wtorek, 29 października 2013

18.

Philip

            Gabriel opowiadał nam historię walca angielskiego, ale ja nie byłem nią ani trochę zainteresowany. Interesowało mnie coś innego, a raczej ktoś inny. Uśmiechnąłem się pod nosem. Agus nie była zadowolona z tego, że będzie tańczyć ze mną. Widać, że mnie nie lubi, ale o dziwo w ogóle się tym nie zrażam. Uwielbiam patrzeć, jak się na mnie wkurza i słodko przewraca oczami. Nie wiem, co mnie tak do niej ciągnie. Na każdym kroku pokazuje mi swoją niechęć, ale to nakręca mnie jeszcze bardziej.
  -Możesz się przestać gapić? –nie wytrzymała w końcu.
Posłałem jej mój najbardziej uroczy uśmiech.
 -Dlaczego?
 -Bo może tego nie lubię?
 -Ale ja lubię. –wbiłem w nią swój wzrok, żeby zdenerwowała się jeszcze bardziej.
Westchnęła, przewróciła oczami i odwróciła głowę.
 -A teraz proszę ustawcie się w pary i zaczynamy. –powiedział Gabe.
 -Czy uczynisz mi ten zaszczyt, pani? –ukłoniłem się i podałem jej rękę.
Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale chwyciła moją dłoń.
 -Stańcie naprzeciwko siebie. Na razie chwyćcie się za łokcie. Chłopcy przygotujcie prawą nogę, a wy dziewczyny lewą. ‑instruował nas Gabe. -Teraz panowie idziemy do przodu, laseczki do tyłu, raz. O, tak. Dobrze. Teraz oboje idziecie do boku, dwa. I łączycie stopy, trzy. Teraz wszystko od początku, tylko dziewczyny idą w przód. 
Agus była strasznie sztywna. Ledwo mnie dotykała, jakby się bała, że może się zarazić jakimś trądem.
 -Nie mam żadnej choroby zakaźnej. Możesz mnie chwycić mocniej.
Popatrzyła na mnie.
 -Tak mi wygodniej.
 -Wiedziałem, że się mnie boisz. –spojrzałem wyzywająco w jej oczy.
Ach, te oczy... Szkoda, że tak rzadko na mnie nimi patrzy, a jeśli już to robi, to najczęściej maluje się w nich złość.
 -Wcale się ciebie nie boję! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
 -Cisza! –Gabe popatrzył na nas. –Skoro umiecie podstawowy krok, to czas na ramę. Chłopcy, łokcie musicie mieć ustawione jak najszerzej, korpus prosto, stopy razem. Dziewczyny ustawcie się tak, żeby partner trzymał was na wysokości lewej łopatki, dłoń połóżcie na jego przedramieniu. Ustawcie się lekko w lewą stronę, chłopcy patrzą przed siebie. Agus możesz się przybliżyć do Philipa. Chyba cię nie ugryzie.
Westchnęła, ale przybliżyła się do mnie. Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
Gabe włączył muzykę i zaczęliśmy wirować.
 -Masz śliczne oczy.
Pomyliła nagle kroki i mnie podeptała.
 -Przepraszam...
 -Nic się nie stało. A co do twoich oczu...
 -Możesz w końcu się zamknąć? –warknęła.
 -Nie lubisz jak ci się prawi komplementy?
 -Tańcz!
Krępuje się, kiedy mówię jej miłe rzeczy. Jejku, coraz bardziej mi się podoba! To chyba dlatego, że nie zwraca na mnie uwagi. Nie lata za mną jak inne dziewczyny. Jest taka niedostępna. Muszę jakoś do niej dotrzeć...
 -Świetnie. Na dzisiaj kończymy. Dziękuję wam. –Gabe wyszedł.
 -Dziękuję ci, za to, że zgodziłaś się ze mną zatańczyć.
 -Wydaje mi się, że nie miałam wyjścia. –zaczęła szukać kogoś wzrokiem, pewnie Glorii.
 -Przynieść ci coś do picia?
Wlepiła we mnie te swoje czekoladowe oczy.
 -Czemu miałbyś to robić?
 -Bo idę też po coś dla siebie, więc mogę ci przy okazji przynieść.
 -Nie trzeba, dzięki.
Wzruszyłem ramionami. Przekonanie jej do siebie będzie dużo trudniejsze niż myślałem, ale przecież to niemożliwe, żeby mi się nie udało. Muszę być tylko cierpliwy. Poszedłem po gitarę i udałem się na lekcje z Leonem.
            Spotkaliśmy się z Agus przy drzwiach. Jak zawsze posłałem jej promienny uśmiech, a ona obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem. Przepuściłem ją w drzwiach i zająłem miejsce obok Arturo.
 -Dobierzcie się w zespoły czteroosobowe. Najlepiej, żeby były dwie dziewczyny i dwóch chłopców. ‑powiedział Leon na wstępie.
Szybko zerwałem się z miejsca i podszedłem do Glorii i Agus.
 -Możemy do was dołączyć z Arturo? –spytałem Glorii.
Ona na pewno się zgodzi i nie będzie robiła wymówek.
 -Pewnie!
Tak jak przypuszczałem, blondynka była chętna do współpracy. Agus mruknęła coś pod nosem, ale nie dosłyszałem, co to było.
 -Teraz wylosujecie piosenkę i będziecie mieć pięć minut na przygotowanie szczegółów, i przedstawienie jej przed wszystkimi.
Leon położył przed sobą koszyczek z losami, na których były zapisane utwory. Gloria wylosowała dla nas „Give me love”. Stwierdziła, że ona to zaśpiewa, a my będziemy ją wspierać w refrenach. Przystaliśmy na to. Ja grałem na gitarze, Arturo na bębnach, a Agus miała dodawać skrzypce, co jakiś czas. Mieliśmy mało czasu, więc postawiliśmy na totalną improwizację.
 -Gloria, zapraszam twoją grupę. –Leon wskazał miejsce koło siebie.
Zacząłem grać wstęp. Jeden raz, drugi, przy trzecim usłyszałem skrzypce. Przeszły mnie ciarki. Spojrzałem na Agus. Była maksymalnie skupiona. Przymknęła oczy i znowu odleciała do swojej krainy dźwięków. Jest idealna. To najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. Zagraliśmy razem jeszcze dwa wstępy i Gloria zaczęła śpiewać, a Arturo dodał bębny. Skrzypce umilkły.

