piątek, 4 lipca 2014

Epilog.


            Oparła się o futrynę i patrzyła, jak jej mała córeczka podbiega do niego i obejmuje rączkami jego nogi. On odłożył garnek, który właśnie kończył myć, zakręcił wodę i wytarł ręce. Wziął małą w ramiona i zaczął obsypywać jej delikatną twarzyczkę drobnymi pocałunkami. Dziewczynka co chwilę słodko chichotała.
 -Kocham cię tatusiu. –powiedziała, zanosząc się śmiechem.
 -Ja ciebie też, Maria.
Violetta uśmiechnęła się. Jej serce było wypełnione po brzegi bezgraniczną miłością do tych dwojga ludzi o takich samych zielonych oczach. Cały jej świat skupiał się na kochanym mężu i uroczej córeczce.
            Podeszła do nich, zmuszona przerwać tą dawkę czułości. Musieli już wychodzić, jeśli nie chcieli się spóźnić na imprezę urodzinową syna Fran i Tomasa.
 -Musimy już wychodzić. Theo czeka na nas.
 -Mogę zabrać książeczkę? –spytała mała.
 -Pewnie.
Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju i po chwili wróciła ze swoją ulubioną opowieścią o przygodach Cynki Dzwoneczek. Spakowała ją do plecaczka w kształcie misia i chwytając rodziców za ręce, ruszyła na urodziny swojego kolegi.

            Fran nie mogła uwierzyć, że to już ósme urodziny jej małego synka. Przecież jeszcze nie tak dawno Tomas przyjechał po nich do szpitala... I wrócili do domu we trójkę. Dobrze pamiętała tę malutką pulchną buźkę, pomarszczone, czerwone czółko i łysą główkę. A teraz...
 -Co się stało Fran? Czemu płaczesz? –zaniepokoił się Tomas.
 -Bo Theo jest już taki duży... –pociągnęła nosem. –A niedawno nie umiał jeszcze chodzić.
Hiszpan uśmiechnął się i przygarnął żonę do siebie. Francesca uczepiła się jego ramienia, jakby od tego zależały losy świata. Oboje popatrzyli na syna, któremu Luca robił właśnie koronę z balonów. Mały uwielbiał te balonowe wygłupy wujka. Brat Francesci był wniebowzięty. Ktoś w końcu docenił jego talent.

            Głośne pretensje za raz, dwa, trzy...
 -Gabriel!
Jej głos rozniósł się po całym domu. Nie zdziwiłby się, gdyby usłyszeli ją sąsiedzi. Uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał ją drażnić.
 -Ile. Razy. Mam. Ci. Powtarzać. –akcentowała każde słowo. –Że masz opuszczać tę cholerną deskę?! Czy to naprawdę takie trudne?
 -Nie. –Gabe podszedł do Camili i objął ją w pasie. –Ale ślicznie wyglądasz, jak się złościsz.
 -Idiota.
 -Ale wasz idiota. –pocałował ją czule, a potem pogładził zaokrąglony brzuszek żony.
Gdyby kilka lat temu, ktoś powiedziałby mu, że będzie szczęśliwym mężem i ojcem, wyśmiałby go. Teraz nie wyobrażał sobie życia bez rudowłosej żony i dziecka, które za cztery miesiące ma przyjść na świat.
 -Będzie miał na imię Logan.
 -Nie ma mowy! Nie nazwę dziecka imieniem jakiegoś rosomaka!
Wzniósł oczy ku niebu. Nie chciał wołać do syna Klaus, tak jak sobie wymarzyła. Już on się postara, żeby Camila zmieniła zdanie. Pierwsze co zrobi, to zakaże jej oglądania tych seriali.

            Kiedy już wszyscy zebrali się w ogrodzie państwa Heredia, Francesca wniosła wielki tort w kształcie samochodu. Do jego dachu wbite było osiem świeczek. Theo zdmuchnął wszystkie za jednym razem, a goście zaśpiewali mu Qué los cumplas feliz.
 -Theo, weź Marie i idźcie się pobawić. –Tomas zwrócił się do syna.
Mały wywrócił oczami, ale wziął córkę Violetty i Leona za rączkę i pociągnął na trampolinę.
 -To wywracanie oczami... –Philip szepnął do ucha Agus. -...to chyba u was rodzinne.
Zaśmiała się. Chwyciła jego dłoń i splotła ich palce.
 -Uczy się od najlepszych.
 -Niewątpliwe. –musnął delikatnie jej skroń.
Agus nie mogła uwierzyć, że już tyle lat są z Philipem. W przyszłym roku zamierzali się pobrać. Trochę obawiała się tego, że po tak długim czasie, miłość gdzieś uleci, a zostanie przyzwyczajenie, że ktoś przy niej jest. Ale nic z tych rzeczy. Oboje każdego dnia odkrywali się na nowo. Żar, który pojawił się w ich sercach, kiedy byli uczniami Studio21, zapoczątkował wielki płomień, który codziennie podsycali jeszcze bardziej. Oboje cieszyli się, z tego że ich pierwsza miłość, okazała się tą ostatnią.

