środa, 16 kwietnia 2014

47.


Agus

             Uśmiechnęłam się do Rafaela, który położył swoją dłoń na mojej i kciukiem zaczął zataczać na niej kręgi. Umówiłam się na randkę z tym miłym szatynem, bo chciałam pokazać Philipowi, że wcale mnie nie obszedł jego pocałunek z tą śliczną, zgrabną dziewczyną. Chociaż prawda jest taka, że myślałam, że serce mi pęknie z żalu. Wydawało mi się, że rodzi się między nami uczucie, ale wyszło na to, że się pomyliłam. Trudno. Muszę po prostu odsunąć na bok moje marzenia i nie zawracać sobie nim głowy. Nikt się nie dowie, że zakochałam się w tym aroganckim cymbale! I postaram się z całych sił, wyrwać go ze swojego serca. Gloria wcale nie miała racji mówiąc, że miłość to piękne uczucie. Chyba gdzieś w głębi duszy chciałam w to wierzyć i zaczęłam snuć jakieś romantyczne wizje ze mną i Philipem w roli głównej. I po co mi było to wszystko? Skończyło się na tym, że pokaleczyłam się zbierając te, godne pożałowania, serduszka, które według mojej przyjaciółki, spadały deszczem, gdy jest się zakochanym.
            Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Rafaela, którego czyjaś ręka odciągnęła ode mnie, tylko po to, by potem wylądować na jego twarzy. Spojrzałam na właściciela mocnego, prawego sierpowego i krew zagotowała mi się w żyłach. Czy on do reszty zwariował? W jego niebieskich oczach widziałam ślepą furię. Krzyczał do szatyna, że jeżeli jeszcze raz mnie dotknie, to utnie mu rękę, albo nawet obie, żeby go przypadkiem nie korciło. Nie mogę tak stać! Muszę przerwać to jego dziecinne zachowanie.
 -Philip, co ty robisz? –odciągnęłam go od Rafaela.
 -Pytanie brzmi: co ty robisz z tym zasrańcem? –spojrzał na mnie spode łba.
 -Jestem z nim na randce.
Zaśmiał się tylko i spojrzał z politowaniem na biednego Rafaela, który zbierał się do ucieczki. Wkurzał mnie coraz bardziej. Co on sobie myśli do cholery? Że jak jest taki przystojny to już żadna dziewczyna, która go poznała, nie ma prawa spotykać się z kimś mniej urodziwym? No błagam...
 -Mógłbyś sobie iść? Przeszkadzasz nam.
 -Mam to w dupie. –wzruszył ramionami. –Idziesz ze mną. –chwycił mnie za rękę i mocno pociągnął.
 -Chyba sobie kpisz! Nigdzie nie idę! –wyrwałam się.
Z zadowoleniem patrzyłam, jak staje w miejscu i patrzy na mnie zrezygnowany. Bardzo dobrze! Niech w końcu przestanie być taki pewny siebie!
            Krzyknęłam przerażona, kiedy nagle szybko do mnie podszedł i przerzucił sobie przez ramię, jakbym była jakimś workiem z ziemniakami. Zaczęłam tłuc go pięściami po plecach i wierzgać nogami, krzycząc, że jest kretynem i ma mnie puścić.
 -Zamknij się! –warknął.
Kiedy zaczęłam wrzeszczeć jeszcze głośniej, wymierzył mi soczystego klapsa w tyłek. Zachłysnęłam się powietrzem i poczułam, że palą mnie policzki. Jaki wstyd. Przestałam się rzucać i siedziałam cicho, mając nadzieję, że za niedługo postawi mnie na ziemi.
 -Przepraszam. –powiedział cicho. –Bardzo bolało?
Jak diabli! Nic mu nie odpowiedziałam. Nie odezwę się do niego nigdy więcej. Nie ma takiej opcji. Głupi barbarzyńca. Chyba się z jajem na mózgi pozamieniał!
            Usłyszałam długie westchnięcie, po którym moje stopy w końcu spotkały się z podłożem. Zachwiałam się i chwyciłam Philipa za ramię, żeby odzyskać równowagę, ale kiedy zorientowałam się, że pod palcami czuję jego twarde mięśnie, cofnęłam się jak oparzona. Założyłam ręce na piersi i zrobiłam naburmuszoną minę. Ciekawe co ma mi do powiedzenia.
 -Posłuchaj...
Miałam się do niego nie odzywać, ale nie wytrzymałam.
 -To ty posłuchaj! –wycelowałam w niego wskazującym palcem. –Nie miałeś prawa psuć mi randki!
 -Randki? –prychnął –Z tym fajtłapą, który nie umie się bić?