Give me love like him,
'Cause lately I've been waking up alone.

Agus znowu weszła ze skrzypcami.

Paint splattered teardrops on my shirt,
Told you I'd let them go.
And that I'll fight my corner,
Maybe tonight I'll call ya,
After my blood turns into alcohol,
No I just wanna hold you.

Give a little time to me, or burn this out,
We'll play hide and seek to turn this around,
And all I want is the taste that your lips allow.
My, my, my, my, oh give me love.

Refren zaśpiewaliśmy razem z Glorią. W sumie wyszło całkiem fajnie. Leon też był z nas bardzo zadowolony.
Gdy kolejne grupy skończyły, wzięliśmy się za sprzątanie sali. Trzymałem się blisko Agus.
 -Potrafisz wszystko zagrać na skrzypcach? ‑zagadałem.
 -Nie wiem, czy wszystko, ale sporo.
Nie warknęła, tylko spokojnie odpowiedziała, co wziąłem za dobry znak.
 -Długo już grasz?
 -Praktycznie od dziecka. Jak byłam mała, oglądałam w telewizji jakiś program i tam zobaczyłam, jak piękna kobieta, w długiej czerwonej sukni gra na skrzypcach. No i chciałam też taka być. –wzruszyła ramionami i pierwszy raz się do mnie uśmiechnęła.
Kiedy się uśmiecha, błyszczą jej oczy. Jeszcze kilka takich uśmiechów i się zakocham...
 -Pablo nas wszystkich prosi do głównej sali. –podeszła do nas Gloria. –Chyba chodzi o przedstawienie.
Blondynka przez całą drogę nie przestawała gadać. Ciągle się rozwodziła nad tym, co to będzie za przedstawienie i kto zagra główne role. Bla, bla, bla... Nie o to chodzi, że nie lubię Glorii. Po prostu, gdy zaczyna gadać za dużo, wyłączam się i nic do mnie nie dociera z tego, co mówi.
 -Cieszę się, że jesteście tutaj wszyscy. –zaczął dyrektor. –W tym roku to waszej grupie przypadnie zaszczyt, brania udziału w przedstawieniu. Wspólnie z Violettą, Leonem i Gabrielem postanowiliśmy, że będzie ono o dziewczynie, która bała się powiedzieć „kocham”, ale w końcu spotkała kogoś, kto to zmienił.
 -Biorąc pod uwagę, że niedawno były egzaminy wstępne do szkoły, wiemy na co was stać, wybraliśmy więc główne role. –dodał Leon.
 -Nie będziemy was dłużej trzymać w niepewności. –Viola uśmiechnęła się do wszystkich.
 ‑Główną rolę żeńską otrzymuje Agus!
Rozległy się brawa. Gloria rzuciła się na szyję skrzypaczki i zaczęła ją mocno ściskać, a ja modliłem się w duchu, żebym główną rolę męską dostał ja...
 -A męską... –Gabe zaczął i postanowił, że poczeka, aż emocje wszystkich chłopców sięgną zenitu.
Proszę, proszę, proszę!
 -Philip! –wskazał na mnie teatralnie.
Tak, tak, tak! Popatrzyłem na Agus i uśmiechnąłem się najszerzej, jak tylko zdołałem. Ona jednak nie miała zbyt zadowolonej miny.

sobota, 26 października 2013

17.

