Leon
Co można robić w
dzień, w którym twoja dziewczyna wychodzi za mąż? Ja znalazłem pare wyjść, ale
skorzystałem chyba z tych dwóch najmniej ciekawych. Po pierwsze można się upić
do nieprzytomności, co uczyniłem już wczoraj. Niestety srogo teraz za to płacę,
bo oprócz pulsującego bólu głowy i wstrętu do alkoholu, wróciła do mnie myśl, że właśnie dzisiaj nieodwracalnie
ją stracę. A ta druga opcja? Co jeszcze można robić? Oczywiście katować się
wspomnieniami, bo jestem masochistą. Dlatego włóczę się po mieście, odwiedzając
wszystkie miejsca, które mi się z nią kojarzą. I tak na przykład właśnie tutaj
uratowałem ją przed deskorolką, a tam uczyłem jeździć na rowerze. Logiczne, że
nie mogłem ominąć mojego ulubionego miejsca w parku - punktu kulminacyjnego
mojej wycieczki. Podszedłem do ławki, na której pierwszy raz ją pocałowałem, i
ją kopnąłem. Zamknąłem na chwilę oczy, chyba tylko po to, żeby upewnić się, że
mam tam obraz Violetty. Czuję niemiły ucisk, bo wiem, że już do mnie nie wróci.
Ta myśl utkwiła mi, jak grot w plecach. I to w takim miejscu, że
nie mogę go dosięgnąć i wyciągnąć. Chyba już do końca mojego życia będzie mnie
tam uwierał...
Usiadłem na tej pieprzonej ławce. Mocno zacisnąłem
szczęki. Naprawdę zostało mi tylko użalanie się nad sobą? Nie! Nie będę tego robił do cholery! Już
wystarczająco dużo czasu na to straciłem. A przecież powinienem po nią
jechać! Zjawić się w kościele, może nie
ma białym koniu, ale na motocyklu, i ją porwać sprzed ołtarza. Załatwię nam
lewe paszporty. Ona będzie Helga, ja Hanzel i uciekniemy. Uciekniemy daleko
stąd. Tak, żeby nikt, nigdy nas nie znalazł. Może Kajmany? Nie... To za
blisko... Może Nowa Zelandia? Zaczniemy tam wszystko od nowa. Bez żadnych przeszkód.
Tylko, żeby się na to zgodziła... Powinienem zrobić tak od razu, a nie gadać
jej te bzdury, że z mojej strony to była tylko gra. Mam nadzieję, że jeszcze
nie jest za późno, żeby odzyskać jej zaufanie... Mam nadzieję, że będzie mi w
stanie wybaczyć te wszystkie krzywdy, które jej wyrządziłem.
Zerwałem się na równe nogi. Naprawdę miałem zamiar ją
uprowadzić, ale kiedy się odwróciłem, ujrzałem ją. Serce stanęło mi na chwilę.
Wbiegała do parku śliczna, jak anioł. Miała na sobie białą suknię ślubną. W
pośpiechu wypinała spinki z włosów, które potargał wiatr. Potknęła się, gdy
materiał zaplątał się wokół jej nóg, ale zdołała utrzymać równowagę. Ludzie
zatrzymywali się, gapiąc na nią i coś sobie szeptając. Ktoś wyciągnął telefon i
zrobił jej zdjęcie. Wywołała niemałą sensację. Gdy podniosła głowę, jej wzrok
zatrzymał się na mnie. Zorientowałem się, że przestałem oddychać. Głośno
wypuszczałem powietrze, gdy Violetta podchodziła coraz bliżej.
-Violu... –miałem sucho w ustach.
-Nic nie mów. –powstrzymała mnie ruchem
dłoni. –Wiem już wszystko. –uśmiechnęła się do mnie.
Boże... Jak ja tęskniłem
za tym uśmiechem, za tym blaskiem w oczach. Nie mogłem uwierzyć, że stoi tutaj
przede mną. Bałem się jej dotknąć, bo przerażała mnie myśl, że kiedy to zrobię,
rozpłynie się w powietrzu. Ale zaraz, zaraz... Jak to wszystko wie? Zmarszczyłem brwi.
-Co wiesz? –spytałem.
Lara opowiedziała jej, co wydarzyło się pomiędzy Diegiem,
a mną. A tyle razy mi obiecywała, że tego nie zrobi. Tylko czy teraz mogę mieć
do niej jakieś pretensje? Chyba musiałbym zgłupieć do reszty. Przecież nie
odwdzięczę się jej do końca życia! Gdyby nie ona, straciłbym Violettę.
-Wybaczysz mi kiedyś? -spytałem niepewnie.
-Już ci wybaczyłam!