 -To, że go uderzyłeś było przegięciem! Co cię napadło? Rafael nie zrobił nic, co mogłoby cię wkurzyć.
 -Dotknął cię.
Tego już było za wiele. Wydarłam się na niego, że oczywiście on może się całować z jakimiś laleczkami, ale ja z innymi umawiać się nie mogę! A skąd!
 -Nie widzisz, że jestem zazdrosny?
Zazdrosny? Mój puls oszalał. Nie Agus... Nie możesz dać tego po sobie poznać! Przybrałam najbardziej obojętny wyraz twarzy, na jaki było mnie stać.
 -To twój problem. –wzruszyłam ramionami.
Philip zamknął oczy i wydawało mi się, że próbuje się uspokoić.
 -Czemu nie chcesz przyznać, że coś do mnie czujesz? –popatrzył na mnie uważnie. -Przecież oboje wiemy, że coś między nami jest. Nie możesz zaprzeczać!
 -Nie mogę. Masz rację. Jesteśmy znajomymi z jednej szkoły.
 -Znajomymi? Proszę cię. –roześmiał się. –Czemu nie przyznasz, że jesteś we mnie zakochana?
Bo wolałabym udławić się własnym językiem, niż ci to powiedzieć. 
 -Wcale nie jestem. –powiedziałam, siląc się na obojętność.
 -I nic do mnie nie czujesz, kiedy jestem blisko?
Oczywiście, że czuję!
 -Nie.
 -I nie przechodzi cię przyjemny dreszcz, kiedy cię dotykam? –pogładził mnie po policzku.
Już czuję, że miękną mi nogi...
 -Nie.
 -I nie czujesz tego ciepła, które rozchodzi się po całym twoim ciele, kiedy cię całuję? ‑zbliżył swoje wargi do moich i lekko je musnął.
Nie, nie, nie! Jak mnie pocałuje to przepadnę!
 -Philip, nie...
 -Nie przestawaj? –przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował.
            Poczułam, że ściska mi się żołądek. Tak bardzo chciałam, żeby nam wyszło, żeby to była moja pierwsza miłość. Chciałam być z nim szczęśliwa. Ale kiedy mnie tak całował, przed oczami pojawiła mi się ta jego dziewczyna i zrobiło mi się przykro... Odepchnęłam go i najzwyczajniej w świecie uciekłam. Niech sobie myśli, co chce. W tej chwili nie obchodziło mnie to, że wyjdę na tchórza. Chciałam jak najszybciej dostać się do domu i schować pod kołdrą. Pomyślałam, że może warto byłoby posprzątać pokój, umyć okna, wyczyścić buty, skosić trawnik... Najchętniej zrobiłabym wszystko, co pozwoliłoby mi o nim nie myśleć. On jednak uparcie tkwił mi gdzieś z tyłu głowy i nie mogłam się go za nic stamtąd pozbyć.
            Jakbym miała jeszcze mało zmartwień, zadzwoniła do mnie Gloria i wytłumaczyła całą sytuację pomiędzy Philipem a jego byłą. Zrobiło mi się strasznie głupio. Powinnam go była od razu wysłuchać, a nie skreślać i myśleć o nim złe rzeczy. Z tego, co mówiła moja przyjaciółka, zależało mu na mnie. A ja go tak paskudnie potraktowałam. Do tej pory pamiętam ten ból w jego oczach, który pojawił się, kiedy mu powiedziałam, że myślę, że mnie skrzywdzi. Tylko skąd miałam wiedzieć, że coś do mnie czuje? Nigdy mi tego nie powiedział. Może stąd ile dla ciebie zrobił? Szepnął cichy głosik w mojej głowie.
Rzuciłam się na łóżko i głośno jęknęłam w poduszkę. Myślałam, że ta cała miłość będzie prostsza; że jak się w kimś zakocham, to po prostu z nim będę. Tymczasem to wszystko jest nieźle pokręcone. I co mam teraz zrobić? Przecież chyba umrę ze wstydu, jak go zobaczę. Pewnie myśli, że jestem kretynką... Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. No nie... Jeszcze mi tutaj brakuje Tomasa, który będzie się dopytywał, co się stało.
 -Proszę.
Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w drzwi, które powoli się otworzyły. No proszę, umrę już dzisiaj.
 -Philip...
 -Nic nie mów. Ostatnio każda nasza rozmowa kiepsko się kończy, więc napisałem ci list. –podał mi białą kopertę. –Jest w nim wszystko, co chciałbym, żebyś wiedziała. Mam nadzieję, że go przeczytasz. –uśmiechnął się lekko.
 -Przeczytam.
            Gdy tylko wyszedł, drżącymi rękami otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać. Jak on bazgrze...

