niedziela, 8 czerwca 2014

53.

Philip

            Stroiłem gitarę, stojąc pod jej oknem. Dzisiaj mija sześć miesięcy, odkąd jesteśmy razem. Postanowiłem, że z tej okazji zaśpiewam jej serenadę. No może bez przesady, bo żaden ze mnie Mariachi, ale przygotowałem dla niej taką jedną piosenkę. Jestem w niej tak beznadziejnie zakochany, że z własnej woli chcę robić te wszystkie idiotyczne, romantyczne rzeczy. I cieszę się jak głupi, kiedy widzę, że ona jest tymi wszystkimi bzdetami zachwycona. I przepełnia mnie ogromna pycha, kiedy podsłuchując czasami jej rozmowy z Glorią, słyszę, jak opowiada swojej przyjaciółce, jaki to jestem uroczy, słodki i jak bardzo mnie uwielbia.
Dobrze pamiętam dzień, w którym po wielu trudnościach i nieporozumieniach, w końcu odnaleźliśmy właściwą drogę. I co najważniejsze, była to nasza wspólna droga. Po tym, jak napisałem jej list, w którym wyznaję jej miłość, czekałem całą noc, aż się odezwie. Załamany tym, że tego nie zrobiła, usnąłem dopiero nad ranem. I właśnie kiedy mój umysł wędrował z fazy NREM w stronę REM, w której mogłem sobie marzyć o naszej wspólnej przyszłości, usłyszałem dźwięk mojego telefonu. To była ona. Chciała się spotkać.
            W pobliskiej kwiaciarni kupiłem jej bukiecik z żółtych i niebieskich kwiatków, których nazwy nawet nie znałem, i pobiegłem na spotkanie. Byłem tak cholernie zdenerwowany, że czułem, jak drżą mi kolana. Kiedy ją ujrzałem serce zaczęło mi mocno walić. Tak bardzo pragnąłem, żeby mi powiedziała, że postanowiła dać mi szansę. Kiedy podeszła do mnie i się uśmiechnęła, nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. Stałem jak ten kretyn i wpatrywałem się w jej oczy. Dobrze, że ona nie zapomniała języka w gębie. Zaskoczyła mnie tym, że naszą rozmowę zaczęła od przeprosin. Powiedziała, że zachowywała się niedopuszczalnie i powinna mnie była wysłuchać. I kiedy w końcu wyznała, że też mnie kocha, zacząłem krzyczeć z radości. Wszyscy gapili się na mnie, jak na chorego psychicznie, ale chciałem koniecznie pokazać całemu światu, jaki jestem szczęśliwy. Pamiętam, jak śmiała się, kiedy ją objąłem i ułożyłem usta w dzióbek, czekając na pocałunek. Kiedy lekko musnęła mnie swoimi wargami, uniosłem ją i zacząłem kręcić się w kółko.
            Uśmiechnąłem się pod nosem do tych wspomnień. Niewątpliwie był to najlepszy dzień w moim życiu. Schyliłem się, żeby podnieść mały kamyk. Rzuciłem w okno Agus, mając nadzieję, że jest w pokoju. Kiedy zobaczyłem jej śliczną główkę, pomyślałem, że marzenia się spełniają.
 -Siemasz Julia! –krzyknąłem.
Spojrzała w dół i posłała mi uroczy uśmiech.
 -Co tam Romeo?
Wziąłem gitarę i zacząłem grać.

I could lift you up,
I could show you what you want to see,
and take you where you want to be.

You could be my luck,
Even if the sky is falling down,
I know that we'll be safe and sound.

We're safe and sound.