            Gdyby miłość i muzyka miały zapach, jego największe natężenie byłoby właśnie w tym niewielkim ogrodzie. Unosiłby się nad głowami przyjaciół, którzy każdym gestem, każdym wyśpiewanym słowem, okazywali sobie nawzajem, jak ważni są dla siebie. Przygrywając na gitarze umilali sobie czas, wykonując wszystkie piosenki, które coś znaczyły w ich życiu. Bo w końcu ponad wszystko przekładali tylko dwie rzeczy... Solo amor y mil canciones.





***

Wszyscy lubimy szczęśliwe zakończenia...

Podziękowania...
Dla Periwinkle za to, że była od początku do końca i do późnych godzin nocnych szukała dla mnie odpowiednich obrazków;
Dla Carmen E. za to, że jako pierwsza zostawiła komentarz i rozsławiła moją historię;
Dla Ciebie za każde napisane słowo, każde wyświetlenie, za obecność.

19 komentarzy:

  1. Czyżby epilog? Naprawdę? Cóż...
    Moim zdaniem jest zdumiwającej jakości. Płynność, z jaką przychodzi ci pisanie opowiadań, jest nie do opisania. Posiadasz zdolności literackie, to jest pewne. Nigdy w to nie wątp, dobrze?

    Julka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej. Zaskoczyłaś mnie bardzo tym epilogiem. Czy pozytywnie? Napisane jest oczywiście pięknie jednak szkoda mi że to już...No ale wszystko musi się kiedyś skończyć (chyba że 'Moda na Sukces' ale to się nie liczy xD) więc gratuluję Ci że dobrnęłaś do końca. Całą Twoją historię znam na pamięć niemalże, każdy rozdział. Leonetta wreszcie szczęśliwa, Fran i Tomas też mają dziecko, Gabriel i Cami, no no, chciała nazwać syna Klaus? Lepiej Klaus niż Logan, po moim ulubionym pierwotnym z 'Vampire Diaries', taak! <3 I moja ulubiona para, ulubiony element Twojego bloga, Philip i Agus... Będziesz kontynuować tą historię? Nie ukrywam, że cieszyłabym się bardzo gdybyś pisała właśnie o nich. A może zaczniesz coś nowego? Mam nadzieję, że nie kończysz z pisaniem? Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję, wykonałaś kawał dobrej roboty! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to po przeczytaniu tego cuda to... BĘDZIE KOLEJNE OPOWIADANIE? Nic mi o tym nie wiadomo, ale mam gdzieś głęboko w środku skrywaną nadzieję, że jednak. Tak jakoś trudno mi się żegnać z tym opowiadaniem. Jest genialne i będę się dość dziwnie czuła, jak nie będziesz publikować rozdziałów. Siła przyzwyczajenia. Hej, a może druga część? :) O ich dzieciach? Haha, teraz to już bujam w obłokach, wiem ;pp Wybacz...

    Epilog...
    Co ja mogę powiedzieć o epilogu? Cóż, nie różni się zbytnio od rozdziałów. Tak samo zachwyca i jest równie piękny, co poprzednie publikacje. Chociaż, w pewnym sensie też nieco dziwny. Zakończony happy end'em, a jednak - smutny. Czytając go uświadomiłam sobie "Kurde! To już koniec." Nie powiem, dość specyficzne uczucie. Mimo wszystko, praca przecudna! Masz talent i tego się trzymaj ;)

    Co do treści...
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mimo wszystkich problemów i komplikacji, Viola z Leonem odnaleźli siebie oraz tworzą wspaniałą, kochającą się rodzinę. Maria? Cóż - wyjątkowo słodka postać. Znając jej rodziców, to pewnie też śliczna, haha ;)) Fran i Tomi również są cudowną parą, kocham ich normalnie <3 Luca sprawdza się i jako wujek, i w kwestii balonów, nie ma co ;D Mua! Mua! Cami w ciąży! I to chłopiec <; Oj, będzie miała dziewczyna mękę z facetem nie opuszczającym deski, heh. KLAUS?! Naprawdę? Życzę Gabe'owi wszelkiej pomyślności i ogromnego szczęścia w próbach namówienia rudej na inne imię. A tak nawiasem mówiąc - Logan fajniejsze xD I na nas koniec - Filip i Agus... Hm, co tu dużo mówić? Moja ulubiona para od samego początku opowiadania. Zawsze wiedziałam, że powinni być razem, a ich związek od progu był skazany na happy end. Fajnie, ze pomimo dzielących ich różnic mogą sie sobą cieszyć ♥ Amen!