Agus!

Jest to mój pierwszy list miłosny, więc musisz mi wybaczyć to, że nie potrafię ubrać swoich uczuć w piękne słowa i to, że jest taki krótki.

List miłosny? Poczułam, że zatrzepotało mi serce. Napisał do mnie list miłosny!  Opadłam na łóżko i zaczęłam się śmiać. Mój pierwszy list miłosny... Szybko zaczęłam czytać dalej.

Mógłbym Ci tutaj pisać, że jesteś śliczna, że Twoje oczy są jak rzeka czekolady i każdy dobrowolnie i z największą ochotą chciałby w nich utonąć, ale chyba nie o to chodzi.
Nigdy nie myślałem, że zakocham się w kimś takim, jak Ty. Jesteś wredną i straszliwie upartą dziewczyną. Od samego początku wrogo mnie traktowałaś...

Wredna? Uparta? Skrzywiłam się. Takich rzeczy chyba nie pisze się w liście miłosnym... Ale faktem jest, że właśnie taka dla niego byłam.

...ale to właśnie podoba mi się w Tobie najbardziej. Masz w sobie to coś, co sprawia, że kompletnie tracę dla Ciebie głowę. Kocham w Tobie dosłownie wszystko. Nawet to, kiedy wywracasz oczami, czy gdy nazywasz mnie cymbałem.
Kocham Cię Agus... Kocham najmocniej, jak tylko potrafię. Jak chcesz to zrobię sobie elektrokardiogram, żeby pokazać Ci, jak moje serce bije tylko dla Ciebie.
Jestem cholernie przerażony tym wszystkim, bo nigdy czegoś takiego nie czułem, ale chciałbym spróbować. Chciałbym, żeby nam wyszło.
Przemyśl sobie, co napisałem i wtedy porozmawiamy na spokojnie.

Twój Philip

Przymknęłam oczy i przycisnęłam list do piersi. Mój Philip... On mnie kocha!
Z samego rana jeszcze raz przeczytałam list. Nie chciałam dzwonić do niego od razu, żeby nie pomyślał przypadkiem, że owinął mnie sobie wokół palca. Dlatego właśnie teraz wzięłam telefon i czekałam, aż odbierze.
 -Słucham? –powiedział zaspanym głosem.
 -Obudziłam cię?
 -No...
 -Przecież już dziesiąta!
 -Całą noc nie spałem, bo czekałem na twój telefon.
Czekał całą noc, aż się odezwę! Czyż on nie jest uroczy?
 -Chciałam się spotkać.
 -Zaraz będę.
Serce mocniej mi zabiło. Tak bardzo chciałam go zobaczyć i wtulić się w jego ramiona... Ale nie mogę być egoistką. Musi się wyspać!
 -Teraz nie mogę. Mam coś do zrobienia. Spotkajmy się wieczorem pod Studio, dobrze?
 -Dobrze.
 -Teraz się wyśpij.
 -Agus?
 -Tak?
 -Kocham cię.
 -Wiem. –rozłączyłam się i zapatrzyłam w wyświetlacz.
Ja ciebie też kocham.

sobota, 12 kwietnia 2014

46.