Gabriel

            Siedziałem znudzony w pokoju nauczycielskim, gdzie Pablo, Leon i Viola trudzili się nad wymyśleniem fabuły przedstawienia. Miałem im niby pomóc, ale przecież jest tyle ciekawszych rzeczy do roboty. Chociażby rozmyślanie o ślicznej, rudowłosej gwieździe muzyki popularnej. Muszę przyznać, że niezła z niej sztuka. Nie obraziłbym się, gdyby chciała mnie wykorzystać do niecnych celów. Muszę poprosić Leona o jej numer telefonu. Może gdzieś ją zabiorę...
 -A ty co myślisz, Gabe? –spytał mnie Pablo. –Masz jakiś pomysł?
Wyprostowałem się na krześle i przyjąłem pozę myśliciela. Niech im się wydaje, że cały czas zastanawiałem się nad przedstawieniem.
 -No cóż... Wpadł mi do głowy jakiś tam pomysł... –grałem na zwłokę, starając się szybko coś wymyślić. –Dziewczyna, która marzy o karierze muzycznej, ale jej rodzice nie chcą o tym słyszeć, bo przecież muzyk to nie zawód. Jednak ona jest zdeterminowana i zapisuje się do szkoły muzycznej bez ich wiedzy. Oczywiście do tego musimy dodać jakiś wątek miłosny, żeby zadowolić żeńską część publiczności. Najlepiej gdyby o jej serce walczyło dwóch chłopców. Ona oczywiście nie wiedziałaby, którego wybrać, byłaby rozdarta...
 -Nie ma mowy. –skrzywił się Leon.
 -Dlaczego? Przecież wszyscy lubią takie historie.
Spojrzałem na moich współpracownikach. Viola miała spuszczoną głowę, a Pablo zaczął coś pisać na komórce. Leon za to wyglądał na złego.
 -O co wam chodzi? –spytałem zdezorientowany.
 -Później ci wyjaśnię... –syknął Leon.
 -Powiedziałem coś nie tak?
 -Zapomniałem czegoś z gabinetu. –Pablo nagle postanowił się ulotnić.
Leon dalej siedział z zawziętą miną, a Violetta cały czas gapiła się w podłogę.
 -Nie mam pojęcia, o co wam chodzi. Przyznaję, że jakoś nie szczególnie interesuje mnie wymyślanie historii do przedstawienia, ale chyba mój pomysł nie był taki zły?
 -Nie był... –powiedziała cicho Viola. –Tylko... To co powiedziałeś, przydarzyło się kiedyś mnie.
Znieruchomiałem. Nie znałem przeszłości Violetty. Wiedziałem tylko tyle, że kiedyś uczyli się tutaj razem z Leonem i że między nimi coś było... No masz ci los! Czy to możliwe, że Viola kochała wtedy Leona i kogoś jeszcze? I nie wiedziała, którego wybrać? Co za gafa...
 -Przepraszam, nie wiedziałem.
 -W porządku. –Leon lekko się uśmiechnął. –Wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie.
 -Viola... –spojrzałem na nią niepewnie. –Jeśli cię uraziłem to...
 -Nie, nie. –wreszcie na mnie popatrzyła. –Skąd mogłeś wiedzieć? Poza tym to stare dzieje.
 -Kamień spadł mi z serca.
            Pablo już nie wrócił, więc stwierdziliśmy, że pójdziemy do swoich klas, przygotować się do lekcji. Zebrałem płyty i ruszyłem do sali tanecznej. Leon poszedł za mną. Poprosił mnie o chwilę rozmowy. Poszliśmy usiąść na ławce przed Studio. Opowiedział mi w skrócie historię jego i Violetty. Nie wspomniał o tym jak się czuł, ale widziałem smutek w jego oczach, kiedy mówił, jak Viola go zostawiła.
 -No to ładnie palnąłem dzisiaj...
 -No trochę, ale nie przejmuj się. Jeszcze będziemy się z tego śmiać. –wstał i miał już odejść.
 -Leon...
 -No?
 -Dasz mi numer do Camili?
 -Spodobała ci się, co? –spojrzał na mnie ze śmiechem.
 -Może.
Zapisałem numer i wróciłem do szkoły. Dzisiaj miałem tylko godzinę zajęć i to z najstarszą grupą, więc nie musiałem ich poprawiać i pokazywać jak mają wyglądać poszczególne kroki. Muszę przyznać, że poprzedni nauczyciel wykonał świetną robotę. Widać, ze dzieciaki panują nad swoim ciałem i są świadomi każdego ruchu.
Gdy skończyłem zajęcia postanowiłem zadzwonić do Camili. Mam nadzieję, że mnie nie spławi.
 -Słucham?
 -Podobno dobrze pani śpiewa.
Roześmiała się.
 -Gabe?
 -Trafiony zatopiony. To jak z tym śpiewem?
 -No podobno dobrze.
 -Chciałbym zamówić prywatny koncert.
 -Prywatny koncert? Obawiam się, że nie będzie cię stać na to.
 -Zapłacę za hot-dogi na mieście.
Znowu się roześmiała. Uśmiechnąłem się do siebie. Idzie bardzo dobrze.
 -Przekonałeś mnie!
 -Wpadnę po ciebie o 19.00, ok.?
 -Ok. Do zobaczenia.
            Kiedy ostatni raz byłem na randce? Jakoś niecały tydzień temu. Tak...  Pamiętam tę długonogą blondynkę, która przeraźliwie chichotała, gdy wypiła trochę więcej. Pracowała w sklepie spożywczym, w którym codziennie rano kupowałem bułki na śniadanie. Właśnie... Kupowałem. Po randce, którą zakończyła wyznając mi miłość, stwierdziłem, że lepiej jej się nie pokazywać, bo jeszcze będzie chciała za mnie wyjść, a to nie dla mnie. W ogóle miłość nie jest dla mnie. Zawsze, gdy któraś z moich eks zaczynała wspominać o przyszłym życiu, na drugi dzień mnie już nie było. Nigdy nie potrafiłem się zaangażować. Może i jestem dupkiem, który łamie kobietom serca, ale wolę, żeby pare dni sobie popłakały i znalazły kogoś, kto pokocha je tak, jak na to zasługują. Mam nadzieję, że Camila nie jest osobą, która się szybko zakochuje. Nie chciałbym jej zranić. Tym bardziej, że jest przyjaciółką Violi i Leona. Westchnąłem. Pora się zbierać. Wziąłem kurtkę i kluczyki od samochodu i wyszedłem. Nie chciałem się spóźnić, ale korki na drodze były innego zdania. Byłem u Camili o 19.15.  Zobaczyłem, że pod balkonem jej sąsiadów stoi mały, ogrodowy krasnal. Zwinąłem go, zanim zapukałem do drzwi Camili. Kazała mi czekać dość długą chwilę. Uśmiechnąłem się do siebie. Skoro ja się spóźniłem, ona pokaże mi, że wcale się tym nie przejęła. Gdy w końcu mi otworzyła oniemiałem. Wyglądała ślicznie.
  -O... To ty. –powiedziała niedbale, owijając rudego loka wokół palca.
 -Przepraszam, że się spóźniłem, ale były straszne korki. Wiem, że to niewybaczalne. Na przeprosiny przyjmij tego krasnala. –podałem go jej.
Przyjrzała mu się uważnie.
 -Kupiłeś mi krasnala?
 -Nie.
 -Nie? Nie rozumiem... -spojrzała na mnie zdziwiona.
 -Ukradłem go twoim sąsiadom.
 -Co zrobiłeś? –wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
 -Nie chciałem przychodzić z pustymi rękoma. –wzruszyłem ramionami.
 -Trzeba go oddać głuptasie!
 -Później.
Chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem do samochodu.