    Kończąc, chcę ci pogratulować tego cudownego bloga. Domyślam się, że włożyłaś w niego sporą ilość pracy, było warto. Dziękuję, że mogłam przeczytać te wszystkie piękne, zaskakujące, oryginalne rozdziały. Nawet, gdy zdecydujesz nie kontynuować tej historii, ten blog będzie należał do moich ulubionych ♥

    An ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj.

    Przychodzi, taki moment, kiedy coś się w życiu kończy, a coś się zaczyna. Dokładnie, tak dzisiaj jest z Twoją historią. Historią, w której zakochałam się ''od pierwszego wejrzenia''. Tak. Śmiało mogę Ci napisać, że pokochałam Twoją historię od prologu. Twój blog, był chyba jedynym, gdzie spodobało mi się, jak kierowana jest dorosła Leonetta. Nie pisałaś na odwal się. Wszystko było perfekcyjnie, zaplanowane od początku do końca. Twoje historia, stała mi się bliska. Bardzo bliska. Ci co mnie znają, wiedzą, że czytam mało opowiadań, że coraz trudniej czyta mi się Violettowe historie, ale jednak Twoja miała w sobie coś takiego, że chciałam ją czytać i czytać. Za co bardzo Ci dziękuje. Z rozdziału na rozdział, coraz bardziej nie mogłam się doczekać kolejnej Twojej publikacji. Pokochałam, wszystko tak bardzo, jak swoje ukochane książki. Właśnie! Śmiało mogę powiedzieć, że SAMC było dla mnie jak książka, do której zawsze z chęcią wracałam i nie mogłam się doczekać, aż dobrnę do kolejnego rozdziału. Tak pisze ten komentarz pod epilogiem i zastanawiam się, co mogę Ci tutaj jeszcze napisać, aby nie wyjść na durnia - co często mi się zdarza, a nawet bardzo często. Chyba nie było postaci, której nie lubiłam na Twoim blogu. Polubiłam nawet Tomasa, a to prawdziwy cud. Bo za gościem, nigdy nie przepadałam. I podobało mi się to, że połączyłaś Fran z nim - tak za Marco też ogólnie nie przepadam. Uwielbiałam Twoją Cami - pewną siebie gwiazdę, która wyznaczyła sobie pewien cel - osiągnęła go. Bez wątpienia, panna Torres była jedną z moich ulubionych postaci na Twoim blogu. Tak samo było z Gabem - Tym Macho, który nigdy miał się nie zakochać, a jednak! Zostanie tatusiem!
    I piękna młodzieńcza miłość - Agus i Phlipa, która rozkwitała powoli, ale przerodziła się w coś pięknego.
    I ka koniec zostawiam sobie Leonettę parę, która musiała wiele przejść, aby wreszcie zasmakować szczęścia, ale udało im się - zasłużyli na to. Zasłużyli na to, jak mało kto. Teraz są szczęśliwi. Mają wspaniała córeczkę, która zapewne będzie wykapanym tatusiem i bardzo dobrze!
    Mój komentarz powoli dobiega końca.
    Kochana, To ja Ci dziękuje za wszystkie miesiące. Dziękuje, że pisałaś dla nas i mam nadzieję nadal będziesz pisać. Marzy mi się, abyś za jakiś czas, obdarowała nas,nową historią. Tylko na to czekam. Tylko na to.
    Dzwoneczku, dziękuje, że dzięki Tobie śmiałam się, denerwowałam, płakałam. Dziękuję za wszystko.