Camila

            Kurcze no... Violetta jest taka szczęśliwa z Leonem, Fran jest już zaręczona... Popatrzyłam z zazdrością na pierścionek, który błyszczał na serdecznym palcu mojej przyjaciółki. No cóż... Byłabym bardzo niesprawiedliwa, gdybym powiedziała, że jest mi źle. Gabriel też jest przy mnie, kiedy go potrzebuję. Potrafi rozbawić mnie do łez, ale też okazać czułość. Tak, Gabriel Fernandez potrafi być czuły. Wprost rozpływam się, kiedy leżymy objęci i oglądamy film, a on bawi się moimi włosami, całując mnie co jakiś czas w czubek głowy. I jest naprawdę fajnie! Ale jednego brakuje... A raczej dwóch słówek, których do tej pory nie usłyszałam. Wiem, że czasami słowa są zbędne, że pierwsze co, to czyny powinny się liczyć. I wydaje mi się, że Gabriel swoim zachowaniem pokazuje, że mnie kocha, chociaż może sam nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy, ale ja jestem osobą, która potrzebuje zapewnień! Potrzebuję, żeby powtarzał  mi każdego dnia, że jestem miłością jego życia. Tymczasem on mówi mi wszystko, oprócz tego kocham. I jeżeli to wszystko pójdzie w takim tempie, jak do tej pory, to obawiam się, że kiedy w końcu mój kochany Gabriel zdecyduje się wyznać mi swoje uczucia w sposób werbalny, to będę miała Alzheimera tak zaawansowanego, że nie zdąży zaczerpnąć oddechu po wypowiedzi, a ja już nie będę o tym pamiętać.
Przysłuchiwałam się radosnemu trajkotaniu moich kochanych przyjaciółek. Przekomarzały się, który mężczyzna jest najlepszy. Oczywiście, że każda pod niebiosa wychwalała swojego. Uśmiechnęłam się do nich. Jakie to cudowne, że Violetta jest z Leonem i w końcu kopnęła tego gnojka Diego w dupę. Jak mi się przypomni to, że ją uderzył, to aż mnie ręce świerzbią. Normalnie dopadłabym go i udusiła gołymi rękami. Pieprzony damski bokser. Tfu! Teraz, kiedy patrzę na jej roześmianą buźkę, wiem, że jest w dobrych rękach. Leon jest jej księciem z bajki. Zawsze był. I można tylko im pozazdrościć, że ich uczucie tyle przetrwało. Camilo Torres! Skończ z tą zazdrością!
 -Tomas jest najlepszy! –tłumaczyła Fran, żywo gestykulując ręką, w której trzymała nadgryzione ciastko.
Mojej kochanej Włoszce też się w końcu udało. Bałam się o nią po tym rozstaniu z Marco. Bałam się, że więcej nie będzie chciała się zakochać. Dobrze, że nasz Hiszpan wkradł się w jej łaski.
 -Cami! –Violetta pstryknęła mi palcami przed nosem.
 -Hmm?
 -Pytałam, czy Gabe wyznał ci już miłość.
Westchnęłam.
 -Nie...
 -I co masz zamiar z tym zrobić? –spytała Fran.
            Właśnie o to chodzi, że nie mam pojęcia. Spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę. Są romantyczne kolacje i wspaniały seks. Umiemy ze sobą rozmawiać na poważne tematy i z siebie żartować. I potrafimy milczeć w swoim towarzystwie, nie czując żadnego skrępowania. Jest wszystko. I tylko tej jednej malutkiej rzeczy brakuje mi do pełni szczęścia. Muszę zrobić coś, co sprawi, że usłyszę to upragnione te amo. Tylko co to może być? Przygryzłam wargę i zaczęłam nerwowo stukać palcami w blat biurka.
 -Nad czym się tak zastanawiasz? –spytała Francesca.
 -Myślę, co zrobić, żeby Gabriel to powiedział.
 -To powiedz mu, że albo powie ci, że cię kocha, albo cię straci.
 -No nie wiem czy to dobry pomysł. –zamyśliła się Violetta. -Może to potraktować jako szantaż emocjonalny i stwierdzić, że skoro tak ma wyglądać ich związek, to lepiej się nie angażować.
Musiałam przyznać jej rację. Sama nie chciałam, żeby nasz związek zaczynał się od czegoś takiego. Poza tym nie chodzi mi o to, żeby go zmuszać w jakikolwiek sposób, do wyznań. Chcę tylko zrobić coś, przez co sam z siebie mi to powie. W końcu my kobiety, jesteśmy mistrzyniami w manipulowaniu mężczyznami. Ten, kto powiedział, że jesteśmy słabą płcią był chyba pijany, albo naćpany, albo jedno i drugie.
 -Dasz radę. –Violetta przytuliła mnie mocno. -I będzie tak, jak sobie wymarzysz.
 -Wierzymy w ciebie! –dodała Fran.
 -Dzięki.
Co ja bym bez nich zrobiła?
            Kiedy dziewczyny poszły, stwierdziłam, że pójdę do księgarni i kupię sobie jakąś książkę. Ostatnio nie miałam czasu oddawać się przyjemności, jaką jest czytanie, więc postanowiłam wykorzystać te wolne chwile, żeby nakarmić mózg, czymś ciekawym. Wodziłam wzrokiem po pułkach, które uginały się pod ciężarem różnorodnych książek. Fantastyka, kryminał, romans... Przechodziłam pomiędzy regałami, zastanawiając się, czy znajdę coś godnego przeczytania. Moją uwagę przykuła książka o białej okładce i wdzięcznym tytule „Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy”. Wzięłam ją do ręki. Jak to było? Otwórz na pięćdziesiątej stronie i przeczytaj trzecie zdanie? A w sumie kogo to obchodzi? Przekartkowałam ją i zatrzymałam się na jednej ze stron, na chybił-trafił. Pobieżnie przeczytałam tekst i zaczęłam się głośno śmiać, czym zwróciłam uwagę innych klientów.
 -Disculpa. –rzuciłam od niechcenia i wróciłam do książki.