wtorek, 22 października 2013

16.

Agus

            Gabriel znowu zaserwował nam morderczy układ. Jest strasznie wymagający, ale nigdy nie ma pretensji, jak ktoś się pomyli. Po prostu ze spokojem podchodzi do tej osoby i jeszcze raz wszystko tłumaczy. Lubię go. W sumie to chyba wszyscy darzą go sympatią. Zawsze powtarza, że tańca może się każdy nauczyć. Musi tylko chcieć. Dzięki niemu jesteśmy naprawdę dobrzy.
 -Na następnych zajęciach będzie coś lżejszego. –powiedział Gabe. –Zatańczymy sobie walca angielskiego.
Chłopcy chyba się nie ucieszyli. Za to Gloria piszczała z zachwytu.
 -Jak fajnie! Wreszcie jakiś taniec towarzyski!
Gabriel się uśmiechnął.
 -To do jutra smarkacze. –wyszedł zostawiając nas samych w sali.
Poszłam pozbierać swoje rzeczy.
 -To będzie niesamowite. Tylko nie wiem z kim mogłabym zatańczyć... –Gloria zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu ofiary.
 -Hmm... Nie wiem, kto by do mnie najbardziej pasował... Co myślisz, Agus?
 -W sumie to tylko lekcja, więc to chyba obojętne?
Spojrzała na mnie wielkimi oczami.
 -Wcale nie! Nie ważne, czy to lekcja, czy turniej tańca! Zawsze trzeba dobrze wyglądać.  ‑ofuknęła mnie.
 -Jesteś taka śliczna, że obojętnie z kim zatańczysz, a i tak będziesz ładnie wyglądać. –objęłam ją ramieniem i się roześmiałam.
Strasznie ją lubię. Od samego początku trzymamy się razem. Może jest trochę potrzepana, czasami za dużo gada, zbyt intensywnie gestykuluje i zawsze musi wyglądać, jakby wyszła od kosmetyczki i fryzjera, ale nie można się z nią nudzić.
 -Chodź, pójdziemy po jakiś sok, bo po tych tańcach zaschło mi w gardle. –pociągnęłam ją za rękę w kierunku automatu.
Gloria jak zwykle nie mogła zdecydować, który sok będzie najlepszy. Kiedy w końcu, po 5 minutach, zdecydowała się na pomarańczowy, wybuchnęłam głośnym śmiechem.
 -Czemu się śmiejesz? –spytała zaskoczona i upiła łyk z kubeczka.
 -Bo zawsze się tyle zastanawiasz nad wyborem smaku, a potem i tak jest to pomarańczowy.
Wzruszyła ramionami.
 -Bo go lubię.
Pokręciłam głową. I jak tu jej nie lubić?
 -Cześć skrzypaczko.
O nie... Tylko nie on. Odwróciłam się do niego z olśniewającym uśmiechem.
 -Och... Witaj cymbale. Nie musisz sprawdzić, czy nie ma cię w łazience?
Philip uśmiechnął się szerzej. Czy ten gość nie ma nic lepszego do roboty?
 -Zatańczysz jutro ze mną?
 -Słucham? –cudem udało mi się przełknąć sok i go nie wypluć.
 -Jesteś za młoda na to, żeby mieć problemy ze słuchem. –skrzyżował ręce na piersi i zaczął przewiercać mnie wzrokiem.
 -Dlaczego miałabym z tobą zatańczyć?
 -A dlaczego nie? Masz już jakiegoś partnera?
 -Nie ma!
Kiedyś zabiję Glorię. Przysięgam, że ją uduszę. Popatrzyłam na nią tak, że aż się skuliła.
 -No co? Przecież nie masz... –spuściła wzrok.
 -Gloria też nie ma. Może z nią zatańczysz? –zwróciłam się do Philipa.
 -Nie będę do niej pasował. Ma jasne loki. Najlepiej jak partnerować jej będzie ktoś o kruczoczarnych włosach. Będzie ładny kontrast. –popatrzył na blondynkę, która posłała mu promienny uśmiech.
 -To świetny pomysł! –wykrzyknęła Gloria. –Już lecę kogoś szukać.
I tyle ją widziałam.
 -Ciekawe od kiedy się tak znasz na kolorach i kontrastach.
 -Znam się jeszcze na innych rzeczach... –popatrzył na mnie przeciągle. –To jak?