    Całuję Cię mocno, najmocniej jak potrafię.
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne! <3
    Normalnie poryczałam się.
    Ze szczęścia oczywiście.
    Twój blog był pierwszym i najlepszym na mojej liście<3
    Te emocje, które towarzyszyły nam podczas czytania.
    Najpierw płacz, potem łzy szczęścia.
    Dałaś nam tak wiele.
    Miała zielone oczka jak tatuś<3
    Oooooo<3
    Myślałam, że już nie będę płakać, ale jednak myliłam się.
    Znowu płacze.
    Słone łzy spływają po moim policzku, ale to dlatego, że zrozumiałam, że to koniec.
    Koniec tej cudownej,pięknej,wyjątkowej i niepowtar
    zalnej historii.
    Bajka dobiegła końca.
    Phillip i Augus chcą się pobrać<3
    A Camila i Gabriel?
    Pomimo małych sprzeczek, tak naprawdę nie mogą bez siebie żyć<3
    Francesca i Tomas.
    Hmmmm, co mogę o nich powiedzieć?
    Razem z Theo tworzą szczęśliwą rodzinę :D
    I przyszedł czas na moją ulubioną parę :D
    Myślę, że się domyślasz :D
    Leonetta :D
    Vilu pomimo tego, co przeszła udało się spełnić marzenia.
    Leon i Violetta jak to pięknie brzmi <3
    No i oczywiście jeszcze Maria :D
    Wierzyłam w nich od samego początku.
    Pomimo przeciwności udało im się przebrnąć przez to i być razem.
    Bo jak to mówią:
    Prawdziwa miłość zawsze zwycięża<3



    Kocham<3
    Tini Blanco<3
    PS: Gdybyś założyła nowego bloga daj mi znać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Drogi Dzwoneczku,