Zasada działania związku nr 65.

Facet, który naprawdę myśli, że możesz być „tą jedyną” będzie jak najmniej mówił o małżeństwie. Zachowa większą powściągliwość i będzie otwierał się powoli z biegiem miesięcy, bo nie chce cię wystraszyć.

No proszę... Więc Gabriel myśli, że jestem „tą jedyną”, bo co do tego, że otwiera się okropnie powoli, jak jakiś ślimak, nie mam żadnych wątpliwości. Czy Argov Sherry ma dla mnie jeszcze jakieś świetne rady? Znowu zdałam się na los i otworzyłam książkę na kolejnej stronie.

Jeśli masz wystarczające poczucie własnej wartości, by dzierżyć władzę i nie okazujesz lęku, że go stracisz, wtedy to on, twój mężczyzna, zaczyna się bać, że cię straci.

Właśnie dlatego nie mogę mu pokazać, że się boję, że mnie zostawi. Muszę zrobić coś takiego, co sprawi, że pomyśli, że odchodzę od niego i zobaczy, że mnie wcale to nie rusza. I wtedy przyleci do mnie, bo sobie uświadomi, że mnie kocha. I będziemy potem żyć już jako szczęśliwe małżeństwo. Tak, to bardzo dobry pomysł. Tylko, co takiego zrobić? Zaczęłam stukać palcem wskazującym po brodzie. Może na początek kupię „Dlaczego mężczyźni...”.
            Podeszłam do kasy i zaczęłam szukać portfela w torebce. Zamiast niego znalazłam ulotkę, która była tak stara, że wszystkie kolory już wyblakły. Na drugiej stronie był zapisany numer do Broduey’a. Broduey, moja wielka miłość. A raczej jedna z wielu wielkich miłości. Ależ byłam kochliwą nastolatką! I ile razy kłóciłam się przez chłopców z Fran. Pech chciał, że ciągle podobali nam się ci sami. Uśmiechnęłam się pod nosem do tych wspomnień. Musiałam dorosnąć, osiągnąć sukces i wrócić do domu, żeby przekonać się, czym naprawdę jest ta wielka miłość. Wróciłam do ulotki i pobieżnie sprawdziłam, o co w niej chodzi. Kto by pomyślał, że przyniesie mi rozwiązanie mojego problemu? Zatarłam ręce i uśmiechnęłam się chytrze. Szykuj się Gabe. Już wiem, co zrobić.