 -Nie mam zamiaru...
 -Boisz się?
 -Czego niby miałabym się bać?
Przysunął się do mnie bliżej. Czułam jego oddech na szyi. Spokojnie, to nic nie znaczy. Mój puls przyspieszył. Mam nadzieję, że nie słyszał, jak szybko bije mi serce.
 -Mnie. –szepnął mi do ucha, a potem się odsunął i znowu wyszczerzył.
 -Chyba zwariowałeś!
Zaczęła mnie ogarniać furia. Co on sobie myśli? Nie jestem jakimś tchórzem!
 -Spoko. To do jutra. –puścił mi oczko i sobie poszedł, nie dając mi szans na wybrnięcie z tej idiotycznej sytuacji.
Tupnęłam nogą ze złości. Świetnie to rozegrał. Teraz będę musiała z nim zatańczyć, bo inaczej wyjdę na tchórza. Ma tupet ten gość... Zrobiłam kilka wdechów, mając nadzieję, że się uspokoję.
            Weszłam do sali, gdzie za chwilę miała się odbyć lekcja z Violettą. Od razu zauważyłam Philipa, który gadał z Arturo. On też mnie zauważył i natychmiast uśmiechnął się triumfalnie. Nie znoszę go. Przewróciłam oczami i usiadłam na swoim miejscu.
 -Gloria! –zawołałam ją, gdy tylko wpadła do sali.
Podeszła do mnie.
 -Gloria, Gloria, Gloria... –posłałam jej złowróżbny uśmiech.
Zmarszczyła brwi.
 -Dlaczego powiedziałaś Philipowi, że nie mam jeszcze partnera?
 -Bo to pra...
 -Wiem! –nie pozwoliłam jej dokończyć.
 ‑Ale to nie znaczy, że chcę, żeby był to akurat on.
 -Oj tam. Widać, że cię lubi. Podejrzewam, że mu się podobasz. –szturchnęła mnie lekko i zachichotała.
 -Daj spokój. Chyba ci się na oczy coś rzuciło.
 -Czemu go nie lubisz?
 -Wkurza mnie.
 -Ale jest nieziemsko przystojny... –spojrzała na Philipa i westchnęła.
Powędrowałam za jej wzrokiem. No nie mogę zaprzeczyć. Rzeczywiście jest przystojny i większość dziewczyn, uczących się w Studio, do niego wzdycha. Jest wysoki, dobrze zbudowany, a gdy się uśmiechnie... Mimowolnie sama się uśmiechnęłam. Agus! Co ty wyprawiasz?! Przecież jest złośliwy, zbyt pewny siebie i nonszalancki. Poprawiłam się na krześle.
 -Znalazłaś tego szczęśliwca, który z tobą zatańczy? –spytałam Glorię, żeby wyrzucić z umysłu uśmiech Philipa.
 -Tak, to Sergio.
           Violetta weszła do sali i nas powitała. Kazała się ustawić i wykonać kilka wymachów rękami, żebyśmy się rozluźnili. Potem była gimnastyka języka i ust, aż w końcu zaczęliśmy właściwe ćwiczenia. Najpierw kazała nam powtarzać spółgłoskę „s”, jakbyśmy byli wężami i chcielibyśmy ją ukąsić. Później śpiewaliśmy „aaa”, jednocześnie wymachując przed sobą rękami. Następnie zaczęliśmy ćwiczyć skalę. Violetta podawała nam dźwięk, który mieliśmy powtórzyć. Stopniowo zwiększała trudność. Zamknęłam oczy i dałam z siebie wszystko. Lubię zajęcia z Violą. Zawsze nam powtarza, że nie możemy przestać ćwiczyć swojego głosu, mimo że wydaje nam się, że śpiewamy już bardzo dobrze.
 -Dziękuję wam. To wszystko na dzisiaj. –powiedziała Violetta i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
Chwyciłam torbę, odwróciłam się i wpadłam na kogoś. Już miałam przepraszać, ale gdy podniosłam głowę, zobaczyłam Philipa. Patrzył na mnie z zadowoloną miną.
 -Lubisz na mnie wpadać, co? –uniósł do góry jedną brew.
 -Lubisz mi zachodzić drogę, co? –powiedziałam tym samym tonem, którego on użył.
Szybko go wyminęłam i wyszłam z sali, słysząc za sobą jego śmiech.

sobota, 19 października 2013

15.