    wiem, nawaliłam totalnie. Nie rozumiem dlaczego tak strasznie zapuściłam się komentowaniem na twoim blogu, to takie żałosne. Chyba powinnam się przeklinać i nienawidzić, a raczej ja już to zrobiłam. Jestem potworem w ludzkim (brzydkim) ciele, który nie dba o takie cudeńka jak ty. A uwierz, nawet nie wiesz jak bardzo dla mnie ważna. Może to wydawać się dziwne, bo nie znam Cię, ale jesteś mi bliska. Z każdym kolejnym rozdziałem dawałaś mi tyle radości, niecodziennych wrażeń i tego śmiechu, którego mi tak strasznie brakowało. Dziś, właśnie przed chwilą wchodzę na bloggera i widzę epilog. Z początku miałam przez chwilę przestać oddychać, ale później się rozpłakałam (tak, nawet go nie przeczytałam). Musisz wiedzieć, że ja wprost nie cierpię zakończeń, nienawidzę końca. Siedzę przed komputerem i nie potrafię wydusić z siebie słowa. Tak cholernie przyzwyczaiłam się do twojej cudownej pisaniny, żartów Gabrysia i tych czułych momentów Philipa i Agus. Nie wyobrażasz sobie tego nawet jak przywiązałam się do każdego z osobna, jak z niecierpliwością czekałam na kolejny rozdział, jak się cieszyłam gdy po raz kolejny dowiedziałam się, że Dzwoneczek dodał kolejną opowiastkę. Chciałabym pochwalić Cię absolutnie za wszystko. Za ten niesamowity styl, pełen żartu, humoru, czasami jednak też przynoszący wiele smutków, ale tak bardzo mądry. Twoje postrzeganie świata ciekawiło mnie coraz bardziej z każdym słowem. Lekkość tego bloga, tylko pomagała mi odpocząć. Tematyka również. Pomimo, że nie było tutaj bohaterów, których lubię najbardziej, to i tak kochałam zagłębiać się w kolejne przemyślenia innych. Mówiłam Ci już, że uwielbiam to, że piszesz w pierwszej osobie, prawda? Teraz rzadko można spotkać osobę, która piszę w narracji pierwszoosobowej i robi to naprawdę nieźle. Jak już mówiłam wcześniej, jesteś, byłaś i będziesz moim natchnieniem. Bo to właśnie piosenka "Ser mejor" jest piosenką, która najbardziej kojarzy mi się z twoim blogiem. "Solo amor y mil canciones" - gdy przeczytałam te słowa na końcu Epilogu (zaraz do niego wrócę), to się rozpłakałam. Ja chyba nigdy nie pogodzę się z tym, że zakończyłaś tą historię, która, nie będę ukrywać, była ze mną od początku. Nie mogę też Cię tutaj zatrzymać. Violetta to tylko serial. Podobnie jak Aga, uważam, ze coś się zaczyna i coś się kończy. Być może, ten blog akurat musiał się skończyć? Nadal jest mi cholernie smutno i po raz kolejny Cię przeproszę za moją nie obecność. Ale mam jedno pytanie. Zostawisz to wszystko czy rozpoczniesz nową historię? Jeśli tak, to byłabym w siódmym niebie, ale jeżeli odpowiedź jest inna... to chciałabym Ci podziękować, że w ogóle zaczęłaś pisać. Nie mogę znaleźć słów, by opisać to, jak strasznie kocham tą historię. Mogę Ci przysiąc, że będę wracała do niej często i gęsto, by przypomnieć sobie tą całą magię. Tak, Dzwoneczku, czarujesz wszystkich. Ale to chyba ma nawet związek z twoim nickiem, który jest mi tak bliski. Chyba nigdy też Ci nie mówiłam, że kocham tą bajkę. Ona również kojarzy mi się z Tobą. Ach, tyle cudownych wspomnień... Wracając zaś do moich podziękowań, to chciałabym Ci też podziękować za to, że byłaś ze mną od początku, kiedy założyłam bloga. Komentowałaś i przebrnęłaś przez kilka moich felernych rozdziałów i nie uciekłaś - to jest sukces! Tak, za to Ci podziękuje szczególnie. Że jesteś i mam nadzieje, że będziesz. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może weźmy się za epilog? Okej, był on szczęśliwy, a ja płakałam i płaczę nadal. Jak już mówiłam wyżej, nie lubię zakończeń. Chociaż to, co napisałaś było cudowne. Najbardziej podobał mi się fragment na dole. Czytałam go kilka razy i wciąż go powtarzam. Ukradłaś moje serce kilkoma słowami. To się nazywa wspaniały talent. Jednakże, jestem pełna dumy i podziwu. Mieć szanse czytać coś tak pięknego. No i kolejny powód do podziękowań <3
      Leonetta. U ciebie miała swoje wzloty i upadki. To Lara, to Diego... Kocham całą tą czwórkę, jednak Leonetta w twoim wykonaniu to skarb. Widać, że pałają do siebie ogromną miłością, która nie zniknie po wszech czasy. Tak się tylko zastanawiam... jak udało Ci się opisać to tak pięknie. Ich córeczka Maria, domyślam się, że imię wcale nie przypadkowe, oraz księżniczka. Nasza Cynka, która pomimo swojej wielkości ma ogromne serduszko. A wiesz co mi się podobało w tej parze? Że nigdy nie była taka jak w serialu. Że potrafiła pokłócić się o prawdziwą rzecz, że nie potrafiła myśleć o kimś innych, że pomimo przeciwności, kochali się jak mało kto. Dzwoneczku, oddaje Ci hołd. Tylko tyle mogę zrobić. A rola rodziców? Maria ma prawdziwe szczęście. :) mieć takich rodziców to skarb.
      Fran i Tomas. Kilka razy mówiłam Ci, że jestem miło zaskoczona, że ktoś w końcu dodał do opowiadania Tomasa, którego czasem naprawdę mi brakuje. Teraz na topie jest Marcesca (kocham ją równie mocno), ale czasem warto jest zainwestować w odrobinę odwagi i posunąć się do nowości. No i tak powstała jedna z najcudowniejszych par. Tomas jako ojciec cudownego Theo i Fran jako matka - nic się nie zmienili. Ona wciąż ma swoje humorki, a on zawsze jest przy niej, by ją przytulić i pocieszyć. Zostaną w moich sercu już do końca. Bez nich to opowiadanie nie byłoby takie samo...
      A mówiąc o zmianach... Czyżby mój Gabryś przestał bać się miłości? Wiesz, że oni są moją ulubioną parą w tym opowiadaniu i będą już zawsze. Nigdy nie przepadałam za Camilą, w sumie to chyba nawet wiesz dlaczego (Naxi i takie tam...), ale u Ciebie to czekałam na nich najbardziej. Wiem, nie chcę dyskryminować innych bohaterów, to byłoby nieładne, ale cóż poradzić. Zakochałam się w uśmiechu Gabrysia i jego kapryśnym charakterku, który w połączeniu z wybuchowością Camili dawał nieraz niezłe rezultaty. No i się pobrali, a ja skaczę z radości. Gabryś będzie cudownym i kochającym Ojcem, podobnie jak nasza Camilka będzie mamą. Wszystko układa się po mojej myśli. Cały idealny schemat <3 Kocham Cię za tą parę i dziękuje.
      Na końcu zaś mamy Agus i Philipa. Czyli najbardziej (według mnie) kochaną parę. Ciągle sobie przypominam czasy, kiedy Phil brał Agus na party do psa babci, albo opiekował się nią, gdy była chora. Zawsze byłam rozkojarzona po rozdziałach właśnie z nimi. Moim uznaniem cieszyła się też Gloria, przyjaciółka Agus. Była także moją ulubienicą. Ogólnie cały ich wątek, Studio21 i to wszystko, było moim skarbkiem. Agus powinna się cieszyć, że ma tak wspaniałego chłopaka, który na dodatek jest tak przystojny. Mam nadzieje, że wesele im się uda, a wpadnie na nie nawet pies babci. Niech się dobrze bawią <3

      Usuń
    2. te limity..

