustach głośny pocałunek.
-To chodźmy.
Jakoś nie miałem
apetytu. Nie opuszczało mnie wrażenie, że coś zaczyna się wymykać spod mojej
kontroli i nie mam za bardzo na to wpływu. Patrzyłem na nią i chciało mi się wyć. Poruszyła we mnie tę cząstkę,
która była bardzo dokładnie zamieciona pod dywan pożądania. Powinienem
przystopować. Przestać się z nią spotykać. Zrobić sobie od niej detoks.
Powinienem, ale czy właśnie tego chciałem?
Tinkerbell,
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak wyczekiwałam tego rozdziału. Teraz zupełnie nie wiem co powiedzieć. Tak fenomenalnie opisujesz każdy szczegół. Tak rewelacyjnie mówisz o uczuciach. Tak niebanalnie dodajesz poczucie humoru. Tak wspaniałe pomysły dajesz opowiadaniu. Tak różnorodne uczucia we mnie wzbudzasz. Tak pięknych słów używasz. Tak cierpliwie uświadamiasz coś niektórym postaciom. Tak niezemsko posługujesz się językiem.
Kochana, kłaniam się w pas. Wszystko jest tak.... nie na takiego słowa, które mogłoby określić jak niesamowite to jest. Doskonale widzę jak Twój talent się powiększa. Doskonale widzę jak bardzo się starasz. Doskonale widzę ile uczucia wkładasz w każde zdanie. Doskonale widzę jak dbasz o brak błędów. Doskonale widzę jak wyszukanych słów używasz. Może to szczegóły, ale tak wyraźnie to widać. To fenomenalne, jak bardzo oddajesz się blogowi. Zostaje jedynie Cię podziwiać ♥
Hania
Boże, demoralizujesz dzieci :D Jak tam w ogóle można? ;>
OdpowiedzUsuńOczywiście Cami jak zawsze boska, a Gabriel... To Gabriel <3 Sam się tylko przed sobą nie przyznaje, ale bądźmy szczerzy - szaleje za naszą Camilką.
Uwielbiam, kocham, wychwalam przed całym światem (jak nie wierzych to zapytaj Zuzki xD)
I czekam na nastepny oczywiście, jak zawsze *.*
Buziaki,
Carmen E.
JEZUUUU DZWONECZKU!
OdpowiedzUsuńJa chyba muszę popaść w kompleksy po raz tysięczny. Jak udaje Ci się tak wspaniale pisać? Po raz kolejny pochłonęła mnie twoja nieziemskość i niezwykła wyobraźnia. Każde słowo było tak strasznie prawdziwe, a ja odleciałam do twojej, a właściwie Gabriela krainy. Ty normalnie mnie zniszczysz tym urokiem. I poruszyłaś temat tabu, o którym dość liczna część boi się pisać a wszyscy chcą czytać. Moja dzielna <3
Kocham myśli tego przystojniaka coraz bardziej. Tylko dlaczego nie powiedział Camili, że ją kocha? Kurde, w głębi duszy wiem, że coś do niej czuje, coś dużego. To by tłumaczyły jego myśli, które zapełnione są rudowłosą dziewczyną. Mam nadzieje, że wyzna swoje uczucia.MUSI! Nie ma o niczym innym mowy, koniec i kropka.
UWIELBIAM CZYTAĆ TWÓJ BLOG. I muszę Cie przeprosić, że nie komentuje. Teraz będę. Takie cuda zasługują na komentarz.
Kocham, bo trzeba, nie ma innego wyjścia! Marcia.