Violetta rzuciła mi się na szyję i zaczęła mnie całować. Tak dobrze
było mieć ją znowu w ramionach. Idealnie do nich pasowała.
-Za co? Za to, że cię skrzywdziłem?
–zdziwiłem się.
Nigdy sobie tego nie
wybaczę...
-Za to, że chciałeś mnie chronić. Przecież
wiem, że cierpiałeś tak samo, jak ja.
Przytuliłem ją mocno.
Teraz już będzie wszystko dobrze. Po pokonaniu tylu przeciwności, należy nam
się szczęśliwe zakończenie.
-Te amo, Leon.
-Yo también.
-Tu también que?
Zaśmiałem się.
-Que yo también te amo.
Wiem, że nadejdzie taki czas, kiedy będziemy śmiać się z
całej tej sytuacji. Z każdego nieporozumienia, niedopowiedzenia. Ze
wszystkich tych złych rzeczy, które chciały definitywnie zakończyć ten związek.
Teraz możemy pokazać im środkowy palec i poprosić, żeby pocałowały nas w
dupę. Bo prawdziwa miłość przetrwa każdą burzę. Trzeba tylko po prostu się
kochać. Nie za to dobre, co dostajemy od drugiej osoby, ale pomimo tego złego.
Pomimo tego, że czasem wzajemnie się rani. To właśnie te ciężkie chwile są
najważniejszym sprawdzianem dla uczucia. Na szczęście nam się udało przetrwać
te wszystkie sztormy i po długiej tułaczce, w końcu bezpiecznie zawijamy do
portu.
Odwiozłem
Violettę do domu, żeby mogła się przebrać i spakować swoje rzeczy.
Postanowiliśmy, że przeniesie się do mnie. W sumie to nie zniósłbym, gdyby była
gdzieś daleko. Wpadłem do Studio, żeby
przeprosić Pablo i poprosić o ponowne zatrudnienie. Nie odbyło się bez kazania
na temat odpowiedzialności, ale w końcu zgodził się na mój powrót. Teraz
zostało mi tylko do zrobienia jeszcze jedno.
Wiedziałem, że znajdę
ją na torze. To był jej pierwszy dom. Uśmiechnąłem się na jej widok. Nawet
ubrana w zwiewną sukienkę, nie rozstawała się z płaską dziewiętnastką.
-Hej, ktoś tu nie dotrzymał obietnicy,
złożonej przyjacielowi.
Wzdrygnęła się na dźwięk
mojego głosu i wypuściła klucz z ręki.
-Leon, ale mnie wystraszyłeś.
Bez słów, które w tym
momencie były zbędne, przyciągnąłem Larę do siebie i mocno przytuliłem.
Zawdzięczam tej małej osóbce o twardych dłoniach i złośliwym charakterku,
wszystko, co mam. Tak bardzo się cieszę, że pojawiła się w moim życiu. Taka
przyjaciółka to najwspanialszy skarb. Mam nadzieję, że zawsze nią będzie. Nie
wiem, jakbym sobie bez niej poradził. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
-Jesteś najlepsza, wiesz?
-Wiem. –błysnęła zębami w chytrym uśmiechu.
Musnąłem jej czoło.
Uwielbiam ją.
Violetta zasnęła wtulona we mnie. Mieliśmy obejrzeć coś
razem w telewizji, ale zostawiła mnie dla Morfeusza. Okryłem ją szczelnie kocem
i pocałowałem w czubek głowy. Miała dzisiaj ciężki dzień. W końcu nie
codziennie ucieka się sprzed ołtarza. Jakiego farta trzeba w życiu mieć,
żeby najgorszy dzień zamienił się w najlepszy? Chyba jestem w czepku urodzony.
Głaskając ją po ramieniu, przerzucałem stacje telewizyjne. Zatrzymałem
wzrok na Deep’ie, który miał na głowie kapelusz, a na twarzy maskę, taką jaką
nosił Zorro. Całość dopełniała
kamizelka, nałożona na śnieżnobiałą koszulę, peleryna, rękawice i szpada. Stał
na banerze reklamowym i rozmawiał z Brandon’em, który lata swojej młodości miał
już za sobą.
Czy spotkałeś kiedyś kobietę, która wzbudziła w tobie
taką miłość, że to uczucie zawładnęło wszystkimi twoimi zmysłami? Oddychasz
nią, smakujesz... W jej oczach widzisz swoje nienarodzone dzieci. Wiesz, że
twoje serce znalazło wreszcie dom. Twoje życie rozpoczyna się z nią, a bez niej
na pewno się skończy.
Spojrzałem na Violettę i
uśmiechnąłem się. Spotkałem taką kobietę, Don Juanie De Marco.