Kiedy skończyłem, ruchem ręki pokazała mi, żebym wszedł do środka. Czekała na mnie przy drzwiach. Kątem oka zauważyłem Tomasa, który mrucząc coś o pierwszych miłościach, wycofywał się do kuchni.
 -Cześć. –powiedziałem podchodząc do Agus.
 -Cześć.
Pochyliłem się i czule pocałowałem. Nasze wargi złączyły się na dłuższą chwilę. Uwielbiałem ją i to, jak na mnie działała. Przy niej czułem się naprawdę szczęśliwy. A te dreszcze, które przyjemnie łaskotały mój kręgosłup, kiedy mnie dotykała, były czymś niezwykłym.
 -Podobała się piosenka? –ucałowałem jej czoło.
 -Bardzo! –uśmiechnęła się. –Dziękuję.
            Lubię sprawiać jej radość. Lubię myśleć, że cieszy się z mojego powodu. Lubię to, że jest moją ostatnią myślą przed snem i pierwszą, kiedy się budzę. Moje małe, wredne szczęście, którego nie oddałbym za żadne skarby świata.
 -Ucieknijmy gdzieś. –szepnąłem tuląc ją do policzka.
 -Najlepiej do Studio. Za niedługo zaczynamy zajęcia.
 -Chrzanić to!
Roześmiała się, kiedy chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia. Nie opierała się, gdy minęliśmy szkołę i poszliśmy w stronę przystani. Odkąd Leon przestał pracować, nie chciało nam się chodzić na zajęcia. Bez niego nie było to to samo. Dlatego dość często urywaliśmy się z lekcji. Każda chwila była dobra, żeby wykorzystać ją na byciu ze sobą, bez zbędnych świadków.
            Pomogłem jej wejść do łodzi, która należała do mojego wujka. Chciałem ją zabrać gdzieś, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał.
 -Umiesz to w ogóle obsługiwać? –spojrzała na mnie z powątpiewaniem.
Posłałem jej pocieszający uśmiech.
 -Żegluję z wujkiem odkąd pamiętam. Nic się nie bój. –objąłem ją w talii. –Ze mną nie stanie ci się nic złego.
 -Wiem. –szepnęła.
Zachwyt odbił się w jej oczach, kiedy rozłożyłem żagle. Ten sam powiew wiatru, który niestrudzenie bawił się jej włosami, wypełnił białe płótna, nadając łodzi prędkości. Płynęliśmy po wodzie, niszcząc jej gładką powierzchnie. Chcieliśmy być jak najdalej od miejskiego zgiełku. Kiedy w końcu znaleźliśmy spokojne miejsce, opuściłem żagle i pozwoliłem łodzi dryfować na powierzchni wody.
            Położyliśmy się na środku pokładu i wpatrywaliśmy się w nieskazitelnie niebieskie niebo, słuchając szumu fal.
 -Popatrz. –wskazała dłonią na puchatą chmurkę. –Wygląda jak żółw ninja.
Roześmiałem się. Czego, jak czego, ale wyobraźni Agus nie brakuje. Kiedy oznajmiłem jej, że żadnego żółwia tam nie widzę, przewróciła oczami i z całych sił starała mi się wytłumaczyć, gdzie widzi głowę, a gdzie skorupę.
 -Nie masz za grosz fantazji w tym pustym łbie! –żachnęła się.
 -Ja nie mam fantazji? Zaraz ci pokażę.
Zaczęła piszczeć, gdy zacząłem ją łaskotać. Próbowała się bronić, ale jakoś słabo jej to wychodziło. Kilka razy przeturlaliśmy się po pokładzie, aż w końcu odbiliśmy się od burty.
 -Leżysz. –powiedziała, gdy znalazła się nade mną.
Przygwoździła mi ręce obok głowy i patrzyła na mnie z triumfem wymalowanym na twarzy. Przypomniała mi się scena z Króla Lwa, w której Nala powiedziała to samo do Simby, wygrywając ich przepychanki.
            Poczułem przyjemny dreszcz na karku, kiedy pochyliła się jeszcze bardziej.
 -Kocham cię cymbale. –pocałowała mnie delikatnie.
 -Ja ciebie też kocham skrzypaczko.
Uśmiechnęła się, kiedy przewróciłem ją na plecy.
 -Teraz ty leżysz.
Zacząłem całować linię jej podbródka. Kiedy nasze wargi ponownie się złączyły, odczułem rozkoszne ciepło, które pochłaniało mnie od środka. Całowałem ją coraz mocniej, nie chcąc wypuszczać z ramion. Była całym moim światem. Nie wiem, jak mogłem wcześniej funkcjonować bez niej. Gdzie ty byłaś, kiedy cię nie było ze mną? Teraz nie wyobrażam sobie siebie bez Agus.
            Wcale nie chciało nam się wracać. Agus oparła łokcie o burtę i wpatrywała się w bioluminescencyjny plankton, który niczym malutkie iskierki z ogniska, układał na wodzie niesamowite wzory. Cieszę się, że mogłem to zobaczyć właśnie z nią.
 -Śliczne... –szepnęła, wpatrzona w te małe żyjątka.
Objąłem ją od tyłu i musnąłem w ramię.
 -Chciałabym zostać tutaj z tobą na zawsze, wiesz?
I to jedno proste zdanie sprawia, że czuję się cholernie szczęśliwy. Najszczęśliwszy na świecie. Bo Agus, moja Agus, chciałaby być ze mną na zawsze, na dobre i na złe, na wieki wieków amen.