Camila

            Nareszcie w domu! Tak bardzo się cieszę, że moje stopy w końcu staną na ulicach Buenos Aires. Po prawie dwuletniej trasie koncertowej, dobrze jest odpocząć w ukochanym miejscu. Ciągle jeszcze nie mogę uwierzyć, że moje największe marzenie się spełniło. Camila Torres jest światowej sławy piosenkarką! A przecież tyle razy wątpiłam w swój talent i chciałam zrezygnować z nauki w Studio21. To po prostu oszałamiające, że w końcu dopięłam swego. Upiłam się tym sukcesem i nie chcę trzeźwieć. Uwielbiam śpiewać, występować przed tłumami i rozdawać autografy. Jednak jestem już trochę zmęczona. Cały czas jechałam na wysokich obrotach, więc teraz będę leniuchować na całego! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że wreszcie zobaczę moich kochanych przyjaciół. Tak bardzo się stęskniłam za Fran i Lucą. Zobaczę też Tomasa i Leona. Już się nie mogę doczekać. Jeszcze tylko odprawa... 
           W tłumie zobaczyłam Leona, który czekał na mnie z Larą. Szybko podeszłam do nich i uścisnęłam.
 -Witaj w domu! –wykrzyknęła Lara.
 -Dobrze, ze jesteś. –Leon uśmiechnął się do mnie i wziął mój bagaż.
 -Myślałam, że to Fran po mnie przyjedzie.
 -Nie cieszysz się, że to my? –spytał i zrobił smutną minkę.
Roześmiałam się.
 -Oczywiście, że się cieszę! Tylko trochę mnie zaskoczyliście.
 -Fran ma dzisiaj urwanie głowy w Resto. Przyszło tyle ludzi, że dziwię się, że znajduje czas, żeby oddychać. –wytłumaczyła mi Lara. –Ale nie martw się. Zaraz ją zobaczysz.
Leon zapakował moje walizki do samochodu i odjechaliśmy.
 -Jak minął lot? –spytała Lara.
 -Dobrze. Na szczęście odbyło się bez turbulencji.
 -A koncerty?
 -Wspaniale! Jestem stworzona do koncertowania! Ale ta trasa mnie wykończyła. Była bardzo wymagająca. Cieszę się, że teraz mogę odpocząć. No i oczywiście pobyć z wami wszystkimi!
Lara przytuliła mnie. To fajna dziewczyna. Cieszę się, że była przy Leonie, kiedy Viola go zostawiła. Tak mi było go żal. Zawsze tak się starał... Byłam wściekła na moją przyjaciółkę, ale w ostateczności to jej życie i jej wybory. Szkoda, że nie ma jej tutaj i się z nią nie zobaczę.
            Leon podwiózł mnie do domu, żebym mogła zostawić swoje rzeczy i trochę się odświeżyć po podróży. Gdy byłam gotowa, pojechaliśmy do Resto. Wszystkie światła były tam pogaszone. Dziwne... Przecież mówili mi, że bar pęka w szwach, a jest tam zupełnie ciemno. Gdy zapytałam o to Larę, tylko się roześmiała. Spojrzałam na nią podejrzliwie.
 -Pewnie Luca znowu podpiął za dużo sprzętów na scenie i wywaliło korki. Ostatnio często mu się to zdarza, prawda Leon? –powiedziała.
 -No tak. Cami, wiesz jaki jest Luca. Wymyśla coraz to nowe show. Ciekawe, co zrobił tym razem.
 -No dalej, nie stójmy tak! Chodźmy do środka.
Lara popchnęła mnie w stronę drzwi. 
        Gdy weszłam do środka nic nie widziałam. Czułam się jak jakiś kret. Nagle usłyszałam dźwięki, płynące chyba ze sceny...

Hoy contigo estoy mejor, si todo sale mal,
Lo puedo encaminar y estar mejor,
Me puedes escuchar y decir no, no, no.

Violetta? To głos Violi! Dios mio! Czy ona tu jest? Chciałam spytać Leona, ale gdy wyciągnęłam rękę, żeby go złapać, trafiłam w pustą przestrzeń. Poszli sobie gdzieś z Larą!

Hoy se lo que debo hacer y nunca más,
Regresara el dolor, oh oh oh oh,
Si no lo puedo ver, enséñame.

To Fran! Czy to możliwe, żeby moje dwie kochane psiapsiółeczki były tutaj i śpiewały dla mnie?

Pienso que las cosas suceden,
Y el porqué solo está en mi mente,
Siento que sola no lo puedo ver hoy, hoy, hoy…

Światła nagle się zapaliły. Musiałam gwałtownie zamrugać, bo mnie oślepiły. Gdy już odzyskałam ostrość widzenia, zobaczyłam Violettę i Fran na scenie. Nad nimi wisiał wielki transparent z napisem „Witaj w domu Cami!”. Byli tu wszyscy. I Luca, i Tomas, Leon z Larą, jakiś przystojniak, który przyglądał mi się z zaciekawieniem, i Diego... Zaraz, zaraz. Diego? A ten, co tutaj robi?

Ahora se, todo es diferente,
Veo que nada nos detiene,
Yo lo sé, mi mejor amiga eres tú.