      Dzwoneczku, dziękuje. W ogóle, dodałaś Epilog 4 lipca, w moje urodziny. Powinnam to skomentować już wczoraj, ale jakoś nie umiałam się do tego zebrać. Powiem Ci, że piękny prezent na urodziny, ale także bardzo smutny. Dziękuje jeszcze raz <3 Chyba za bardzo to wszystko przeżywam, ale taka już jestem. Przyzwyczaiłam się to tych cudownych gifów, numerków w tytule rozdziału i twojego avataru z Cynką. Do szablonu, który prostotą pokazuje całą magię i opowieści, która była zupełną odskocznią od normalności. Zbyt pomysłowa, zbyt idealna. Na koniec (tak, juz kończę, cieszysz się, widzę to :D) Na koniec jednak chciałabym Ci podziękować i życzyć dalszej wspaniałej weny, byś pisała nie tylko dla nas (mam nadzieje, że już niedługo nas czymś zaskoczysz), ale również i dla siebie. Bo z pisaniem jest jak z muzyką. Kochasz ją pomimo wszystko, bo każda jest inna, każda jest wspaniała. A mówiąc o wspaniałości. Taki właśnie jest ten blog, a ja nigdy go nie zapomnę. Pomimo iż nie komentowałam, za co przepraszam, to zawsze tu byłam.

      Dzwoneczku, kocham Cię i życzę udanych wakacji.
      Dziękuje jeszcze raz za wszystko, naprawdę,
      Twoja Marcia

      Usuń
  7. Dzwoneczku,
    ostatnie zdanie tego opowiadania jest takie piękne, tak świetnie uzupełnia całą tą niesamowitą historię, jaką nam tu stworzyłaś... Aż nie wiem, co napisać. Może po prostu ci podziękuję za to, że zechciałaś się z nami dzielić swoim talentem, że dałaś nam możliwość przeżywania tego wszystkiego razem z bohaterami. Dziękuję, Dzwoneczku. I, mimo że nie zawsze komentowałam, ciągle tutaj byłam, nigdy nie przestałam czytać. Uwielbiałam, uwielbiam i będę uwielbiać to opowiadanie, bo stworzyłaś coś wspaniałego. Jeszcze raz dziękuję. To jeden z najlepszych epilogów, jakie czytałam, tak na marginesie <3 :) No, a więc życzę Ci duuużo weny i odpoczynku w te wakacje. Mam nadzieję, że jeszcze powrócisz z jakimś genialnym opowiadaniem, bo będę tęskniła za Twoją twórczością :) Pamiętaj, że masz wielki talent.
    Kocham Cię! <3
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj.
    Tak dawno mnie tutaj nie było, tyle czasu nie pozostawiłam żadnego miłego słowa na temat tych wspaniałych rozdziałów, wstyd po prostu wstyd. Przepraszam ;*
    Cóż mogę powiedzieć? Twoje opowiadanie było cudowne, ten epilog to idealne zakończenie tej świetnej historii ;) Zawsze podziwiałam to ile posiadasz w sobie talentu więc mam nadzieje, że nadal będziesz go w sobie rozwijać. Mam nadzieje, że jeszcze tu powrócisz z zupełnie nowymi pomysłami i co za tym idzie z nową, genialną historią ;)
    Twoje opowiadanie to jedno z najlepszych jakie miałam okazje czytać.
    Życzę Ci dużo weny do kontynuowania pielęgnacji pisarskiego talentu ;)
    Pozdrawiam i całuje,
    Rachel ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. No to ja proszę o coś do czytania na wakacje, a co dostaję? Epilog. Dzięki. :D
    Dzwoneczku, smutno mi. Ta historia była jedną z nielicznych stałych rzeczy w życiu. Niczego człowiek nie jest pewien, ale wiadomo, że budzik rano zadzwoni za wcześnie, że kabel USB wejdzie dopiero za drugim razem, że deszcz będzie padał akurat kiedy nie wezmę parasola - i że Tinkerbell raz w tygodniu doda wspaniały, pełen jedynego w swoim rodzaju humoru rozdział.
    Życie straciło sens.
    Pięknie to zakończyłaś, nikt nie może narzekać. Epilog jest świetnie napisany, pomimo, że w innej niż zawsze, trzeciej osobie. Pozakańczałaś każdy wątek w sposób satysfakcjonujący dla czytelnika, wykreowałaś świetne postacie, rozbawiłaś nas tyle razy i tyle razy do łez wzruszyłaś.
    No ale żal, że to już koniec.