Jestem dopiero na piątym rozdziale ale muszę przyznać, że dawno nie wciągnęłam się tak w żadnego bloga! I nie chodzi tu o styl pisania który jest oczywiście bez zarzutu, tylko o uczucia bohaterów które potrafisz oddać tak, że mam ochotę iść i płakać wraz z nimi czy również za oryginalność! Kiedy Leon opowiada o tym, jak się czuł gdy po tylu latach wrócił do Studio, jak bał się, że będzie przypominać mu Violettę... Kurczę, chyba jestem zbyt sentymentalna. W Twojej historii lubię go jeszcze bardziej niż w serialu, zachował wszystkie swoje cechy za które pokochałam jego postać a do tego jest taki bardziej dojrzały. Zerknęłam na najnowszy rozdział i przyznam, że zaciekawił mnie wątek Gabriela i Cami, do tego zdjęcia Iana... Cud, miód orzeszki! <3 Nie mogę się już doczekać aż dojdę do fragmentów z nimi, cóż, najwyżej zarwę noc ale przeczytam całość na pewno, zbyt się teraz wciągnęłam żeby przestać :D
OdpowiedzUsuńCóż więcej mogę powiedzieć, mam nadzieję że jak najszybciej dodasz kolejną notkę, wtedy będę już na bieżąco :D
Pozdrawiam :)
http://vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com/
I cóż ja mogę powiedzieć? Rozdział świetny :) Gabriel się zakochał. I choć sam temu gorąco zaprzecza, to wszystko, co czuje i co się z nim dzieje, potwierdza ten fakt. To, że cały czas myśli o Camili, cieszy się na jej widok, nie chce jej zranić, jest zazdrosny, okazuje jej czułość po wspólnie spędzonej nocy, pokazuje, że bardzo mu na niej zależy, bardziej niż sam chce to przyznać. Tak niewiele brakowało, żeby Gabe wyznał swoje uczucia, 3 literki, żeby dokończyć zdanie (no ewentualnie 9: ...też kocham, żeby nie było wątpliwości ;p), ale jednak się nie zdecydował i sprytnie wybrnął z tej sytuacji ;) Ale w końcu nadejdzie czas, kiedy będzie musiał wyznać co czuje i wypowie te magiczne słowa, bo przed miłością to on się długo nie obroni :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Periwinkle ;*
Oj Gabe, Gabe.
OdpowiedzUsuńFacet boi się zaangażowania i dlatego tak się zachowuje jak się zachowuje. Boi się zaangażowania. Nigdy jeszcze tak na prawdę, na nikim mu na poważnie nie zależało, miał same przygody, a nigdy żadanej dziewczyny na stałe, aż tu nagle w jego życiu, pojawiła się rudowłosa piękność, dla której oszalał i zaczyna wariować. Zależy mu na Cami. Jest zazdrosny o nią. Nie chce jej skrzywdzić, a to o czymś świadczy To, że prawie powiedział Kocham Cię, też daje do myślenia, Strzała Amora,już na dobre go trafiła, ale Gabe, musi jeszcze do tego dotrzeć. Ale jeszcze trochę i jestem pewna, że za jakiś czas stworzy udany i piękny związek z piękną Rudą.
Oj nasza Cami tak łatwo się nie podda! :d
Wybacz mi, że tak późno, ale zwyczajnie mnie zatkało. A potem musiałam długo wydostawać się z fotela, w który mnie wbiło, zbierać szczękę z podłogi i wreszcie uspokajać nadmiernie rozszalałe myśli. Trochę to trwało, no sama widzisz. Ale już jestem, w miarę ogarnięta (jak na mnie).
OdpowiedzUsuńTy uprzedzaj na drugi raz, że będą treści dla pełnoletnich! Ominęłabym ten rozdział z daleka i odczekała rok... :D Kogo ja oszukuję... Niemniej, w tym momencie należy podziękować Bogu za własną, chorą wyobraźnię, która sprawiła, że już teraz takie teksty nie robią na mnie aż takiego wrażenia, chyba że są tak pięknie napisane, jak ten. No cudo po prostu, nie da się tego inaczej ująć. W paru trafnych słowach potrafisz zmieścić tyle napięcia, tyle iskrzących uczuć, tyle wreszcie komizmu, że naprawdę - naprawdę! - Sarze za polecenie mi tego bloga należy się pomnik, a co najmniej medal z buraka. A Tobie - najszczersze wyrazy podziwu.
Zazdroszczę talentu. Całkowicie i nieodwołalnie zakochana w Twoim opowiadaniu Tears.
Wpadam jak zwykle na ostatnią chwilę, ale przynajmniej jestem :D Lepszy rydz niż nic, prawda? No dobra, przejdę do rozdziału, bo moja filozofia nie jest zbyt zrozumiała (ani mądra)
OdpowiedzUsuńGabriela kocham, kochałam i będę kochać. Bo z tym jego urokiem, ciętym językiem i zabójczym uśmiechem nie da się mu odmówić. Przynajmniej ja bym nie umiała :D Gabe jest twardy, ale tylko z wierzchu. W środku jest taki mięciutki jak podusia (?). To jest moja metafora dla : troskliwy. Wiem, dziwne. Gabriel trochę gubi się w tym wszystkim. Camilla wyzwala w nim uczucia, których nigdy nie znał i trochę się boi. Spokojnie Gabe, naprawdę nie ma się czego bać. Cami wystarczy jak zostaniesz jej mężem, nie musisz od razu śpiewać serenad (choć mógłbyś). I znowu bredzę.
Okej.
Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością oczekuje kolejnego rozdziału ( i lepszego komentarza z mojej strony) :*