Dziewczyny dalej dla mnie śpiewały. A co mi tam. Wskoczyłam na scenę i razem wykonałyśmy „Junto a ti”. Gdy skończyłyśmy, zaczęłam wszystkich przytulać.
 -Jesteście tacy wspaniali! -mówiłam przez łzy.  -Nie spodziewałam się takiego przywitania. Leon i Lara wpuścili mnie w maliny! –popatrzyłam na nich oskarżycielsko.
Uśmiechnęli się do mnie szeroko.
 -A ty Viola? Co tutaj robisz?
 -Mieszkam! –roześmiała się serdecznie.
Opowiedziała mi, jak to Pablo zwerbował ją do szkolnej kadry nauczycielskiej.
 -Nie gadaj! To znaczy, że znowu jesteśmy w Buenos wszystkie trzy! O tak, tak, tak! Szykuje się mega czaderski, babski wieczór! –przytuliłam moje przyjaciółki mocno. –Ależ za wami tęskniłam.
 -My za tobą też. –powiedziała Viola.
Potem ku mojemu zdziwieniu podeszła do Diego, a ten objął ją zaborczym gestem. Minę miał taką, jakby chciał wszystkich pozabijać, a w szczególności Leona.
 -A Diego, co tutaj robi? –spytałam Fran, tak żeby nikt nie usłyszał.
 -To chłopak Violi, tylko cicho... –uprzedziła mnie.
Chłopak Violi? Chyba sobie jaja robią... Powiedziała, że wszystkiego się dowiem, jak spotkamy się we trzy. Moja przyjaciółka uprzedziła mnie, żebym przypadkiem nie powiedziała ani słowa o tym, że Leon też pracuje w Studio.
 -D. nie może o tym wiedzieć. –szepnęła mi konspiracyjnie.
Jejku, co tu się działo... Widzę, że mam sporo do nadrobienia.
            Naglę poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam, uśmiechającego się nonszalancko, przystojnego faceta. Jej, co za gość. Taki do schrupania. Yummy, yummy. Uśmiechnęłam się zalotnie do niego.
 -Cześć. –zlookałam go z góry na dół. –A ciebie to nie znam.
 -Gabriel. Miło mi. –wyciągnął do mnie dłoń.
 -Camila.
Gdy nasze palce się spotkały, poczułam miły dreszcz. Gabe, patrząc mi cały czas w oczy, uniósł moją dłoń do ust i delikatnie pocałował.
 -Miło mi cię poznać. -uśmiechnął się czarująco. 
 -Zdradzisz mi skąd się tutaj wziąłeś? –zatrzepotałam rzęsami.
 -Uczę tańca w Studio. Byłem ciekaw, jaka w rzeczywistości jest ta wielka gwiazda, którą tyle razy widziałem w telewizji. Fran zgodziła się, żebym przyszedł.
 -No i co sądzisz o tym, co widzisz? –przejechałam rękami po swoim ciele.
 -Co sądzę? Telewizja na serio pogrubia.
Wybuchnęłam śmiechem.
 -Nigdy w życiu nie słyszałam, takiego komplementu.
 -Jeszcze dużo rzeczy usłyszysz. –mrugnął do mnie oczkiem.

środa, 16 października 2013

14.