    To my dziękujemy tobie, że mogliśmy czytać twoje dzieła. I proszę, błagam - nie porzucaj blogowania. To ci wychodzi tak świetnie, zostań tu jeszcze. Proszę. Nie odchodź. :(

    Kocham bardzo mocno. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, Tinkerbell :D
    Zacznę od tego, że ten komentarz powinien był się tu pojawić zaraz po napisaniu przez Ciebie epilogu, jednak oczywiście się usunął i przybywam dlatego dopiero teraz.
    Przepraszam :c To moja wielka, wielka wina. Chciałabym Ci podziękować za podziękowania (brzmi to dziwnie, ale brzmi!), jednak sama sobie zasłużyłaś swoim pisaniem na
    bycie sławną bloggerką, ja nie miałam w tej kwestii nic do powiedzenia. Chociaż Twoje opowiadanie uwielbiałam (i nadal uwielbiam) i bardzo się cieszyłam z każdego
    rozdziału, który dodawałaś. Z wyjątkiem tego. Nie mogę się pogodzić z tym, że to już epilog. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że to opowiadanie będzie trwało i trwało
    i nigdy się nie skończy.
    Moja droga, jesteś tak uzdolniona literacko, że potrafiłaś przekonać mnie do Leonetty co nie udaje się wielu osobom - taka prawda. Raczej nie przepadam za tą parą, ale
    u Ciebie była taka wyjątkowa... I wyjątkowo też się skończyła. Nie para. Chodzi mi o to, że w opowiadaniu mieli wyjątkowe zakończenie. Leon z małą córeczką na rękach,
    ojej *o* To musiałby być naprawdę cudowny, rozkoszny widok. Nie wiem czemu, ale mimo, że epilog był taki pozytywny to ja nadal jestem zasmucona. Koniec? Chyba nie potrafię
    się z tym pogodzić. Ale nie mam wyboru, prawda?
    Francesca i Tomas i ośmioletnie dziecko. Ojej. Stworzyli naprawdę cudowną rodzinę, cieszę się, że im się udało. Camila i Gabriel zawsze byli kochani, ale tutaj to już
    całkowicie. Kocham, kocham, kocham <3 Nie wiem, wydawało mi się, ze Gabriel będzie z Camilą, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić go jako ojca. A tu prosze, niespodzianka.
    I Agus z Philippem <3 Ojej, wiesz, że od początku ich uwielbiałam i, że byli moją ulubioną parą na tym blogu. Dziękuję ci bardzo za to, że do końća pozostali tacy wspaniali.
    Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć...
    Chciałabym, żebyś wiedziała, że czytanie tego opowiadania było naprawdę wspaniałym doświadczeniem.
    Jestem Ci wdzięczna za każdy napisany dla nas rozdział, za poświęcony czas.
    No i mam nadzieję, że niedługo pojawi się jakaś adnotacja o nowym opowiadaniu. Mamy szanse? ;>
    Pozdrawiam,
    CarmenE. - oddana czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobry wieczór ;D
    Na początek - strasznie Cię przepraszam za to moje kolosalne opóźnienie. Wiem , jestem okropna. Nic nowego. Jejku, to już epilog. ♥ A ja pamiętam jak wczoraj dzień, w którym pierwszy raz tu weszłam (to było znacznie wcześniej niż myślisz, jeszcze przed założeniem konta na bloggerze). Wtedy ta historia się dla mnie zaczęła, a ja niecierpliwie wyczekiwałam dalszego ciągu zdarzeń - kolejnych rozdziałów. Nigdy nas nie zawiodłaś. Nigdy nie zawiodłaś mnie. Zawsze pozytywnie zaskakiwałaś.... wszystkim. Twój talent, styl pisania, a przede wszystkim Twoje nadzwyczajne poczucie humoru były elementami wyróżniającymi tego bloga, który "był ze mną" właściwie od początku mojego istnienia w blogosferze. Tyle wspomnień...
    Aż trudno uwierzyć, że teraz to wszystko dobiegło końca. Epilog jest oczywiście genialny - jak każdy z poprzednich rozdziałów. Kolejny raz jestem pod wrażeniem. Piękniejszego zakończenia chyba nie mogłam sobie wyobrazić, nie zmienia to jednak faktu, że trochę mi smutno, że to koniec :<
    Proszę Cię, powiedz, że zamierzasz dalej pisać. Musisz! Taki talent nie może się marnować. Ja z chęcią przeczytałabym kolejną na pewno niezwykłą historię Twojego autorstwa. Mam nadzieję, że takowa się pojawi. ♥
    Już tęsknię za tym blogiem. Najbardziej będzie mi brakować tej Leonetty, Gabriela i Camili, Agus i Philippa <3 Tak, to zdecydowanie były moje pary. ♥