6 komentarzy:

  1. Hej, kochanie!

    Dzisiejsza publikacja być może nie zalicza się do najdłuższych, aczkolwiek zawiera w sobie coś, co bezsprzecznie do siebie przyciąga.
    Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wielką przyjemność sprawia mi czytanie historii twojego autorstwa. Posiadasz naprawdę niełatwo osiągalny talent.
    Mam nadzieję, że niebawem uda ci się uwierzyć w siebie, nabierzesz pewności, co do swojego daru, twoja samoocena znacznie się podwyższy.
    Chciałabym doczekać tego dnia.
    Chwili, w której staniesz przed lustrem, uśmiechniesz się.
    Jedynymi słowami, jakie wypowiesz będą: "Jestem niesamowita, nie chcę się zmieniać. Pozostanę sobą na zawsze."
    Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że człowiekowi najtrudniej jest dostrzec swoje dobre, pozytywne strony.
    Na pierwszy rzut oka widzi tylko wady, niedoskonałości.
    A przecież wszyscy są wyjątkowi, niepowtarzalni.
    Mówi się, że nikt nie jest idealny.
    Zaczynam jednak dostrzegać, że tak naprawdę jest inaczej.
    Mimo wielu, negatywnych cech charakteru, jakie każdy z nas posiada, mamy również wspaniałe wnętrze, niezwykle ciekawą osobowość.
    To talenty, które otrzymaliśmy, by towarzyszyły nam przez resztą życia sprawiają, że na naszych zmęczonych twarzach, częściej gości uśmiech.
    Ten prawdziwy, szczery, niczym niewymuszony.
    Nieco odbiegłam do tematu, aczkolwiek coś mnie natchnęło.
    Możesz być z siebie dumna, uwierz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Heej <3
    Naprawdę, bardzo piękny rozdział :*
    Zakochałam się w nim, czytając pierwsze wersy.
    Coś w nim jest wyjątkowego, że musiałam skomentować ^-^
    Ty tak pięknie opisujesz miłość ♥
    Philip i Agus porównani do tragicznych kochanków Szekspira... Cudowne <3 Mam tylko nadzieję, że to nie skończy się jak w tej książce ;p
    Haha, a nasz Romeo jaki marynarz ^-^

    Dziękuję ci za to, że mogłam przeczytać to cudo i przepraszam, że przez naprawdę dłuugi czas nie komentowałam rozdziałów :/
    Teraz, pozostaje mi tylko czekać na kolejnego posta ;)
    Weny życzę :D
    An ;* (kiedyś YoEspanolAmor)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo !!
    Czekam ba next !! ~ Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozpływam się <3 Nie będę się tym razem rozpisywać, bo nie potrzeba wielu słów, żeby opisać ten rozdział. Ty sama dobrze wiesz, jaki jest wspaniały :) Uwielbiam czytać o takiej spełnionej miłości, takiej szczęśliwej i niczym niezmąconej. Dziękuję Ci za ten rozdział, Dzwoneczku :*
    Buziaki, M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział!
    Podpisuję się pod poprzednimi komentarzami. Czyż nie ma nic piękniejszego od prawdziwej miłości?
    W dodatku miłości bardzo niekonwencjonalnej pary.
    Agus - w serialu tylko kuzynka Tomasa, a tutaj... AŻ.
    To piękne, jak rozwinęłaś tą postać.
    Gratuluję ci i bardzo dziękuję, że mogę czytać twoje rozdziały :)

    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. "miiiłość rooośnie woookół naaas" xD fajnie, że Agus i Philip się zeszli :) nareszcie mogą być ze sobą szczęśliwi ;) ich miłość jest taka ładna, młoda... widać jak bardzo im na sobie zależy i ile szczęścia daje im przebywanie ze sobą :) aż się buzia uśmiecha jak się o nich czyta :) Cymbał i Skrzypaczka - para idealna ;p
    Ściskam,
    Periwinkle;*

    OdpowiedzUsuń