Leon

            Jeśli myślałem, że nic nie zdziwi mnie bardziej, niż widok Violetty i Francesci przed moimi drzwiami, to tylko dlatego, że nie miałem pojęcia, po co przyszły. Patrzyłem raz na jedną, raz na drugą. Fran śmiesznie zmarszczyła czoło i przypatrywała mi się z wyczekiwaniem. Wcale nie widziała niczego niestosownego w planie, który mi objaśniły. Ba! Była z niego bardzo zadowolona. Violetta chyba trochę się wstydziła, że w ogóle przyszła do mnie z czymś takim. Cały czas nerwowo poprawiała włosy, albo wykręcała palce tak mocno, że aż bolało na sam widok. Z uporem maniaka wierciła spojrzeniem dziurę w mojej podłodze. Na mnie prawie w ogóle nie patrzyła, a gdy już coś takiego się zdarzyło, rumieniła się i szybko odwracała wzrok.
 -Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem... –popatrzyłem na Fran. –Mam się pojawić na imprezie Camili i udawać, że widzę Violettę po raz pierwszy, od jej powrotu do Buenos Aires.
Francesca z entuzjazmem pokiwała głową.
 -I... –ciągnąłem dalej. –Najlepiej jakbym wziął ze sobą Larę i na każdym kroku... Hmm... Okazywał jej moje uczucia, żeby Diego widział jacy jesteśmy w sobie zakochani.
 -Tak, tak, tak. Dokładnie tak! –Fran uśmiechała się coraz szerzej. –Bo rozumiesz, jak Diego zobaczy, że jesteś szczęśliwy z kimś inny, nie będzie się obawiał, że mógłbyś znowu zacząć kręcić z Violą.
Uśmiechnąłem się. Kto by pomyślał, że z Fracesci taka intrygantka.
 -I pod żadnym pozorem nie mogę zdradzić, że też pracuję w Studio21.
 -Tak. Jakby cię spytał, co robisz, możesz powiedzieć, że pracujesz na torze! Czy to nie genialne?
 -Po prostu będzie to kolejne kłamstwo.
Violetta jeszcze bardziej sposępniała.
 -Może i tak, ale jeśli Diego się o tobie dowie, zabroni Violi pracować w Studio, a przecież wiesz, jakie to dla niej ważne. –Włoszka nie odpuszczała.
 -A co z Gabem? Prosił mnie, żebym go ze sobą zabrał, bo chciałby poznać Cami.
 -Viola z nim pogada. Chyba można mu ufać?
 -Tak... Można.
 -Więc załatwione! –Fran klasnęła w ręce.
 -Nie powiedziałem, że się zgadzam. Uważam, że Diego powinien się dowiedzieć. Poza tym, w którymś momencie na pewno wszystko się wyda i co wtedy?
 -Dajmy Violi trochę czasu... Powie mu kiedy będzie gotowa.
 -Fran, kłamstwo nie jest...
 -Nie musisz tego robić. –powiedziała w końcu Violetta. ‑Niepotrzebnie przychodziłyśmy. Chodź Fran. Najwyżej zrezygnuję z pracy...
Patrzyłem jak powoli podnosi się z sofy. Naprawdę była zmartwiona. Przez chwilę znowu poczułem się jak siedemnastolatek, który pomagał ukrywać sekrety Violetty i Angie, bo German nie chciał, żeby jego córka śpiewała. Znowu musimy się bawić w takie coś? Czy to możliwe, żeby Diego zabronił jej przychodzić do Studio, tylko dlatego, że jest o mnie zazdrosny? Westchnąłem. Skoro ją kocha to powinien jej ufać i dążyć do tego, żeby była szczęśliwa. Najszczęśliwsza. A to właśnie muzyka sprawia jej radość. Chyba o tym, wie? A jak nie, to jest głupszy niż sądziłem.
 -Przemyślę to i jutro dam ci odpowiedź, dobrze? –spojrzałem jej w oczy.
 -Dobrze. –uśmiechnęła się słabo. –Dziękuję.
Odprowadziłem je do drzwi. Potem, opierając się o futrynę, patrzyłem jak znikają za rogiem. Wiedziałem, że Violettę dużo kosztowało, przyjście do mnie w takiej sprawie. Gdyby nie Fran, nigdy by się na to nie zdecydowała. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na fortepian. Czy naprawdę chcę to zrobić?
        Gdy wchodziłem do Studio wiedziałem, co powinienem. Prawie pół nocy odpowiadałem sobie na pytanie, czy uczestniczyć w tej farsie. Mam nadzieję, że podjąłem słuszną decyzję.
 -Leeeeeon! –usłyszałem za sobą głos Glorii.
 -Co się stało?
 -Napisałam nową piosenkę, mógłbyś spojrzeć? –wepchnęła mi kartki do ręki.
Pobieżnie przeczytałem tekst i spojrzałem na nuty.
 -Chyba jest troszkę za nisko dla ciebie. Spróbuj trochę podwyższyć.
 -Może masz rację, zaraz to poprawię!
Wyrwała mi kartki i już jej nie było. Ta dziewczyna ma niespożyte siły. Uśmiechnąłem się. Zobaczyłem, jak Gabe wychodzi z sali tanecznej, a za nim spoceni uczniowie.
 -Ktoś dał im niezły wycisk. –popatrzyłem na niego.
Uśmiechnął się kpiąco.
 -Taniec to nie tylko kiwanie się w rytm muzyki. Lubię wyciskać z nich to, co najlepsze.
 -Widziałeś Violettę? –spytałem.
 -Między wami coś jest?
Zaskoczyło mnie to pytanie.
-Nie rozumiem?
-No może nie potrafię za dobrze śpiewać, ale z moimi oczami wszystko w porządku. Widziałem te wasze ukradkowe spojrzenia, nerwowe gesty. –patrzył na mnie wyczekująco.
 ‑Więc?
 -Kiedyś było, ale to dawne dzieje.
 -Ha! Wiedziałem! –był z siebie zadowolony, jak kot, któremu udało się porwać rybę ze stołu.
 ‑Ostatni raz widziałem ją w pokoju nauczycielskim.
 -Dzięki. –rzuciłem i ruszyłem we wskazanym kierunku.
            Siedziała przy stole, popijając herbatę. Rysowała coś na kartce i nuciła pod nosem. Jest taka śliczna. Chciałbym do niej po prostu podejść i ją przytulić, tak jak kiedyś. Ona odwzajemniłaby mój uścisk i powiedziałaby, że nie wie jak to robię, ale zawsze potrafię sprawić, żeby się uśmiechała.
 -Violu?
Podskoczyła na krześle. Jej oddech przyspieszył.
 -Ale mnie przestraszyłeś! –zaśmiała się.
 -Przepraszam, nie chciałem.
Zamknąłem drzwi i poszedłem po kubek. Nalałem sobie herbaty i upiłem łyk.
 -Dużo wczoraj myślałem o tym, co wymyśliłyście z Fran. –zacząłem.
 -Leon ja wiem, że to było głu...
 -Posłuchaj mnie. –przerwałem jej. –Trochę już razem pracujemy. Widziałem, ile radości daje ci uczenie tych wszystkich młodych ludzi. Codziennie ciężko pracujesz i starasz się, żeby twoje lekcje wnosiły jak najwięcej w ich życie. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest to coś, co kochasz. Nie pochwalam tego, że chcesz okłamywać Diego, ale skoro istnieje ryzyko, że nie puściłby cię więcej do Studio, to pomogę ci. Zrobimy tak, jak powiedziała Fran.
            Szeroko otworzyła oczy. Przez chwilę się nie odzywała, a później wstała i rzuciła mi się na szyję. Odruchowo przytuliłem ją do siebie. Pachniała mieszanką konwalii, frezji i bzu. Pogłaskałem ją po plecach. Podniosła głowę do góry i spojrzała mi w oczy.
 -Dziękuję... –wyszeptała.
Czułem jak serce wali mi w piersi. Jej usta były tak blisko. Lekko je rozchyliła, jakby mnie zapraszając. Wystarczyłoby odrobinę schylić głowę, żeby poczuć jej wargi. Nie wolno ci. Z trudem się od niej odsunąłem. Popatrzyła na mnie... Rozczarowana?
 -To ja pójdę już, bo zaraz zaczynam lekcję. –uśmiechnęła się blado i wyszła.