    Liczę, że niedługo znów coś napiszesz, a nas dostąpi zaszczyt przeczytania tego kolejnego cuda. Więc, na wszelki wypadek, jeśli zapragniesz coś napisać - życzę Ci dużo weny. No i... udanych wakacji ;))
    Ściskam mocno, Tyśka

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam! Opowiadanie fantasy o Violettcie!
    Tajemnice prowadzą do nikąd
    http://violetta-tpdn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Popłakałam się ze wzruszenia :'))) Przepiękne!!!! Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale nie miałam neta i pojechałam na kolonie. Czekam z niecierpliwością na kolejne wspaniałe opowiadanie. Besos :*
    Te amo <3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej. Posłuchajcie. Założyłam bloga. Jest to mój pierwszy. Mam nadzieję, że ktoś wpadnie. Jak na razie nie ma tam nic prócz powitania. A o to i link: http://leonetta-milosc-zawsze-zwyciezy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. W końcu dotarłam :) a więc tak:
    po pierwsze: wiesz, że nie musiałaś dziękować; cieszę się, że mogłam pomóc ;)
    a po drugie: epilog równie genialny, jak cała reszta opowieści :) lepszego zakończenia nie można sobie było wymarzyć :)
    Każda z par miała swoją wyjątkową historię, musiała pokonać mniejsze lub większe trudności, aby w końcu zaznać prawdziwego szczęścia.
    Fran zdradzona przez Marco bała się ponownie zakochać, tym bardziej, że z Tomasem już kiedyś próbowała i nic z tego nie wyszło. Tym razem jednak było inaczej, ponieważ w nim rozbudziła się szczera, opiekuńcza miłość do przyjaciółki.
    Cami odnosząca sukcesy gwiazda, która od pierwszego wejrzenia zakochała się w Gabrielu. Na jej nieszczęście był on kobieciarzem, który się nie zakochiwał i nie angażował. Długo musiała czekać, aż wyzna jej miłość. Dopiero widmo rozstania i utraty Camili uświadomiły mu, że nie może bez niej żyć.
    Agus od samego początku nie przepadała za Philipem. A jednak można by powiedzieć: od nienawiści do miłości jeden krok. I pomimo tego, że ciągle coś lub ktoś przeszkadzał Philipowi wyznać Agus swoje uczucia, znalazł on sposób, żeby wszystko wyjaśnić i doprowadzić do szczęśliwego zakończenia.
    Miłość Violetty i Leona łączyła się z cierpieniem. Na ich drodze do szczęścia pojawiała się niezliczona liczba przeszkód. Mimo wszystko, zdołali je wszystkie pokonać, co pokazuje jak wielkie i niezwyciężone uczucie ich łączy.
    Jak już wspomniałam każda para swoje przeszła. Łączy je jednak wielka miłość, która zapewnia im szczęście u boku ukochanych osób. :)
    Muszę jeszcze wspomnieć o wyjątkowych przyjaciółkach:) Lara była taką dobrą wróżką w tej historii:) Kochała swoich przyjaciół i zawsze była gotowa im pomóc, dzięki czemu niewątpliwie przyczyniła się do szczęśliwego zakończenia historii Leonetty. Gloria też była fantastyczna:) Zakręcona, rozgadana, ale również gotowa bronić szczęścia przyjaciółki.
    Był jeszcze Diego - świetnie wykreowany czarny charakter, a na koniec dostał za swoje ;p
    Reasumując: całość, razem z idealnie dobranymi piosenkami, wyszła Ci po prostu rewelacyjnie :) i bardzo miło się to czytało :)
    Periwinkle ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. 41 year old Senior Editor Dorian Sandland, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like "Awakening, The" and Sand art. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Ferrari 340/375 MM Berlinetta 'Competizione'. indeks

    OdpowiedzUsuń